Mały wielki wojownik

Gdy w poniedziałek pomocnik Piasta dwukrotnie był wywoływany na scenę, żeby odebrał statuetki – był mocno przejęty. Tak bardzo, że odmówił rozmowy w języku hiszpańskim, bo to po angielsku miał już przygotowane kilka zdań. – Ta moja nagroda jest też waszą – powiedział Joel Valencia, kierując wzrok w stronę drużyny i trenerów gliwiczan. Choć liczby, gole i asysty nie pokazują, jak dobry był to dla niego sezon, to jednak nagroda MVP ekstraklasy jest klamrą, nagrodą za wcześniejsze lata.

Biednie ale z miłością

Jak rodzisz się w malutkiej wiosce, takiej jak Cabuyal, niedaleko wybrzeża Pacyfiku i opodal masz dżunglę, niczym z filmów przyrodniczych, to trudno wyobrazić sobie, że będziesz grał w piłkę na pięknych stadionach i będziesz zarabiał całkiem przyzwoite pieniądze. Joel Valencia o tym jeszcze nie marzył, ale był szczęśliwy jako dziecko, choć codzienne życie różami usłane nie było. – W Ekwadorze mieszkałem do siódmego roku życia. Wtedy wydawało mi się, że miałem idealne dzieciństwo, ale kiedy wróciłem tam po latach, zobaczyłem, że wyobraźnia mnie oszukiwała. Pamiętałem życie w olbrzymim domu, jakby to był pałac. Obraz zmienił się po powrocie do wioski. Nie pamiętałem, że żyliśmy w takiej biedzie. Jednak co dziecku potrzebne do szczęścia? Nie przejmuje się rzeczywistością, nie ma znaczenia to, co materialne. Wychowałem się jednak w Europie i zobaczyłem inny poziom życia – wspomina Joel, którym zajmowali się dziadkowie.

– Wziąłem od nich nazwisko, wychowali mnie, bo mama urodziła mnie, kiedy była bardzo młoda. Miała czternaście lat i zaraz po moim urodzeniu zachorowała. Po latach dziadek wyjechał za pracą do Hiszpanii. Potem wrócił po mnie i babcię – mówi.

W taki oto sposób zamknął się jeden etap życia Valencii, ten ekwadorski. Otworzył się kolejny, europejski, hiszpański, który całkiem dobrze się zapowiadał.

Grał z Realem

Valencia zamieszkał w Saragossie i tam też zaczął poważniej kopać piłkę i uczyć się tego fachu. Najpierw były zespoły juniorskie Realu Saragossa, aż nadszedł ten jeden, jedyny mecz. Joel, mając 16 lat i 9 miesięcy zadebiutował w Primera Division; w meczu z… Realem Madryt. Obecny piłkarz Piasta wszedł na boisko przy stanie 0:4, a mecz skończył się 0:6. Więcej już nie zagrał, broniąc barw rezerw Realu Saragossa. Później były jeszcze rezerwy Malagi i UD Logrones. Valencia grał regularnie, ale goli strzelał jak na lekarstwo. Dokładnie po jednym na sezon…

– Joel zapowiadał się bardzo dobrze. Był uznawany za spory talent. Grał w reprezentacji Hiszpanii do lat 17 i w ekwadorskiej do lat 20. Szybko zadebiutował w lidze hiszpańskiej. Potem jednak coś poszło nie tak – opowiada nam Julio Vacacela, ekwadorski dziennikarz, który specjalizuje się w młodzieżowym futbolu. – Co dokładnie? Myślę, że wielki świat piłki otworzył się przed nim bardzo szybko i chyba za szybko. Real Saragossa do końca nie miał pomysłu i planu na Joela. Nie dawał grać w pierwszym zespole, ale też nie chciał go sprzedawać. Klub borykał się ze swoimi problemami, a on stracił cenne 2-3 lata swojej kariery – dodaje Vacacela, mieszkający na co dzień w Danii.

Wydarzenie kolejki. Poskromiony hegemon

Piast wybawieniem ze Słowenii

W końcu Joel mógł ruszyć w świat, a konkretnie w Europę, zostawiając za sobą hiszpański dom. Wybór padł na słoweński klub FC Koper. I był to błąd. – Co prawda poznałem tam świetnych ludzi, ale… spadła na mnie plaga nieszczęść – wspomina mistrz Polski. Przez wiele miesięcy nie otrzymywał wypłat, a od swojej wirtualnej pensji musiał odprowadzać 40-procentowy podatek. W dodatku miał problem z kontuzjami, a leczyć musiał się sam, bo fizjoterapeuci powiedzieli, że za darmo nie będą mu pomagali. W końcu jednak pojawiła się szansa zmiany otoczenia.

