Mamy poczucie krzywdy

Tomasz MUCHA: Odpoczął pan od piłki ręcznej, tak żeby zupełnie o niej nie myśleć?

Rastislav TRTIK: – Nie da się tak zupełnie, piłka ręczna to moje życie. Ale byłem z rodziną tydzień w Grecji, na Zakintos. Jest okej.

Tylko Stal Mielec zaczęła przygotowania równie szybko jak Górnik – z początkiem lipca. Inni ruszą w połowie miesiąca, niektórzy jeszcze później…

Rastislav TRTIK: – Inni mnie nie interesują, to ich sprawy. Z prezesem Bogdanem Kmiecikiem wspólnie jesteśmy przekonania, że zaczynamy już, żeby mieć więcej czasu, by się porządnie przygotować.

Trudno było się panu i drużynie pozbierać po niepowodzeniu w maju, gdy odpadliście z Gwardią Opole i nie awansowaliście do półfinału ligi?

Rastislav TRTIK: – Nie ma już co do tego wracać. Mamy poczucie krzywdy, ale trzeba się nastawić, że nic się nie zmieni, w ZPRP nikt się nie przejmuje, nie zastanawia nad systemem rozgrywek, oni mają swoje kłopoty…

Prezes Kmiecik był bardzo zły, że nie graliście o medal?

Rastislav TRTIK: – Nie, był przybity i sfrustrowany. Widział, co się działo. Cały sezon był bardzo zadowolony z naszej postawy, a potem nagle taki cios. Nie dziwię mu się. On daje pieniądze i liczy na efekt, dobry wynik. To bardzo dobry menedżer – ma budżet kilka razy niższy od Orlen Wisły czy Azotów, a potrafi z nimi rywalizować, bo tak to trzeba oceniać. Z perspektywy skuteczności w relacji do poniesionych nakładów – jest najlepszy w Polsce, i nie mówię tego, że mu podlegam. Ma ciekawą wizję, ale nieszczęśliwy system rozgrywek nie pozwala jej realizować.

Chodzi panu o rundę finałową, w której o być albo nie być decyduje tylko dwumecz…

Rastislav TRTIK: – Jedna rzecz to fakt, że na kluczowe mecze z Gwardią straciliśmy dwóch bramkarzy. Druga to system. Przez pół roku zdobyliśmy 25 punktów więcej od Gwardii, a potem w tydzień decydowało się, my czy oni wejdą do czwórki. Nigdzie się tak nie gra, to niesprawiedliwe. Jak play off, to trzeba przynajmniej dwóch, trzech lub czterech zwycięstw, by wywalczyć awans.

Przy 16 drużynach w lidze nie starczyłoby na taki system terminów…

Rastislav TRTIK: – Terminów jest wystarczająco, tylko trzeba to poukładać mądrze, rozsądnie zaplanować. Do teraz nie wiemy, kiedy rusza liga w nowym sezonie i w jakim systemie będziemy grać o medale. Nie może być tak, że przez półtora miesiąca liga jest zawieszona z powodu reprezentacji, która zresztą nie gra w żadnych mistrzostwach. Dla kadry było w poprzednim sezonie bardzo dużo przerw, a gdzie wyniki? Jaki jest efekt? Trzeba zadać pytanie: albo liga to rozgrywki profesjonalne albo amatorskie. Tymczasem ZPRP się chowa i decyduje, jak mu się podoba, ale zawodnikom w klubach nie płaci przecież złotówki. Nie jest moją rolą decydować o tym, ale na tym polu jest w Polsce dużo do poprawy.

Bo polska kadra jest w fazie odnowy – selekcjoner Piotr Przybecki buduje ją od zera…

Rastislav TRTIK: – Dobrze, niech buduje, ale niech też akceptuje, że kluby, liga to jest biznes. Że są tacy ludzie jak pan Kmiecik czy pan Servaas w Kielcach, czy miasta, które wkładają w kluby swoje pieniądze. To nie jest romans, to jest biznes, rozgrywki oparte na pieniądzach. A tutaj miesza się coś profesjonalnego z jakąś wizją kogoś, kto nie dokłada do tego ani złotówki. Z ekonomicznego punktu widzenia nie ma w tym logiki, to bez głowy.

