Mamy problem w głowach

Bogdan NATHER: Jest pan zadowolony z obecnego dorobku pańskiej drużyny, czy liczył pan na więcej?
Kamil JADACH: – I tak, i nie.. Ciężko powiedzieć, kilka razy bardzo łatwo oddaliśmy przeciwnikowi punkty. Zwłaszcza bolą te stracone na własnym boisku . Z drugiej strony przecież jesteśmy beniaminkiem, tylko ŁKS ma 1 punkt więcej jeśli mowa o beniaminkach. Więc czego od nas się oczekuje? Większość z nas 2,5 roku temu walczyła o utrzymanie w 3 lidze, jeszcze niedawno niektórzy z nas zjeżdżali na poziom minus 900 w kopalni. Bądźmy realistami i cieszmy się z tego, co jest.

Z czym macie największy problem? Ze skutecznością strzelecką?
Kamil JADACH: – Nie lubię określenia, że mamy problem w głowach, ale tak chyba jest. Bo jak inaczej wytłumaczyć dobry mecz w Częstochowie z Rakowem, wygrane w Opolu i Katowicach, u siebie wygrana z Niecieczą, by przegrać z drużynami, z którymi teoretycznie powinniśmy punktować? Po za tym, jak Pan wspomniał, skuteczność do poprawy, jak najbardziej. Musimy też poprawić grę w obronie jako cały zespół, bo zbyt łatwo czasem przeciwnik kreuje sobie sytuacje i – niestety – je wykorzystuje.

Kilka goli straciliście w kuriozalnych okolicznościach, jak chociażby z Rakowem Częstochowa, czy w ostatnim meczu z Garbarnią Kraków. Mam na myśli pierwszą bramkę dla rywali. Z czego to wynikało?
Kamil JADACH: – Czasem chwila zawahania, ułamek sekundy decyduje o tym, że przeciwnik gdzieś „dzióbnie” piłkę i spadnie ona komuś pod nogi. Tak się stało, nie ma co tego roztrząsać. Według mnie, takie bramki padają na co dzień.

W poprzednich sezonach własne boisko było waszym atutem. Dlaczego nie jest teraz? Pięć punktów w sześciu meczach to serdecznie mało…
Kamil JADACH: – Rzeczywiście, tak było, jednak trzeba pamiętać o jednym. Na wyjazdach raczej przeciwnicy się nie cofają, tak jak mówiłem wcześniej wszystkie trzy przegrane mecze graliśmy z przeciwnikiem, z którym w teorii powinniśmy punktować. Rywale w tych meczach byli bardzo skupieni na grze defensywnej i to my prowadziliśmy grę, co nam nie wyszło na dobre. Musimy wciąż uczyć się tej ligi i wierzę, że wyciągniemy wnioski z tych przegranych meczy.

Jak musicie zagrać ze Stomilem Olsztyn, by zgarnąć trzy punkty? Bardziej odpowiedzialnie w defensywie?
Kamil JADACH: – Na pewno Stomil nie zaatakuje nas od pierwszej minuty, tak jak zrobiły to drużyny, które odniosły u nas zwycięstwa. Musimy przede wszystkim wykorzystać sytuacje, które wiem, że stworzymy, a wtedy będzie dobrze.

Kiedy kibice GKS-u Jastrzębie doczekają się bramki Kamila Jadacha w I lidze? Denerwuje się pan z powodu „pustego przebiegu”?
Kamil JADACH: – Denerwować się, to za duże słowo. Pamiętajmy, że nie gram na pozycji nr 9, zresztą nigdy nie byłem typowym snajperem. Jeśli w środę wygramy, to nie będzie miało znaczenia, który z nas skieruje piłkę do siatki. Aczkolwiek bardzo się ucieszę z bramki i na dodatek zwycięskiej.