W Gliwicach los się odwrócił. – Dziękuję wszystkim ludziom z Piasta, że mi zaufali i pozwolili znów cieszyć się piłką – mówi pomocnik.

Początki jednak do łatwych nie należały, bo nie dość, że Joel nie znał języka, to jeszcze musiał przystosować się do nowych warunków. Także tych sportowych. Styczeń 2018 roku. Hiszpania. Piast na zimowym obozie gra sparing z CSKA Moskwa, wicemistrzem Rosji. Gliwiczanie spisują się nieźle (mecz skończył się wynikiem 0:0), a Valencia pojawia się na boisku w 46 minucie. W jednej z akcji podaje ze skrzydła do jednego z kolegów, ale Rosjanie łatwo przechwytują piłkę i wyprowadzają groźną kontrę. „Joel!” – krzyczy ze zdenerwowany Waldemar Fornalik, który wie, że dopiero musi oszlifować ten ekwadorski diament. Kluczowa będzie zmiana pozycji, z boku na środek pomocy. Wreszcie Valencia pokazuje swoje atuty, drybling, ruchliwość i nieprzewidywalność. Obrońcy mają z nim problemy, a koledzy z drużyny trochę więcej miejsca pod polem karnym.

Po końcowym gwizdku meczu z Lechem Poznań, który dał Piastowi mistrzowski tytuł, rozradowany Valencia wskakuje „na barana” na trenera Fornalika. Obaj wiedzą, jak długą drogę przeszli. – Polska dała mu szczęście. Wszyscy mu pomagali od samego początku. Widać, że dobrze czuje się w Gliwicach. – to jeszcze raz opinia Julio Vacacela.

Ekwadorczyk z hiszpańskim paszportem jest lubiany przez całą drużynę. Patryk Dziczek uczy go polskich słówek, wkręcając go czasami w różne zabawne sytuacje. W hotelowych pokojach podczas grupowań Joel mieszka z Duńczykiem Mikkelem Kirkeskovem. Mateusz Mak lubi wrzucać w mediach społecznościowych filmiki z Joelem, który albo śpiewa latynoskie piosenki alboy tańcz.

Jaka czeka go przyszłość?

Nic dziwnego, że po takich dokonaniach, udanym sezonie oraz wyróżnieniach, padają dwa ważne pytania: czy Joel odejdzie do większego klubu i czy dostanie powołanie do reprezentacji Ekwadoru? Zacznijmy od tego drugiego. Już jesienią tamtejsze media spekulowały, że pomocnik Piasta znalazł się w kręgu zainteresowań dorosłej kadry. – Na razie jest jeden problem i jedna przeszkoda. Obecny selekcjoner Hernan Dario Gomez nigdy nie powołał piłkarza z podwójnym obywatelstwem. Nie lubi także powoływać kogoś spoza swojej stałej i szerokiej grupy. Dlatego nie ma szans na powołanie na turniej Copa America – mówi nam ekwadorski dziennikarz. – Gomez ma jednak po Copa America zakończyć pracę z kadrą Ekwadoru i to świetna wiadomość dla Joela. Sądzę, że jesienią może liczyć na powołanie – zaznacza Vacacela.

A teraz kwestia transferu. Umowa Valencii z Piastem obowiązuje do lata 2021 roku. Dzięki temu tylko bardzo dobra albo wręcz wyśmienita oferta mogłaby skłonić działaczy gliwiczan do sprzedania tego gracza. 24-latek może pokazać się teraz w europejskich pucharach, dzięki czemu jego wartość jeszcze wzrośnie. – Myślę, że Joel jest gotowy do następnego kroku, ale… wcale nie musi robić go już teraz. Jest szczęśliwy w Piaście i wie, że jeszcze może się tam rozwinąć. Dlatego być może stanie przed trudnym wyborem. Opuszczenie miejsca, gdzie jest mu tak dobrze byłoby błędem – uważa dziennikarz z Ekwadoru.

 

Na zdjęciu: Joel Valencia pomocą trenera Waldemara Fornalika, może nie dosłownie, dojechał do miejsca, o którym chyba nawet nie marzył.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