Marcin Bochynek: Niech sami zjedzą ten bigos

 

Jak skomentować ostatnie wyniki i grę Górnika?
Marcin BOCHYNEK: – Na tematy trudne wolałbym się nie wypowiadać. Co tutaj mówić? Trzeba znaleźć gościa, który powiedziałby prawdę, a ja wszystkiego głośno nie mogę powiedzieć.

Dlaczego?
Marcin BOCHYNEK: – Proszę pana, ja z Zabrzem i Górnikiem związany jestem od 70 lat. Mieszkam tu, Górnika mam w sercu. Nie mogę nadawać na swój klub.

To inaczej, gdzie szukać przyczyn takiego stanu rzeczy. Górnik gra słabo czy bardzo słabo, nie wygrywa. Na piątkową grę z Zagłębiem w Lubinie nie dało się patrzeć.
Marcin BOCHYNEK: – To już pan powiedział. A gdzie szukać przyczyn? Zła selekcja, złe zakupy. Jak odchodziło latem dwóch kluczowych zawodników, to nikt nie przewidział, że będzie taka sytuacja i wszystko runie? Są przecież w klubie osoby odpowiedzialne za politykę transferową.

Czyli jednym słowem nieudane transfery dokonane latem, tak?
Marcin BOCHYNEK: – Ja już za dużo powiedziałem. Dla mnie, jak sprowadza się zawodnika do drużyny, to po to, żeby grał, nie po to, żeby szukać mu pozycji na boisku. Jak jest to obrońca, to ma grać jako obrońca, jak jest to prawy pomocnik, to na tej pozycji ma występować. No chyba, że jest uniwersalny, to szczęście dla trenera, bo może go wystawić, gdzie chce.

Ja się tak pana zapytam redaktorze, a gdzie są ci młodzi zdolni zawodnicy, którzy grali w Górniku? Gdzie oni są ja się pytam? Nie jestem jakimś rasistą, ale niech mi ktoś wytłumaczy, czy nie znajdziemy uzdolnionych zawodników w miejsce tych, których do Górnika w ostatnim czasie sprowadzono [chodzi o Ishmaela Baidoo i Alasana Manneha – przyp. red.]? Jest alarm, jest źle i serce boli, jak się na to patrzy…

Kto w takim razie za wszystko ponosi odpowiedzialność?
Marcin BOCHYNEK: – Ci co zarządzają klubem, ci co zezwalają na te transfery. Ja powiem panu, jak było w moich czasach… Kiedy sprowadzałem do klubu Tomka Wałdocha, a miał 17 lat, to musiałem zadeklarować i zapewnić to, że będzie grał. Tak zrobiłem, bo wiedziałem, że da sobie radę i oczywiście grał.

Podobnie było z Robertem Warzychą, który przychodził do nas z Górnika Wałbrzych na prawą pomoc i na tej pozycji też występował. Sprowadzało się graczy na konkretne pozycje i on grali tam, gdzie ich widzieliśmy, a nie szukało im się miejsca. Podobnie było z Jegorem, Zagórskim i innymi zawodnikami, których sprowadzałem do prowadzonych przez siebie drużyn.

Wielu z nich wychowałem sobie zresztą w Knurowie, że wspomnę o Jerzym Dudku, Kołtce, Wiśniewskim, Skorupie, Polaku czy innych. Proszę pana, ja potem z tymi zawodnikami zrobiłem awans i grałem w Pucharze UEFA [chodzi o dokonania trenera Bochynka w Odrze Wodzisław – przyp. red.].

W takim razie winę za wszystko ponosi odpowiedzialny za transfery Artur Płatek?
Marcin BOCHYNEK: – Sam Artur nie podejmuje takich decyzji. Ktoś jeszcze musi je aprobować, rekomendować. Ja bym chciał, żeby wypowiedział się ten, kto zwolnił z klubu takich trenerów, jak Dankowski i Kostrzewa, za kadencji których do gry w pierwszym zespole Górnika trafili tacy piłkarze, jak Kopacz, Kurzawa, Wolsztyńscy. Oni w rezerwach wykonywali świetną pracę, wiem, bo chodziłem na ich zajęcia. Ale nie wiem, może komuś przeszkadzało to, że na koncie mieli po cztery mistrzostwa Polski?

To było przed Chojnicami, ja mam dobrą pamięć. Więc nich się ta osoba wypowie, dlaczego byli piłkarze komuś przeszkadzali? Odeszli oni, to runęło wszystko jeśli chodzi o szkolenie. Ja chodzę teraz na mecze CLJ, grają dobrze, ale ja nie widzę tam piłkarzy na ekstraklasę, piłkarzy, którzy mogliby wzmocnić pierwszy zespół.

Źle się stało, że byli zasłużeni piłkarze i trenerzy odeszli z klubu. Bayern, Barcelona, tam szkolenie oparte jest w większości o byłych klubowych zawodników. Czemu nie może tak być w Górniku? Pan powinien porozmawiać z osobą taką, jak Józek Dankowski. On by się ostrzej wypowiedział, bo został skrzywdzony.

A trener Brosz?
Marcin BOCHYNEK: – Niech się na mnie nie obrazi, ale trzeba mu pomóc. Trzeba pomóc Górnikowi w wyjściu z tej sytuacji. Sam jeden trener nie ponosi odpowiedzialności. Jest cały sztab ludzi, a kapitał ludzki w zespole jest, jaki jest.

Co można zrobić doraźnie?
Marcin BOCHYNEK: – Niektórzy powinni pójść wyżej i podziękować za wszystko. Tam nie ma wizji. Gramy już przecież mecze z wiosennej rundy, a ktoś przecież za wszystko ponosi odpowiedzialność. Ja zanim objąłem Górnika, to musiałem terminować w Knurowie i przekonać się czy nadaje się do pracy w Zabrzu.

To nie może być tak, że ktoś przychodzi do Górnika, bierze pensje i idzie do domu. Tutaj potrzebna jest ciężka praca, ale nie przez godzinę czy godzinę i piętnaście minut, ale przez trzy godziny! Przez godzinę, to można się dobrze rozgrzać.

Przed Górnikiem mecz z Wisłą Kraków. Jak będzie?
Marcin BOCHYNEK: – A pan myśli, że Wisła przyjedzie do Zabrza i się położy? Nie. To będzie trudne spotkanie. Niech teraz ci co są odpowiedzialni za tą sytuację sami odpowiedzą sobie na pytania co dalej i zjedzą te bigos, który sobie nawarzyli.

 

Na zdjęciu: Piłkarze Górnika w ostatnim czasie mają nad czym myśleć.