Magiera: Nikogo jeszcze nie skreślamy

Jakub KUBIELAS: Mecz z Ukrainą był szóstym pańskim spotkaniem w roli selekcjonera reprezentacji. Czy oceni go pan w kategoriach najlepszego występu pańskich podopiecznych?

Jacek MAGIERA: – Trudno powiedzieć. Na pewno będziemy go oglądać i analizować. Na pewno było to spotkanie, które miało różne fazy. Były momenty, kiedy graliśmy bardzo dobrze, ale też za szybko traciliśmy piłkę po odbiorze i nie potrafiliśmy na to zareagować. Kiedy szybko zmienialiśmy stronę, to stwarzaliśmy sobie sytuacje. Ale gdy tego brakowało – był chaos i nie było płynności w grze.

Gdy graliśmy szybko, było super. Ale kiedy wprowadzaliśmy piłkę wolniej, to było bardzo źle. Bywało, że trzy minuty graliśmy świetnie, Siedem minut bardzo słabo, dziesięć kolejnych minut bardzo dobrze, a następny kwadrans był nijaki. Dziś jesteśmy na takim etapie, że budujemy płynność. Wiemy, że przed nami bardzo dużo pracy, ale jesteśmy optymistami. Widzimy progres. Jeżeli chodzi o budowanie i organizację gry, to można powiedzieć, że spotkanie z Ukrainą było najlepsze w naszym wykonaniu.

Graliśmy z bardzo wymagającymi przeciwnikami. W wielu przypadkach mierzyliśmy się ze starszymi od siebie zespołami, a różnica między dziewiętnasto, a dwudziestolatkiem jest bardzo widoczna. Nie ma jej, kiedy 30-latek gra z 31-latkiem. Cały czas się tego uczymy. Po analizach GPS-ów widzimy, że coraz lepiej biegamy, wytrzymujemy fizycznie i potrafimy nawet narzucić swój styl gry. Zawodnicy cały czas muszą wymagać od siebie jeszcze więcej.

Szansę w tym meczu dostał miejscowy zawodnik, Kacper Kostorz. Jak pan ocenia postawę piłkarza Podbeskidzia?

Jacek MAGIERA: – Jestem bardzo zadowolony z jego występu. Zrobił to, co do niego należało. Chcieliśmy, aby wykorzystał swoją szybkość i swobodę w dryblingach, bo takie atuty niewątpliwie posiada. Kilka jego zagrań było na bardzo wysokim poziomie. Dobrze wkomponował się zespół. Mieliśmy na niego taki plan, aby zagrał kilkanaście minut. Ostatecznie jednak zagrał nieco więcej, z niewątpliwą korzyścią dla zespołu. Kacper przyczynił się do tego, że nasza narodowa reprezentacja wygrała. Z tego należy się cieszyć.

Generalnie dwie, trzy zmiany, które zrobiliśmy wniosły dużo pozytywów w naszą grę. Dobre wejście z ławki zaliczył też Bartek Slisz, który odebrał mnóstwo piłek i kilka razy świetnie zagrywał do przodu. Od tego momentu graliśmy lepiej.

Czy Tymoteusz Puchacz, piłkarz GKS-u Katowice, który był wyróżniającą się postacią na boisku, to materiał na lidera pańskiego zespołu już w kontekście mistrzostw świata?

Jacek MAGIERA: – W meczu z Ukrainą wielu zawodników zagrało na swoim wysokim poziomie i realizowali to, co do nich należało. Nie może być tak, że jeden zawodnik ma ciągnąć zespół. W ten sposób niczego nie osiągniemy. W każdej formacji potrzebujemy jednak liderów. Zawodników, którzy wezmą na siebie ciężar gry. Musze przyznać, że w poniedziałek tak było.

Janek Sobociński bardzo dobrze zaprezentował się na środku obrony. Serafin Szota, który przeszedł na prawą stronę defensywy po kontuzji Jakuba Bednarczyka, również wniósł dużo dobrego. Adrian Stanilewicz rozegrał kapitalne zawody, jeżeli chodzi o realizację zadań taktycznych. Marcel Zylla, z minuty na minutę, grał coraz lepiej. To zawodnik, który był z nami zaledwie kilka dni, a przecież potrzeba czasu, żeby przyswoił sobie wszystkie schematy. Do mundialu nie pozostało już zbyt wiele czasu. Każda chwila, którą spędzamy na treningu i podczas meczów, jest dla nas bezcenna.

Podczas listopadowego zgrupowania jeden z bramkarzy, Marcin Bułka, nie zagrał ani minuty. Wiemy doskonale, że jest zawodnikiem Chelsea i czy jego pozycja w pańskiej kadrze jest na tyle niepodważalna, że postanowił pan dać szansę innym?

