Maciej Domański. Z Rakowem po ostatni skalp

Maciej Domański, ofensywny pomocnik Rakowa jest przykładem na to, że można i warto marzyć. O czym? O grze jak równy z równym z poznańskim Lechem, o popisowych golach z rzutów wolnych i o debiucie w elicie tuż przed trzydziestką. Wszystko bowiem wskazuje, że i to marzenie pochodzącego z Rzeszowa piłkarza się spełni.

Brakuje najważniejszego

– Najwięcej czasu spędziłem w drugiej lidzie. Nawet na poziomie wyżej moje doświadczenie nie jest aż takie duże, bo to dopiero drugi sezon. Można więc powiedzieć, że marzę i czekam na ekstraklasę dość długo. W przeszłości świętowałem różne awanse, ale brakuje mi tego najważniejszego. Życie tak się układało, że nie dostałem szansy na znalezienie się w ekstraklasowym klubie. Widocznie sam muszę sobie wszystko wywalczyć. Los zaprowadził mnie do Częstochowy i mam nadzieję, że przede mną ostatnia runda na zapleczu ekstraklasy – mówi nam Maciej Domański. – Pucharowy mecz z Lechem pokazał, że jako zespół i indywidualnie jesteśmy w stanie nie tylko wyeliminować taki zespół, ale i dyktować warunki gry, być po prostu lepszym – dodaje.

Specjalność zakładu

Domański w prywatnym rankingu mecz z „Kolejorzem” ceni sobie wyżej nawet od niedawnego starcia w Jastrzębiu, gdzie zdobył dwie bramki, prowadząc Raków do zwycięstwa 5:1.

– Pod względem liczb to był najlepszy mecz i nawet po końcowym gwizdku miałem do siebie trochę pretensji, że nie skończyłem go z hat trickiem. Jeżeli jednak chodzi o samą grę, to lepiej zaprezentowałem się choćby z Lechem czy w lidze przeciwko Sandecji – wylicza.

W Jastrzębiu jednak pokazał jeden ze swoich talentów, czyli precyzyjne strzały z rzutów wolnych. – Często wykonujemy na treningach strzały, ale ja zostaję także po zajęciach dodatkowo oddaję od 30 do 50 uderzeń z dystansu. Można więc powiedzieć, że pracuję nad tym elementem. Akurat w Jastrzębiu dzień przed meczem ćwiczyłem rzuty wolne i większość wykonywałem z tego samego miejsca, z którego zdobyłem bramkę w meczu. Każda udana próba w trakcie meczu o punkty cieszy podwójnie i daje świadomość, że praca nie idzie na marne – opowiada Domański.

Nie spoczną na laurach

Rzuty wolne to tylko jedna z broni w arsenale lidera z Częstochowy. Zespól trenera Marka Papszuna jest piekielnie trudny do zatrzymanie pod wieloma względami.

– Uważam, że w każdym elemencie jesteśmy mocni. Potrafimy szybko przejść z obrony do ataku, dobrze wykonujemy stałe fragmenty gry. Nasze wyniki i przewaga w tabeli nie są dziełem przypadku – mówi pomocnik. Sytuacja w tabeli jest komfortowa, ale w szatni nikt nie zamierza poczuć się zbyt pewnie. – W klubie nie czujemy zbyt dużego ciśnienia. Wszyscy wiemy, o co walczymy i mamy komfort pracy. Nikt nie chce wybiegać za daleko. Skupiamy się na meczu w Opolu i na pucharowym spotkaniu z Wigrami. Chcemy wygrać oba i zakończyć w taki sposób udany dla nas rok – przyznaje były zawodnik m.in. Stali Mielec czy Puszczy Niepołomice.

– Od początku sezonu gramy fajną dla oka piłkę i pokazujemy, że jesteśmy dobrze przygotowani. Nasza pewność siebie wzrosła. Czujemy, że jesteśmy rozpędzeni. Zimą w spokoju popracujemy i mam nadzieję, że będziemy kontynuować taka grę. Na razie nie zadowalamy się tym, co mamy, bo chcemy więcej – zapewnia Maciej Domański, który w tym sezonie rozegrał 16 meczów, strzelił 5 goli i dołożył jedną asystę.