Manuel Junco: W Wiśle brakowało nawet na benzynę i długopis

Użyj strzałek ← → do nawigacji

Dlaczego przedłużono umowę z Kiko Ramirezem, choć niedługo później go zwolniliście?

Manuel Junco: – Kiko wywalczył sobie prawo do przedłużenia umowy swoją dobrą pracą w ciężkich warunkach, gdy musiał borykać się z zaległościami w wypłatach, brakiem sprzętowym itd. Miał też wsparcie drużyny, dlatego zaproponowałem zarządowi aby przedłużyć z nim kontrakt. Chciałbym tu wyjaśnić jedną rzecz: to nieprawda że zacząłem szukać trenera we wrześniu, czyli cztery miesiące po przedłużeniu kontraktu z Kiko. We wrześniu wysłałem maila do skautów i wyjaśniłem, że tak samo jak mamy bazę danych zawodników, powinniśmy również posiadać bazę danych trenerów. Z tego powodu poprosiłem ich, aby sporządzili listę trenerów, których uważają za dobrych. Dopisałem im w mailu: „Uwaga, to nie znaczy, że zmieniamy trenera”. Gdy widzę dobrze zorganizowany zespół, zawsze zapisuję nazwisko trenera. W ten sposób do mojej bazy po meczu z Lechem trafił trener Genk, Philippe Clement.

Skąd wzięła się tak duża liczba transferów? Tylko w 2017 roku sprowadziliście do klubu 23 zawodników!

Manuel Junco: – Przyszło 23, ale także 23 odeszło, a ci co przyszli, łącznie kosztowali tyle, ile jeden transfer Jagiellonii, albo jeden z najtańszych transferów Legii. Patrząc na bilans wcześniejszych transferów, przed 2016 Wisła miała problemy ze sprzedawaniem zawodników i często ponosiła straty. Mój departament zawsze generował dużo wpływów dla klubu i bilans naszej pracy zawsze był dodatni, liczony w milionach złotych. Jeśli chodzi o liczbę transferów, za każdego piłkarza który odszedł z drużyny, zatrudniono nowego, często darmowego, więc było to 1:1.

Pierwsze moje okienko transferowe to zima 2016/2017. Stanąłem przed dużym wyzwaniem, bo trzeba było sprzedawać zawodników, aby drużyna przetrwała. Obiecałem Richardowi Guzmicsowi i Bobanowi Jovicovi, że nie będę ich blokować, jeśli przyjdzie jakaś propozycja, a oni nie złożą wezwania do zapłaty. Sprzedaż Guzmicsa była pilna, bo jego umowa kończyła się za 6 miesięcy. Transfery tych zawodników pomogły uratować klub.

Pierwszym zawodnikiem, jakiego ściągnąłem do Wisły był Zoran Arsenić, któremu za pół roku wygasał kontrakt z Osijekiem. Nazwisko Arsenić pojawiło się pierwszy raz na liście z zawodnikami od jednego z agentów. Natychmiast zauważyłem, że to świetny zawodnik i zadzwoniłem do Joana Carrillo, który pracował wtedy w Hajduku Split. Uzyskałem od niego bardzo dobre opinie o Arseniciu. Drugim zawodnikiem, którego ściągnąłem był Ivan Gonzalez. Do Krakowa przyleciał niemal w tym samym czasie co Kiko. Chcę wyjaśnić, że nie zatrudnialiśmy tylu Polaków w tym czasie, bo praktycznie nie dało się namówić ich na transfer do Wisły.

W tym okienku transferowym, zimą 16/17, odeszło siedmiu zawodników: Guzmics, Jovic, Adam Mójta, Krzysztof Drzazga, Piotr Żemło, Denis Popovicz i Krystian Kujawa, a przyszło ośmiu nowych, w większości wolnych zawodników. Z grona Gonzalez, Pol Llonch, Matija Szpiczić, Semir Sztilić, Hugo Videmont, Ever Valencia i Cristian Echavarria trzeba było zapłacić małą kwotę transferową tylko za Jakuba Bartkowskiego. Tylko jeden z nich nie był przeze mnie rekomendowany zarządowi. To Videmont, którego nie widziałem nawet na wideo. Byłem wtedy w Turcji i nie miałem możliwości, by go sprawdzić. Valencia? To był zawodnik reprezentacji Kolumbii U-20, który świetnie prezentował się w trakcie Mistrzostw Sudamericano U-20 i miał duży potencjał. Przyjechał do Krakowa, ale wiek i bariera kulturowa sprawiła, że nie odnalazł się w Wiśle. Był tu wypożyczony tylko na trzy miesiące za darmo, a jego zarobki oscylowały na poziomie I ligi w Polsce. Pozostali zawodnicy sprawdzili się.

Użyj strzałek ← → do nawigacji