Małe łyżeczki Ewy Swobody

– Biegałam już wcześniej trochę szybciej, ale myślę, że wrócić na ten podobny poziom po kilku latach to chyba bardziej satysfakcjonujące niż 11,12 za juniorki. Przed startem czułam się bardzo dobrze, byłam zmotywowana, może dlatego, że startowałam na swojej ziemi. Cieszę się z tego wyniku bardzo. Rok, dwa lata temu mogłam o tym marzyć. A teraz jestem coraz bliżej rekordu życiowego i biegania poniżej 11 sekund – zauważyła 22-letnia sprinterka z Żor.

Zawsze podkreśla, że dobrze biega się jej na bieżni Śląskiego, którego zresztą jest ambasadorką. – Mogłabym startować tu co tydzień, ale pewnie szybko by się to przejadło i nie byłoby tak fajnie jak teraz. Super, że jest taki obiekt pół godziny drogi od Żor, gdzie mojego obiecanego stadionu chyba nigdy nie będzie. Cieszę się jednak, że możemy pokazać, że na Śląsku może być coś super. Może kibiców mogło być nieco więcej (oficjalnie było 14 tysięcy – przyp. red.), pewnie odstraszył ich deszcz, który spadł przed mityngiem, ale potem na pewno żałowali, bo była super pogoda – podkreśliła Swoboda.

Lekkoatletka AZS AWF Katowice ustanowiła rekord memoriału Kusocińskiego i pobiła liczący sobie pół wieku rekord Polski U23 – obydwa najlepsze wyniki należały dotąd do Ireny Szewińskiej (11,22 z 1976 roku i 11,18 z 1968).

Wynik 11,18 jest nie tylko lepszy niż minimum na mistrzostwa świata w Dausze, ale także daje podopiecznej Iwony Krupy prowadzenie w tabelach europejskich do lat 23. Swoboda będzie zdecydowaną faworytką mistrzostw Europy U-23, które za miesiąc odbędą się w Szwecji.

– Trzy miesiące? Nie chcę myśleć na razie o Katarze. Nastawiam się bardziej na młodzieżowe mistrzostwa Europy, w których chciałabym obronić złoty medal. Najbardziej chciałabym być zdrowa do października, żeby wywalczyć coś, na czym najbardziej mi zależy – zadeklarowała Swoboda.

Ewa Swoboda i Justyna Święty-Ersetic ambasadorkami

Swoboda zdaje sobie sprawę, iż może jeszcze trochę w swoim bieganiu poprawić. – Start wyszedł średnio, końcówka była mocna, nie odpuściłam. Na pewno coś jeszcze można skorygować, może nie wielkimi krokami, ale małymi łyżeczkami, żeby dojść do celu, jaki przed sobą postawiłam – zapowiedziała Ewa Swoboda.

Jeszcze niedawno, po nieudanym starcie w ubiegłorocznym Pucharze Świata, zastanawiała się nad zakończeniem kariery. Dziś tryska uśmiechem, widać pozytywną przemianę w jej nastawieniu. – Pewność siebie, takiego kopa, dały mi wyniki w hali. Nie sądziłam, że mogę biegać 7,08, że mogę wygrać cykl World Indoor Tour, że mogę być najszybsza w mistrzostwach Europy. Wiem, że 60 metrów to nie sto i wiele razy słyszałem, że nie jestem stworzona, aby biegać na stadionie, ale to powoli chyba jakoś się dzieje – stwierdziła.

Przed startem zazwyczaj przykłada palec do ust – jakby chciała przekazać niektórym osobom, żeby były cicho. – Bardziej chodzi o to, żeby było cicho na starcie, bo bywa, że jest szum. Zresztą każdy może na swój sposób interpretować to, co pokazuję – uśmiecha się.

 

Na zdjęciu: Ewie Swobodzie znów chce się marzyć…

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