Chcę kiedyś zrobić doktorat

Andrzej ZAGUŁA: Podobno pana marzeniem jest zrobienie doktoratu… Czyli obronę pracy magisterskiej masz już za sobą?
Maciej DOMAŃSKI: – Mam i to wszystko stało całkiem niedawno, w lipcu, gdy moja nowa drużyna przygotowywała się do obecnego sezonu. Byliśmy wtedy na obozie w Jarocinie. Trener Marek Papszun dał mi dzień wolnego i pognałem do Rzeszowa, gdzie stanąłem do egzaminu. Wszystko skończyło się bardzo pomyślnie i zostałem magistrem wychowania fizycznego. A co do marzeń, to zobaczymy jak to się wszystko poukłada, ale wcale nie wykluczam, że w przyszłości będę chciał zrobić doktorat.

Tematu pracy chyba pan nie zapomniał?
Maciej DOMAŃSKI: – Oczywiście, że nie, tym bardziej że była ona ściśle związana z futbolem. Jej tytuł brzmiał: Wytrzymałość zawodników piłki nożnej w okresie przygotowawczym na przykładzie zespołu Puszczy Niepołomice.

Wychodzi więc na to, że to właśnie pan w całej ekipie Rakowa miałeś najlepiej rozpracowanych zawodników Puszczy przed premierowym starciem w lidze…
Maciej DOMAŃSKI: – Może nie do końca, ale coś tam o nich wiedziałem (śmiech).

W Niepołomicach chyba czuł się pan pod każdym względem bardzo dobrze. Pana zdaniem to było owocne dwa i pół roku?
Maciej DOMAŃSKI: – Rzeczywiście to był dla mnie udany czas. Nie mogę też złego słowa powiedzieć na temat współpracy z trenerem Tomaszem Tułaczem. Na boisku ustawiony zostałem na środku pomocy i byłem graczem kreującym grą. Bardzo mi to odpowiadało.

Wróćmy do edukacji od której zaczęliśmy. Doktorat to odległa perspektywa. A ta nieco bliższa to…
Maciej DOMAŃSKI: – Od października chcę zacząć studia podyplomowe, a właściwie mocno się do nich przymierzam. Chyba na uczelni w Katowicach, bo z Częstochowy jest blisko. Mam na oku dwa kierunki – „Menedżer w sporcie” lub „Przygotowanie motoryczne w grach zespołowych”.

Obrona pracy magisterskiej to nie było jedyne ważne wydarzenie w pana życiu w okresie wakacyjnym?
Maciej DOMAŃSKI: – Miałem prawdziwą kumulację tego wszystkiego. To fakt. Najpierw zmiana klubu, magisterium, ale 16 czerwca podjąłem chyba najważniejszą decyzję życiową. Ożeniłem się. Było wesele, po wszystkich uroczystościach wolny poniedziałek podarowany przez trenera i szybki powrót do klubu. Wakacji z żoną Kasią nie mieliśmy żadnych. Nawet teraz nie jesteśmy razem, bo żona do końca lipca pracuje. Dopiero od sierpnia zamieszkamy razem w Częstochowie. To będzie nasz początek wspólnego życia. Najważniejsze, że mentalnie jestem na to gotowy.

Czy również gotowy na sukcesy częstochowskiego Rakowa?
Maciej DOMAŃSKI: – Oczywiście, że tak. Mamy solidny zespół, który stać na walkę o najwyższe cel. Rozpoczęliśmy ligę od efektownej „trójki” i chcemy kontynuować taką skuteczność w następnych pojedynkach.

W inauguracyjnym spotkaniu Rakowa wspólnie z Miłoszem Szczepańskim i czeskim pomocnikiem Danielem Bartlem nadawaliście ton akcjom ofensywnym częstochowian. Przeciwnicy mogą się obawiać waszego tria?
Maciej DOMAŃSKI: – Takie było założenie i chyba nieźle nam się to udawało. A jestem przekonany, że stać nas na jeszcze więcej.

Dla pana gra za napastnikiem to nie żadna nowość…
Maciej DOMAŃSKI: – W trampkarzach, potem juniorach Stali Mielec biegałem na skrzydle. Ale gdy trafiłem już jako dorosły zawodnik do Siarki Tarnobrzeg, trener Włodzimierz Gąsior ustawił mnie na środku pomocy. I poczułem, że to jest właśnie to miejsce na boisku, które na mnie czekało. O Niepołomicach i trenerze Tułaczu już mówiłem. W Rakowie też dostałem tę samą rolę.

Sezon ligowy dopiero u progu, a Raków już uważany jest za jednego z faworytów rozgrywek na zapleczu ekstraklasy. Słusznie?
Maciej DOMAŃSKI: – Ja bym nie ekscytował się jeszcze tym wszystkim. Dopiero wystartowaliśmy. W sezonie każdy zespół będzie miał lepsze i gorsze okresy. Na boisku jeszcze sporo się wydarzy. Najważniejsze, żeby złapać pewną stabilizację. To jest najlepsza droga do walki o miejsca w czołówce.

Czy Częstochowę już pan zdążył zwiedzić?
Maciej DOMAŃSKI: – Dobre pytanie. Jeszcze mało dokładnie, bo po prostu czasu nie było. Ale gdy żona przyjechała poszliśmy oczywiście na Jasną Górę. I pomodliliśmy się, by wszystko nam się układało.