Marcin Janusz: Jak w kalejdoskopie…

Rozmowa z Marcinem Januszem, rozgrywającym reprezentacji Polski.


Jak pan znosi cały ten zgiełk?

Marcin JANUSZ: – … (śmiech) Jakoś sobie radzę. Ale rzeczywiście wiele się dzieje, a moja siatkarska przygoda nabrała innego tempa. Jak w kalejdoskopie…

Jednak podróż poślubną musiał pan odłożyć?

Marcin JANUSZ: – Bo taki mamy kalendarz siatkarski… Obowiązki służbowe wezwały (śmiech). Teraz nawet nie mam pojęcia, kiedy ona nastąpi.

Czuje się pan zmęczony, bo urlop był nadzwyczaj krótki?

Marcin JANUSZ: – Chyba jak każdy z nas, kadrowiczów, bo ten wypoczynek był rzeczywiście krótki. W sezonie ligowym razem z kolegami z Kędzierzyna-Koźla mieliśmy sporo obowiązków. Do zmęczenia fizycznego dochodzi jeszcze mentalne, bo graliśmy wiele ważnych meczów, zaś ostatni turniej przed własną publicznością. A wówczas obciążenie psychiczne jest zdecydowanie większe.

Jaki to był turniej w pańskiej ocenie?

Marcin JANUSZ: – Całkiem udany, choć przegraliśmy z Iranem. Oczywiście, ta porażka nas zabolała, bo mogliśmy jej uniknąć. O przegranej zaważyły popełniane przez nas błędy. Słabo graliśmy w obronie oraz w bloku. No i pogubiliśmy się w tie-breaku; o to mieliśmy pretensje do siebie. Ale to już było i najważniejsze, że wyciągnęliśmy wnioski. W kolejnych spotkaniach było widać postęp, mimo że byliśmy na innym etapie wtajemniczenia treningowego i nie schodziliśmy z obciążeń w siłowni. Najważniejsze, że są rezerwy.

W czasie tego turnieju mieliśmy kilka setów, w których się pogubiliśmy i trzeba było odrabiać straty. To się udawało głównie za sprawą dobrej zagrywki Tomka Fornala czy też Mateusza Bieńka. To dobry znak na przyszłość, bo świadczy też o przygotowaniu mentalnym. Nie da się grać na najwyższym poziomie przez długi czas; pojawiają się chwile załamania, bo taka jest specyfika naszej dyscypliny. Jednak cieszy, że potrafimy się podnieść oraz odrobić straty. Podczas tych eliminacji kilka razy mieliśmy okazję to pokazać.

Czy rotacje w składzie mocno panu oraz kolegom przeszkadzały?

Marcin JANUSZ: – To była nowa sytuacja, do tej pory nie mieliśmy z nią styczności. W klubie zwykle jest żelazna „6”, może z jedną zmianą, za to w kadrze rotacja jest zdecydowanie większa. Idealnie byłoby, żebyśmy mieli kilka tygodni na spokojną pracę w kadrze oraz kilka meczów sparingowych. Niestety, tak nie jest, bo siatkarski kalendarz jest przeładowany. My ponadto mamy szeroką i niezwykle mocną jakościową kadrę. W tej sytuacji trudno się dziwić, że trener daje szansę wszystkim powołanym. Każdy kadrowicz ma wiele atutów i może odwrócić losy meczu.

To jednocześnie czas, w którym trener Nicola Grbić pragnie nas poznać, również pod tym względem, jak radzimy sobie z presją towarzyszącą nam podczas meczów. Akurat spotkania w Lidze Narodów to doskonały moment do eksperymentowania i do zgrania przed najważniejszą imprezą w sezonie – mistrzostwami świata. Jesteśmy rzucani na głęboką wodę, nie jest to wcale łatwe, ale musimy sobie z tym radzić. W kadrze mamy, jak już podkreślałem, odpowiednią jakość i często o wygranej decydują indywidualne umiejętności. Tego właśnie byliśmy świadkami. Jestem przekonany, że zgranie przyjdzie z czasem.

To chyba dobrze, że trener nikogo nie faworyzuje i daje wszystkim szansę?

Marcin JANUSZ: – Każdy z trenerów ma swój system pracy i podczas zajęć czy też meczów wytycza nam konkretne zadania. Trener Nikola Grbić ma bogate doświadczenie zarówno jako zawodnik, jak i trener, i warto z tego korzystać. Patrzy, dla przykładu, na moją grę i w krótkiej przerwie zwraca uwagę, bym poprawił jakiś detal. Z kolei w hotelu mamy okazję już dłużej rozmawiać i omawiamy szczegółowo moje zachowanie na boisku. Przekazuje konkretne uwagi, a ja staram się je wprowadzić do gry. A ponadto trener potrafi zaskoczyć, bo po godzinie stania w kwadracie dla rezerwowych wskazuje zawodnika, który wchodzi na zagrywkę i ku naszemu zadowoleniu „odpala” petardę. U trenera trzeba być gotowym w każdej chwili do gry.

Trener Grbić przy każdej okazji powtarza, że ważna jest współpraca pana z atakującym Bartoszem Kurkiem. Na jakim więc etapie jest ta współpraca?

Marcin JANUSZ: – Coraz lepszym, bardziej zaawansowanym, ale potrzeba jeszcze czasu. Byłem już w kadrze wraz z Bartkiem Kurkiem, ale nie mieliśmy za wiele okazji do grania. Ta sytuacja jest dla nas, na dobrą sprawę, nowa. Jest jeszcze sporo do poprawy, ale takich sytuacji mam znacznie więcej z innymi zawodnikami. Warunki meczowe różnią się zasadniczo od tych na treningu. Na razie się zgrywamy i wszystko idzie w dobrym kierunku – taka jest moja ocena.

W turnieju finałowym w Bolonii w ćwierćfinałowym spotkaniu spotkamy z Iranem. Strach się bać?

Marcin JANUSZ: – Nie ma powodu. Przegraliśmy w Gdańsku, ale to wcale nie znaczy, że w Bolonii będzie podobnie. Na pewno będziemy odpowiednio zmotywowani, tym bardziej że wiemy, jakie popełniliśmy błędy. Będziemy chcieli się zrewanżować. Teraz schodzimy z wysokich obciążeń i jestem przekonany, że w Bolonii będziemy grali znacznie lepiej.


Na zdjęciu: Marcin Janusz od początku sezonu jest dyrygentem nr 1 w reprezentacji.

Fot. Piotr Matusewicz/PressFocus