Maraton w poszukiwaniu zgubionych punktów

Jeszcze parę dni temu wydawało się, że będzie to „wesoły autobus”. Po pięciu wygranych z rzędu, katowiczanie doszlusowali przecież do pierwszoligowej czołówki. Sobotnia porażka przy Bukowej sprawiła jednak, że u progu piłkarskiego maratonu (pięć gier w piętnaście dni) nastroje w GieKSie nieco się zwarzyły. – Dobrze, że już w środę będzie okazja na szybką rehabilitację – mówił Adrian Frańczak po przegranej ze Stalą Mielec. To ona sprawiła, że właściwie w ciągu tygodnia (wyjazdowe mecze z Chojniczanką, Chrobrym i Puszczą Niepołomice) rozstrzygnąć się mogą losy GieKSiarskiej batalii o ewentualny awans. – Na razie chłodno stąpamy po ziemi i myślimy o przyszłości raczej w kontekście najbliższego meczu niż celu długofalowego. Zgodzę się natomiast, że kwiecień będzie kluczowy dla odpowiedzi na pytanie, o co będziemy się bili na finiszu sezonu. Na pewno natomiast – zwłaszcza w kontekście długich podróży – naszym atutem nie jest to, że zagramy trzy razy z rzędu na wyjeździe – przyznaje Jacek Paszulewicz, trener katowiczan.

Szansa dla dublerów

Nie liczba przejechanych kilometrów, ale raczej przebiegniętych przez jego podopiecznych na murawie kilometrów może okazać się decydująca dla wyników najbliższych konfrontacji. No i oczywiście dyspozycja poszczególnych zawodników. W tym – dublerów, bo przecież w Chojnicach zabraknie na murawie „wykartkowanych” Mateusza Mączyńskiego i Bartłomieja Poczobuta. O ile w przypadku tego pierwszego następcę wskazać łatwiej (Kamil Słaby, choć grywał na lewej obronie i Wojciech Słomka), o tyle zastąpić „człowieka od zadań specjalnych” już tak łatwo nie będzie. Patrząc na statystyki wiosny, Bartłomiej Kalinkowski przegrał z Poczobutem rywalizację zdecydowanie. A Łukasz Zejdler? W koncepcji trenera Paszulewicza był zdecydowanie „dziesiątką”, czyli ofensywnym pomocnikiem. Inna rzecz, że w tej roli w ostatnich dniach zyskał znaczącego konkurenta: do kadry dołączył – po operacji kręgosłupa, a później kłopotach z „achillesem” – Tomasz Foszmańczyk, który po raz pierwszy w tym roku znajdzie się w meczowej osiemnastce. W każdym razie on akurat – w przeciwieństwie do Armina Cerimagicia, któremu najwyraźniej uraz jeszcze daje się we znaki – znalazł się w autokarze jadącym do Chojnic.

Jeszcze bez porażki

Jakkolwiek „statystyki nie grają”, warto przypomnieć, że GKS jeszcze pierwszoligowego meczu z Chojniczanką nie przegrał. Dotychczasowy bilans starć to trzy wygrane katowiczan i sześć remisów. W każdym z tych dziewięciu meczów katowiczanie strzelali przynajmniej jedną bramkę.
GieKSiarze po dzisiejszym spotkaniu noc spędzą jeszcze w okolicach Chojnic, by w czwartek przenieść się już na Dolny Śląsk. Właśnie z tego powodu i „kartkowicze” wyjechali razem z drużyną. Niewykluczone są natomiast ewentualne wcześniejsze powroty do Katowic. Wśród zagrożonych przymusową pauzą w Głogowie są bowiem m.in. Andreja Prokić, Oktawian Skrzecz (po 3 żółte kartki) i wspomniany Zejdler (7 upomnień).