Maciej Mańka. Dzień po urodzinach

Obrońca GKS-u Tychy Maciej Mańka ma kilka powodów, żeby grać na najwyższym poziomie.


Dla Macieja Mańki ostatni dzień czerwca był specyficzny. Wczoraj bowiem obrońca GKS-u Tychy obchodził 31 urodziny, a jednocześnie finalizował przedłużenie umowy.

– Mimo wszystko to był piłkarski dzień jak co dzień, czyli z treningiem i przygotowaniem do meczu – mówi Maciej Mańka.

– Od kiedy gram w seniorskiej piłce nie zdarzyło mi się jednak jeszcze, żeby 30 czerwca trwały rozgrywki. Zwykle urodziny spędzałem już na urlopie. Najdłuższy do tej pory był mój pierwszy sezon w GKS-ie, do którego trafiłem z juniorów MOSM-u Tychy.

Dołączyłem do drużyny, w której grali Jarek… to znaczy obecny trener Jarosław Zadylak i Łukasz Kopczyk, czyli kolejny dzisiaj członek sztabu szkoleniowego GKS-u Tychy. Kończyliśmy go podwójnymi barażami o awans do II ligi i dopiero 18 czerwca 2008 roku, po zwycięstwie 2:0 w Koninie z Aluminium, mogliśmy świętować.

W pamięci zapisały się zresztą wszystkie awanse wywalczone z GKS-em, bo to jest mój klub. Pamiętam także oczywiście przeprowadzkę do Górnika Zabrze, do którego trafiłem 10 lat temu i w którym zadebiutowałem w ekstraklasie. Rozegrałem w niej 16 spotkań, ale ciągle mam nadzieję, że ten rozdział jeszcze nie został zamknięty.

Chcę wrócić na boiska najwyższej klasy rozgrywkowej z tyską drużyną. Podobno po trzydziestce przychodzi najlepszy czas dla piłkarza, bo organizm jest przygotowany do meczowych obciążeń, a w dodatku dochodzi doświadczenie. Najważniejsze jest to, że czuję się bardzo dobrze i koncentruję się na najbliższych występach.

13 lat temu

O tym, że Maciej Mańka jest ważnym ogniwem tyskiej drużyny, świadczy nie tylko 6 bramek zdobytych przez obrońcę w 27 występach obecnego sezonu. Dowodem na to jest także fakt, że bez problemu z prawej strony defensywy przeniósł się na lewą i jest pewnym punktem drużyny, która w 3 ostatnich meczach zdobyła 7 punktów oraz zbliżyła się do strefy barażowej.
– Pamiętam Maćka, jak przychodził 13 lat temu do pierwszej drużyny GKS-u z etykietką utalentowanego juniora – wspomina Jarosław Zadylak.

– W zespole MOSM-u Tychy był bramkostrzelnym pomocnikiem, a u nas został prawym obrońcą i terminował u boku Łukasza Kopczyka, Mariusza Masternaka i moim. W tamtych czasach rola obrońcy była trochę inna, bo defensywa koncentrowała się głównie na obronie, ale w dzisiejszym futbolu boczny obrońca pełni często rolę drugiego skrzydłowego. Maciek ma to w swojej piłkarskiej naturze i cieszę się, że taki zawodnik gra w GKS-ie na pozycji, która kiedyś należała do mnie. Ważne jest to, że „Maniol” jest w naszej drużynie, bo jest jej potrzebny jako tyszanin, chłopak stąd i wartościowy człowiek.

W połowie drogi

Maciej Mańka ma jeszcze jeden powód, żeby swój najlepszy jak do tej pory sezon zakończyć w dobrym humorze. Po strzeleniu gola Stali Mielec 14 czerwca włożył piłkę pod koszulkę, ogłaszając, że niebawem zostanie ojcem.


Przeczytaj jeszcze: Komentarz Sportu. Płyń i płoń


– Na razie jesteśmy w połowie drogi – dodaje Maciej Mańka.

– Z tego, co widać na zdjęciach USG, z brzucha Agnieszki jest szansa, że to będzie piłkarz. Najważniejsze jest jednak to, żeby nasze dziecko było zdrowe. Bramkę już dostało w prezencie, ale myślę, że to wcale nie był koniec mojego strzelania. Tym bardziej że po ostatnich meczach, których wyniki odbudowały atmosferę w szatni, znowu mierzymy wysoko.

Wiedzieliśmy, że nasz zespół stać na walkę wysokie miejsce, ale przekonaliśmy się też, że jesteśmy w stanie dobrą grę zamienić na punkty. Dzięki temu jesteśmy w sytuacji, w której wszystko zależy od nas. Przygotowujemy się do spotkania z drużyną z Niecieczy, pamiętając szalony mecz z października, przegrany przez nas 3:4.

Trzy razy prowadziliśmy, ale w końcu po golu ze spalonego, Bruk-Bet Terlamica zgarnął komplet punktów. Oczywiście, tamten mecz to już historia, a dzisiaj obydwa zespoły wyglądają inaczej, ale wspominając tamto spotkanie, uświadamiamy sobie, że trzeba być przygotowanym na wszystko. Mamy przecież tyle samo punktów, a stawką jest wejście do szóstki.

Dlatego od pierwszego do ostatniego gwizdka musimy być skoncentrowani, bo o wyniku czasem może zadecydować jedna sytuacja. Jako obrońca, obojętnie czy gram na prawej, czy na lewej stronie, przede wszystkim myślę o zabezpieczeniu dostępu do swojej bramki. Kiedy jest jednak okazja, to włączam się też do ataku, bo w filozofii naszej gry jest chęć wygrywania, a do tego potrzebne są strzelone gole.

Idea sportu

GKS ma ich już w tym sezonie 53. Pod tym względem tyszanie są najlepszym zespołem I ligi, ale samo zdobywanie bramek to za mało, żeby liczyć się w walce o najwyższe pozycje w tabeli.

– Przeszło mi to przez myśl, gdy w sobotnim meczu w Grudziądzu, prowadząc 3:0, straciliśmy gola – wyjaśnia Maciej Mańka.

– Wszystko skończyło się jednak dobrze. Mam więc nadzieję, że to, co potraciliśmy w dziwnych okolicznościach jesienią, teraz do nas wraca. A wraca też… do Tychów Mateusz Grzybek, ale jako rywal. Przez kilka ostatnich sezonów był naszym zawodnikiem i nadal jest bardzo dobrym znajomym. Możemy się na murawie spotkać twarzą w twarz, ale dla mnie gra przeciwko dobremu znajomemu to nic nowego, bo przez te 13 lat gry w seniorach poznałem wielu zawodników. Na boisku rywalizujemy, a po meczu nadal jesteśmy kolegami, bo taka jest idea sportu.


Fot. Dorota Dusik