Zaczęliście poprzedni sezon – pana pierwszy w Zabrzu – z wysokiego „C”, wygrywaliście mecz za meczem, ale gdy przyszedł etap walki o medale, coś pękło. Może teraz trzeba inaczej podejść, formę budować na później…

Rastislav TRTIK: – To co się stało z nami, nie było efektem tego, że byliśmy bez formy – to było szczęście jednych i nasz pech. Mieliśmy bardzo stabilny, dobry sezon. Wygraliśmy z Azotami, w niepełnym składzie potrafiliśmy pokonać w Pucharze Polski Wisłę Płock, prowadziliśmy w meczu do przerwy z Vive. Daliśmy wiele radości kibicom. To były dla nas małe medale. Ludzie na naszych meczach dobrze się bawili, graliśmy skuteczną, ładną piłkę ręczną – to nie tylko moja opinia, ale wielu obiektywnych obserwatorów. Ale w ciągu 20 minut zostaliśmy bez pierwszego i drugiego bramkarza – i się stało, co się stało.

Więc gdyby z Gwardią miał pan do dyspozycji Martina Galię i Mateusza Korneckiego, finał dwumeczu byłby dla was korzystny?

Rastislav TRTIK: – Zdecydowanie, jestem tego pewien. Gdyby Gwardia straciła tylko bramkarza Adama Malchera, byłoby to samo – tylko w drugą stronę. Wygraliśmy z Opolem 13 bramkami, z czterech wzajemnych meczów przegraliśmy tylko jeden, ale to nie wystarczyło. Co to jest za matematyka, co to za model?

Żeby przebić się do strefy medalowej, Górnik musi być kadrowo mocniejszy?

Rastislav TRTIK: – Mam wrażenie, że prezes Kmiecik nie chce więcej inwestować ponadto, co już daje. Nie chce dokładać do wyższej kategorii.

Nie jest pan tym zawiedziony?

Rastislav TRTIK: – Nie mam z tym problemu. Dla mnie to też jest wyzwanie – zbudować silną drużynę z zawodników, którzy może nie są z najwyższej kategorii, ale mają kapitał, tworzą razem team, który może sprawić kłopoty mocniejszym. Z tego punktu widzenia jestem zadowolony. Mamy ciekawy zestaw zawodników. Z jednej strony młodzież: Bąk, „nowy” Szymon Sićko, Gogola, Czuwara i na kole Damian Pawelec. Brakuje mi tu jeszcze prawoskrzydłowego, kogoś takiego, jak Moryto, który poszedł do Kielc, no ale to nie nasza półka. Mamy też grupę doświadczoną: Tomczak, Tatarincew, Gliński, Sluijters, Buszkow, Daćko i Gromyko, a do tego graczy uniwersalnych, jak Adamuszek i kolejny „nowy” Hubert Kornecki – jak się wyleczy. Czego więcej chcieć? To zestaw kompletny. Na razie mamy tylko kłopot z bramkarzami, mamy jednego Mateusza Korneckiego…

No właśnie – Martin Galia, który miał znakomity sezon, jest po operacji kolana. Zbliża się do czterdziestki…

Rastislav TRTIK: – Ale mówił mi, że chce wrócić. Znamy się 16 lat, on jest profesjonalistą – gdyby myślał inaczej, powiedziałby, nie oszukałby mnie. Czekamy na młodzieżowca, żebyśmy mogli trenować, grać sparingi, bo Kornecki – czego też nie potrafię zrozumieć – musi jechać na akademickie mistrzostwa świata…

Ma pan oczekiwania przed nowym sezonem?

Rastislav TRTIK: – Chcemy dawać radość kibicom, żeby żyli z nami, cieszyli się naszą grą – tak, jak udało nam się w poprzednim sezonie, do dwumeczu z Gwardią. Chciałbym, żeby było ich znacznie więcej. Mamy motywację. A co się stanie potem – na to już nie mamy wpływu, czy kontuzji dozna jeden, drugi czy trzeci…

Rok temu dopiero poznawał pan zawodników, teraz w większości dobrze już ich zna. Czy w związku z tym będzie panu łatwiej przygotować zespół do sezonu?

Rastislav TRTIK: – Na pewno. Mamy trochę inne obciążenia, wiem, w którą stronę bardziej możemy iść. Chłopcy bardzo dobrze pracują, na razie nad siłą. Jak się stworzy dobrą bazę, to najlepsza profilaktyka przed kontuzjami. Polacy generalnie są bardzo pracowici, siłowo przygotowani znacznie lepiej niż Czesi czy Słowacy. To dla mnie coś nowego – znany jestem jako kat, który goni do ciężkiej pracy nad siłą, a tu niektórych muszę wręcz hamować, żeby z tym nie przesadzili. Cieszę się na ten okres, jest wiele rzeczy, które możemy rozwijać.