Maciej Mańka: Jesteśmy grupą ambitnych ludzi

 

Z jakimi oczekiwaniami przystępował pan do tego sezonu?
Maciej MAŃKA: – Chciałem wywalczyć miejsce w pierwszym zespole i utrzymać go do końca rundy, grając wszystko od deski do deski. Nie chciałem być dodatkiem do drużyny, tylko czuć się jednym z jej liderów, jak na zawodnika z moim stażem przystało. Prawie się udało, bo tylko kartki pokrzyżowały mi ten plan. Raz musiałem zejść z boiska po drugiej żółtej kartce, a jeden mecz musiałem opuścić pauzując po czwartej.

A jaki cel postawiony został przed drużyną?
Maciej MAŃKA: – Nie było konkretnego zadania typu – macie zająć 4. miejsce. Jednak z racji tego, że jesteśmy grupą ambitnych ludzi, to chcemy wygrywać każdy mecz, a to znaczy walkę o najwyższe miejsca w tabeli. Zobowiązuje nas do tego personalny skład, styl gry preferowany przez trenera oraz sztab szkoleniowy.

Jest pan zadowolony ze swojego dorobku strzeleckiego?
Maciej MAŃKA: – Swojego i drużyny, która ma najlepszy dorobek w lidze. To, że Łukasz Grzeszczyk, który jest naszym kapitanem i liderem nie tylko na boisku, ale także w szatni, znajduje się na czele klubowej listy strzelców można uznać za normę, ale mój dorobek to rekord życiowy. Zdobyłem pięć bramek. Trener nas zachęca, żeby próbować, więc próbowałem i nie były to gole w stylu wpychanym. Jedną bramkę zdobyłem głową, dwie prawą nogą i dwie lewą, która też okazała się moją mocną stroną i miałem dużą satysfakcję. W dodatku trzy gole były efektowne, więc jest się z czego cieszyć, ale nie do końca…

Czego brakuje?
Maciej MAŃKA: – Punktów. Nasz dorobek, oceniając styl gry, powinien być większy. Indywidualne błędy, a czasem przypadek spowodowały, że mamy mniej punktów niż powinniśmy mieć. Efektowna gra nie zawsze dawała zwycięstwa, na które z przebiegu gry zasłużyliśmy. Dlatego za swój najlepszy mecz w rundzie jesiennej uznaję spotkanie ze Stomilem Olsztyn i nie dlatego, że strzeliłem w nim gola, wykorzystując sytuację sam na sam, ale dlatego, że wygraliśmy 1:0. Nie straciliśmy gola i to jedno trafienie dało całą pulę i pełną radość.

Ofensywa w moich zadaniach boiskowych jest tylko dodatkiem i choć strzelanie goli daje wielką przyjemność, to rozliczany jestem z tego, co wpada do naszej bramki, a tego było za dużo.

Który mecz z rundy jesiennej zapamiętał pan najlepiej?
Maciej MAŃKA: – Lubię wspominać to, co miłe, więc o Olimpii Grudziądz i Radomiaku nie będę pamiętał. Natomiast z ligowych spotkań zwycięstwo z Miedzią Legnica dało wielką satysfakcję, a pucharowa wygrana z ŁKS-em Łódź pokazała, że jesteśmy na dobrej drodze. Możemy wygrywać z mocnymi drużynami, bo zarówno pod względem siły i umiejętności piłkarskich nie ustępujemy im. Dlatego udamy się na urlopy z uczuciem niedosytu, a wrócimy do pracy ze świadomością, że wiosną będziemy się chcieli włączyć do walki o awans do ekstraklasy.

 

Na zdjęciu: Maciej Mańka, choć obrońca, był czołowym snajperem GKS-u Tychy.