Zaskakujące pożegnanie w Rakowie Częstochowa

Maciej Kędziorek nie jest już asystentem trenera częstochowskiego Rakowa, Marka Papszuna. Kędziorek o odejściu z klubu zadecydował sam. Nikt go do tego nie zmuszał, nie było też sygnału, że z jego pracy nie byli zadowoleni działacze beniaminka ekstraklasy.

– Czy doszedłem do ściany w tym co robię? Nie chcę, żeby to tak zabrzmiało. To była tylko i wyłącznie moja decyzja. Nikt mnie z Rakowa nie zwalniał – zapewnia zainteresowany.

O odejściu Kędziorka mówiło się już od kilku dni. Oficjalnie informacja ta podana została przez klub dzisiaj, gdy drugi trener Rakowa spędzał święta z dala od Częstochowy, u swoich rodziców.   

Maciej Kędziorek zaczynał pracę w Rakowie w kwietniu 2016 roku. Z klubem z Limanowskiego najpierw wywalczył awans do I ligi, a następnie do ekstraklasy. W Częstochowie przez ten czas zdążył się mocno zakorzenić. Sprowadził rodzinę, jego dzieci rozpoczęły tu edukację. – Mocno się z Rakowem związałem. Na pewno zostawiam w nim cząstkę siebie. Wiedzą to wszyscy, którzy mnie znają  – przekonuje.

Kędziorek pomagał Markowi Papszunowi nie tylko prowadzić zespół. Był też specjalistą od stałych fragmentów gry. W swoim zeszycie zapisał ponad 140 różnych rozwiązań tego elementu futbolowego abecadła. Nie wszystkie udało się zrealizować na boisku. Część z nich wciąż czeka na wdrożenie. Pewnie już w innych okolicznościach. Kędziorek nie ma na razie żadnych propozycji pracy. Nie złoży także swojego akcesu zatrudnienia do jakiekolwiek innego klubu. – Czekam na rozwój wypadków – odpowiada. – Gdyby ktoś dostrzegł moją skromną osobę, byłoby bardzo miło.

W Rakowie na razie nie szukają następców Kędziorka.  To nowa sytuacja, z którą włodarze klubu będą musieli się zmierzyć w 2020 roku. Na razie wiadomo, że kierunku koreańskiego najpewniej nie obierze przymierzany do występów w tym kraju Sebastian Musiolik. Napastnik pozostanie w Częstochowie i do rundy rewanżowej będzie przygotowywał się z Rakowem.


Zobacz jeszcze: Jestem spokojny o nasz byt – mówi Marek Papszun