Major League Soccer. Skok do przodu

 

Adam Buksa i Jarosław Niezgoda wybrali grę w Major League Soccer. Czy to dobry kierunek dla młodych wciąż zawodników, którzy zdecydowali się wyjechać z ekstraklasy?

Fot. Paweł Jakskółka/PressFocus

Robert WARZYCHA: – To, z pewnością, kierunek ciekawy. Zarówno pod względem sportowym, jak i życiowym. Egzystencji w Stanach Zjednoczonych nie można porównać nawet z krajami zachodniej Europy. Dla kogoś, kto nigdy tu nie mieszkał, to inny świat. Trudno to wypośrodkować. Wiadomo, że każdy młody piłkarz wyjeżdżający z ekstraklasy chciałby do Włoch, Niemiec, Anglii czy Hiszpanii. To przecież większy prestiż, możliwość gry w europejskich pucharach. W Lidze Mistrzów. Niemniej jednak cały czas widać, że amerykańskie klubu się rozwijają i szukają na europejskim rynku, kusząc młodych, uzdolnionych zawodników. Kiedyś było tak, że do USA przyjeżdżali piłkarze grubo po trzydziestce. Teraz tak jest, ale tylko w przypadku wielkich gwiazd, jak Zlatan Ibrahimović.

Kiedyś pan, Piotr Nowak, czy Roman Kosecki, właśnie w takim wieku wyjeżdżaliście do MLS. Teraz ściąga się tam młodych Polaków. To znak czasu?
Robert WARZYCHA: – Zdecydowanie, a ponadto dowód na to, że amerykańska piłka nadal bardzo dobrze się rozwija. Dziś kluby nie boją się inwestować kwot rzędu 4 czy 5 mln euro za Buksę i Niezgodę. Warto skonfrontować te kwoty z tym, za jakie odchodzi do Włoch Arkadiusz Reca, albo Karol Linetty. Były na podobnym poziomie, a nawet niższe. Dziś klub MLS jest w stanie zapłacić za danego zawodnika takie pieniądze, jak przeciętny, czy też słabszy klub mocnej europejskiej ligi. Oczywiście do finansowych europejskich potentatów amerykańskim klubom jest jeszcze bardzo daleko.

Chyba niezłą reklamę polskim piłkarzom zrobił w poprzednim sezonie Przemysław Frankowski, którzy dobrze spisywał się w barwach Chicago Fire?
Robert WARZYCHA: – Na pewno ten pierwszy rok był dla niego trudny. Właśnie ze względu na to, że w Ameryce inaczej się żyje, a co za tym idzie, rozgrywki piłkarskie inaczej funkcjonują. Musiał przyzwyczaić się chociażby do dalekich podróży. Pomiędzy Chicago, a Kalifornią, są dwie godziny różnicy. Frankowski sobie jednak poradził. Pokazał, że z MLS można trafić do reprezentacji Polski, był jednym z wyróżniających się zawodników. Osobiście chciałbym, aby do Fire trafił jeszcze jeden Polak. Wtedy obu było łatwiej. Sądzę, że kolejny sezon w wykonaniu Przemka będzie jeszcze lepszy. Do pewnych rzeczy już się przyzwyczaił.

Jarosław Niezgoda wyjeżdża do USA jako czołowy strzelec ekstraklasy. To, zachowując wszelkie proporcje, raczej mocna karta przetargowa.
Robert WARZYCHA: – Niezgoda brylował w naszej lidze i jestem przekonany, że dla drużyny Portland Timbers będzie sporym wzmocnieniem. Choć trzeba zaznaczyć, że trafia do bardzo dobrej drużyny, która ma spore aspiracje. Zawodnik ten może podnieść zarówno poziom zespołu, jak i swój.

Czym różni się dzisiejsza MLS od tej, do której trafił Robert Warzycha prawie ćwierć wieku temu?
Robert WARZYCHA: – Wszystkim. A najbardziej infrastrukturą. Kiedy tutaj przyjechałem graliśmy na Ohio Stadium, obiekcie dla futbolu amerykańskiego, który mógł pomieścić 110 tysięcy kibiców. Nawet, kiedy na nasze mecze przyszło 25-30 tysięcy ludzi, to wyglądało to, jakby byli kroplą w morzu. Pamiętam też, że dzwoniono po koledżach, aby znaleźć dla nas miejsce, gdzie moglibyśmy odbyć trening. A sztab szkoleniowy tworzyło dwóch trenerów. A gdzieniegdzie był trener bramkarzy. Teraz jest zupełnie inaczej. Zespoły grają na typowo piłkarskich stadionach, a każdy klub, który chce przystąpić do MLS, musi takim obiektem dysponować. Są bardzo dobrze rozwinięte bazy szkoleniowe. A sztaby szkoleniowe tworzy po kilkunastu trenerów. Kluby dysponują wysokimi i stabilnymi budżetami. W ciągu niemal 25 lat MLS wykonała ogromny skok do przodu.

W Europie liga ta, ze zrozumiałych względów, nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem. A jak ocenia pan jej poziom? Np. z którą ligą europejską można porównać MLS?
Robert WARZYCHA: – O porównanie jest bardzo trudno, a poziom jest coraz wyższy. Ogromny wpływ na to mają odważne decyzje o zatrudnianiu zagranicznych szkoleniowców. Kiedyś w MLS pracowali trenerzy z koledżów. Dziś przyjeżdżają doświadczeni ludzie z różnych stron świata i bardzo dużo wnoszą.

Czym dziś zajmuje się Robert Warzycha, który w sierpniu 2015 zakończył pracę w Górniku Zabrze?
Robert WARZYCHA: – Cały czas pracuję jako trener w szkółce piłkarskiej. Najważniejsze jest dla mnie to, że jestem w domu. Z rodziną. Chociaż… trochę brakuje mi polskiej piłki. Tej ligowej adrenaliny. Ale z drugiej strony trzeba zadbać o siebie.

 

Na zdjęciu: Przemysław Frankowski, dobrymi występami w Chicago Fire, zrobił polskim piłkarzom w USA niezłą reklamę.