Mama Kamila Glika prostuje

Najbliżsi naszych piłkarzy na miejscu w Doha dopingują naszych reprezentantów Polski. Jak się okazuje nie zawsze jest to łatwe…


Pani Grażyna Glik prostuje informacje, które pojawiają się w niektórych mediach, że niby miała „starcie” z ochroną, podczas meczu z Meksykiem na Stadionie 974 w Doha. Chodziło o powieszenie biało-czerwonej flagi. O co chodzi? Niektóre media napisały, że pani Grażyna razem z teściową naszego reprezentacyjnego obrońcy, wniosły na obiekt polską flagę z napisem Jastrzębie-Zdrój, którą potem chciały powiesić. Już po kilku minutach ochrona nakazała jej zdjęcie flagi, bo znalazła się w miejscu, w którym, według wytycznych FIFA, nie mogła. „Dyskusja chwilę trwała, ale niestety ochrona pozostała nieugięta” – czytamy choćby w „Fakcie”.

Pani Grażyna, który jest w Doha z najbliższymi Kamila Glika, który kilka dni temu rozegrał przecież swój setny mecz w narodowych barwach, z synową Martą, dwójką wnuczek, Victorią i Valentiną oraz mamą żony naszego defensora Marzanną Jakubaszek, z którą zresztą oglądała spotkanie, skontaktowała się z nami.

– Nic nie jest zgodne z prawdą, co tam napisano. Obie z mamą Marty chciałyśmy powiesić flagę. Steward powiedział nam, że w tym miejscu nie możemy, że mamy iść w inne miejsce. Tam nam powiedziano, że też nie możemy i grzecznie odeszłyśmy. Nic więcej się nie wydarzyło. Nie było żadnych interwencji i uporu z naszej strony. Zna mnie pan przecież panie Michale, nie pozwoliłabym sobie na jakieś utarczki – wyjaśniła nam spokojnie pani Grażyna Glik.

Marzanna Jakubaszek, teściowa Kamila Glika i jego mama pani Grażyna (z prawej) w Doha w Katarze. Fot. Marta Glik

W sobotę razem z najbliższymi Kamila zasiądzie ponownie na trybunach, tym razem Education City Stadium w Al Rayyan, żeby dopingować biało-czerwonych w kluczowym starciu z Arabią Saudyjską.

Z Doha Michał Zichlarz


Fot. Piotr Matusewicz / PressFocus