Jacek MAGIERA: – W pierwotnym planie meczu z Ukrainą nie było. Został załatwiony praktycznie w ostatniej chwili. Szukaliśmy przeciwnika spoza Europy, ale nie było takiej możliwości. Ostatecznie udało się jednak zagrać z bardzo mocnym rywalem. Plan był taki, aby Bułka i Radosław Majecki zagrali po dwa pełne mecze we wrześniu i w październiku.

Tak też się stało. Marcin z Włochami i Holandią, a Radek ze Szwajcarią i Czechami. Zdecydowałem, że Majecki zagra z Portugalią, a mecz z Ukrainą przeznaczyłem dla Miłosza Mleczki i Karola Niemczyckiego, który dołączył do nas na tym zgrupowaniu. Marcin Bułka o tym wiedział. Chcieliśmy, aby zespół cały czas był ze sobą, aby budował się duch drużyny, bo to jest bardzo ważne. Chcemy jednak mieć zawodników ze sobą, a rywalizacja cały czas trwa. Wiemy, że dla młodego piłkarza pół roku, to ogrom czasu.

Zobaczymy, jak potoczą się ich losy. Teraz Marcin jest w Chelsea, Radek zaczął grać w Legii, Miłosz jest podstawowym graczem Puszczy Niepołomice, a Karol coraz śmielej puka do wyjściowego składu w holenderskiej Bredzie. Jeżeli chodzi o całokształt, to z postawy wszystkich bramkarzy jestem zadowolony.

Wiosną, a konkretnie pod koniec marca, odbędzie się ostatnie zgrupowanie przed tym, kiedy ogłosi pan kadrę na mistrzostwa świata. Jak wyglądają Wasze plany i w jakim stopniu kadra na mundial jest już klarowna?

Jacek MAGIERA: – Zbliżamy się do tego, aby ta kadra była coraz bardziej stabilna. Zmiany są nieuniknione, przecież nie jest tak, że na każde zgrupowanie powoływani są ci sami zawodnicy. Cały czas szukamy i będziemy szukać zawodników, którzy mogą być wzmocnieniem dla naszego zespołu. Trzon drużyny już jest. W marcu zagramy dwa wymagające mecze, z Anglią i z Niemcami. Znowu zmierzymy się ze starszymi od siebie zespołami.

Na razie nie wybiegam zbyt daleko w przyszłość i nie powiem kto będzie powołany. Wszystko będzie zależało od tego, jak zawodnicy będą pracować w klubach. Niektórzy są w takiej sytuacji, że niestety nie grają. Między październikiem, a listopadem mieliśmy w tym zespole takich zawodników, którzy nie zagrali nawet minuty w swoich klubach. Mieliśmy takich, którzy zagrali… cztery minuty. To jest niedopuszczalne, aby na takim poziomie rywalizować o miejsce w drużynie na mistrzostwa świata. Trzeba grać.

Piłkarze, w jakiś sposób, muszą doprowadzić do tego, aby więcej czasu spędzać na boisku, bo w przeciwnym wypadku nie ma szans na rywalizację na dużej intensywności.

Jak liczna jest grupa, którą obserwujecie w kontekście powołań na mistrzostwa świata?

Jacek MAGIERA: – Na pewno nie jest tak, że mamy 40-50 zawodników, spośród których powołamy drużynę na mistrzostwa świata. Na ostatnim zgrupowaniu było 22 zawodników, w tym 4 bramkarzy. Na mundial zabierzemy 23 graczy, w tym 3 golkiperów.

Nie było tym razem z nami kilku zawodników, którzy mieli być powołani. Jak np. Sebastian Walukiewicz z Pogoni Szczecin, który doznał kontuzji. Nie było Adriana Benedyczaka, rocznik 2000, który wcześniej był naszym podstawowym zawodnikiem, ale „oddałem” go trenerowi Dariuszowi Gęsiorowi na turniej eliminacji mistrzostw Europy U-19. Do dyspozycji Czesława Michniewicza pozostawał Sebastian Szymański z rocznika 1999, a awans do mistrzostw Europy tego zespołu jest korzyścią dla nas wszystkich.

Obserwujemy też m.in. Mateusza Bogusza z Ruchu Chorzów, rocznik 2001, który gra regularnie. Nikogo nie skreślamy. Kacper Michalski z Górnika Zabrze również jest w orbicie naszych zainteresowań. Potrzebujemy takich zawodników, którzy będą dawali jakość.

Trzeba pamiętać też o zawodnikach kontuzjowanych, jak np. Mikołaj Kwietniewski, który zerwał więzadła krzyżowe. Podobnie, jak Wojciech Hajda z Górnika. Najważniejsze dla nich będą najbliższe 2-3 miesiące. Wtedy będziemy mogli powiedzieć więcej o tym, kto może być w tej reprezentacji.

 

Na zdjęciu: Jacek Magiera po meczu z Ukrainą w Bielsku-Białej był zadowolony. Również ze zmiany, jaką dał piłkarz Podbeskidzia, Kacper Kostorz.