Marcin Gortat: Żyć szczęśliwym życiem

Rozmowa z Marcinem Gortatem, byłym zawodnikiem klubów NBA.


Po raz kolejny zorganizował pan campy dla najmłodszych adeptów koszykówki i widać, że wciąż sprawia to panu wielką frajdę.

Marcin GORTAT: – Gdy byłem zawodnikiem ligi NBA bardzo dużo czasu, prywatnego czasu w przerwie letniej, poświęcałem campom. Dzisiaj, gdy jestem koszykarzem-emerytem, takie zajęcia z młodzieżą jak ten camp w Warszawie i poprzednie w Łodzi i Zgierzu to sama przyjemność. Czas pokazuje, że nasza akcja przynosi efekty. Zawodnicy i zawodniczki, z którymi 10, 12 lat temu nawiązaliśmy kontakt, dzisiaj wchodzą w dorosłą koszykówkę, są też w kadrach młodzieżowych. Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie.

Skoro lubi pan prowadzić zajęcia, może warto spróbować swoich sił w zawodzie trenera?

Marcin GORTAT: – Nie. To jest najgorsza rzecz, jaką mógłbym zrobić. Nie mam cierpliwości do dorosłych zawodników.

To może zamierza pan zostać działaczem i np. ubiegać się o prezesurę w Polskim Związku koszykówki?

Marcin GORTAT: – Na pewno nie mam chęci zostać prezesem. Nie interesuje mnie odpowiadanie, nie ukrywajmy, przed starszym pokoleniem seniorów głęboko wrytych w środowiska koszykarskie, którzy dyktowaliby, jak Marcin Gortat ma budować polską koszykówkę.

Powtarzam to od wielu miesięcy, że musieliby się zmienić ludzie zarządzający PZKosz. Osoba, która jest teraz, jest niekompetentna i nie potrafi znaleźć dialogu w środowisku koszykarskim, które po ósmym miejscu w mistrzostwach świata jest kompletnie podzielone. Zawodnicy poodchodzili z reprezentacji, a tak nie powinno być. Dlatego jeżeliby się pojawiły odpowiednie osoby, pierwszy jestem gotowy do współpracy. Udostępnię moje nazwisko i kontakty, żeby pomóc polskiej koszykówce.

Kilka lat temu mówił pan, że chciałby zostać prezydentem Polski. Ten plan nadal jest aktualny?

Marcin GORTAT: – Zobaczymy. To oczywiście było powiedziane pół żartem, pół serio. Na dziś koncentruję się na rzeczach, na które mam wpływ. Lubię być tam, gdzie jestem szefem wszystkich szefów i ja decyduję, a nikt mnie nie kontroluje.

Co zatem zamierza pan robić w najbliższej przyszłości?

Marcin GORTAT: – Żyć szczęśliwym życiem. Właściwie nie mam planów, żyję z dnia na dzień. Nadal rozwijamy fundację MG13, kontynuujemy działalność charytatywną. Myślę, że w najbliższym czasie zaczniemy produkcję filmu o Andrzeju Zausze. Jednym z biznesów do zrealizowania jest fabryka kosmetyków. Na pewno ważna jest rodzina i moje życie prywatne, które – myślę – czas ustabilizować.

Nadal zamierza pan dzielić czas między Polskę a Stany Zjednoczone?

Marcin GORTAT: – Tutaj nic się nie zmieni. Myślę, że dalej będę w miejscu, które będzie mnie satysfakcjonowało. Mam dom na Florydzie i nadal będę go utrzymywał, również ze względów podatkowych. Moim ostatnim marzeniem natomiast, po którego spełnieniu mógłbym spokojnie odejść, byłoby stworzenie szpitala dla dzieci. Byłby to taki wieńczący element w mojej koronie charytatywnej, po szkołach i fundacji.

Przez wiele lat wraz z Marcinem Lampe, decydowaliście o sile reprezentacji Polski. Wśród młodych zawodników np. Mikołaj Witliński i Dominik Olejniczak widzi pan waszych następców?

Marcin GORTAT: – Wymieniłbym jeszcze dwa inne nazwiska: Przemek Karnowski, który musi dość do zdrowia i Adrian Bogucki. To są dwa „bizony”, które powinny dominować nie tylko w polskiej ekstraklasie, ale również w Europie.


Czytaj jeszcze: Sztuka bronienia

Nie żałuje pan, że zakończył sportową karierę. Może warto było jeszcze pozostać w NBA i powalczyć o tytuł?

Marcin GORTAT: – Nie żałuję. Dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem mądry, gdyż nie podpisałem kontraktu na kolejny rok. Wtedy ludzie pukali się w głowę, mówili, że mogłem zdobyć jeszcze mistrzostwo, ale dzisiaj niechcący wyszło, że dobrze zdecydowałem. Zakończyć sezon w marcu i po czterech miesiącach wrócić jeszcze raz do koszykówki w wakacje, w wieku 36 lat, byłoby dla mnie bardzo, bardzo trudne.

NBA mocno się zmieni po pandemii?

Marcin GORTAT: – W grudniu nowe rozgrywki nie wystartują, dopiero w styczniu. Prawdopodobnie z opcją przerwy na olimpiadę, tak jak teraz jest w NHL. Trzeba dwóch, może trzech lat zanim liga NBA wróci do normalnego kalendarza – od września do maja. Kontrakty graczy na pewno pójdą w dół. Już obecnie zawodnicy otrzymają stawki niższe o 19 procent. To przykre, ale pandemia dotknęła wszystkich. Nawet tak potężną ligę jak NBA.

Na zdjęciu: Marcin Gortat z dziećmi chętnie pracuje, ale trenerem nie zamierza zostać.

Fot. Piotr Kieplin/pressfocus