Marcin Jaroszewski: Na kolanach nas nie zobaczą

Rozmowa z Marcinem Jaroszewskim, prezesem Zagłębia Sosnowiec.


Puchar Polski w tym sezonie macie już z głowy, może się więc skupić tylko na lidze. Porażka w pierwszej rundzie rozgrywek to spory zawód czy w związku z tym, że wcześniej nie graliście sparingów, potraktowaliście ten mecz bardziej jako przetarcie przed ligą?

Marcin JAROSZEWSKI: – Każdy trzeba teraz tak traktować, szczególnie że zawodnicy poznali się kilka, kilkanaście dni temu. Część piłkarzy w pierwszej połowie meczu w Janikowie miała jednostkę treningową. Zagrali ze sobą pierwszy raz.

Dużo mówi się o marce kluby, o tradycji, odwołuje do sukcesów, nawet piłkarze, którzy podpisują nowe kontrakty, odnoszą się do historii. Takie porażki jak ta w Janikowie na pewno splendoru Wam nie przynoszą…

Marcin JAROSZEWSKI: – Myślę, że od początku lat 90. marka klubu mocno ucierpiała. Poprzez kwestie przemian społeczno-gospodarczych, zawirowania właścicielskie, upadek. Przede wszystkim jednak przez korupcję. 30- letni kibic nie jest oswojony z Zagłębiem ekstraklasowym czy nawet I-ligowym. Próbujemy od paru lat tę sytuację zmienić i zmieniliśmy.

Fot. Norbert Barczyk/PressFocus

Dziś Zagłębie jest solidną marką na polskiej scenie futbolowej i porażka w Janikowie tego nie zmienia. Powinniśmy tam wygrać przynajmniej – niech będzie – 8:2, ale przegraliśmy. Nic nas nie usprawiedliwia, ale też rozpaczać i przepraszać nie będziemy. My już o tym nie pamiętamy, a w Janikowie będą o tym opowiadać jeszcze przez długie zimowe wieczory, a z każdym rokiem bohaterów tego meczu będzie przybywać… Ot, Puchar Tysiąca Drużyn. Gratulacje dla Unii.

Po meczu w Janikowie trener Krzysztof Dębek nie zabrał głosu. To było celowe działanie?

Marcin JAROSZEWSKI: – Są takie chwile, że milczenie jest złotem. To była jedna z nich i chwała trenerowi, że ją zdiagnozował.

Do ligi coraz mniej czasu. Kadra na nowy sezon jest już dopięta? Na pierwszy rzut oka brakuje jeszcze przynajmniej jednego napastnika.

Marcin JAROSZEWSKI: – Pierwszy rzut oka Pana nie myli. Cały czas pracujemy nad transferem. Nie chcemy, by po odejściu Rubio i przede wszystkim Fabiana Piaseckiego drużyna w tej formacji była słabsza. Cieszymy się z pozyskania Olafa Nowaka i oczekujemy dużo, Kuba Sangowski to melodia przyszłości, teraz szukamy silnego zawodnika o określonym profilu i zamkniemy kadrę.

Tym razem postawiliście na portugalski zaciąg, chodzą słuchy, że na dwóch się nie skończy. Obcokrajowcy z temperamentem mają tchnąć nowe życie do zagłębiowskiej szatni?

Marcin JAROSZEWSKI: Tak. Szatnia „multi-kulti” sprawdziła się w Zagłębiu choćby w czasie niedawnego awansu do ESA 37. Czasy Udovicicia, Sanogo, Cristovao czy Pribuli kibice wspominają ciepło. Obcokrajowcy pokazują nam, że piłką nożną można i trzeba się cieszyć. Rozwijają klub w wielu aspektach, sportowo, lingwistycznie, mentalnie, obyczajowo też. Są w sztabie, są w klubie i będą. Oczywiście każdy trener chce być dumny z promowania młodych Polaków i my też, ale „wyprodukujmy” takich z jakością. Posłużę się przykładem Cracovii. Trenerowi Michałowi Probierzowi zarzuca się, że „Pasy” grają obcokrajowcami. Tak, ale przy nich Wdowiak i Pestka idą w górę jak na drożdżach. Pewnie niebawem upomni się o nich kadra. Nie o plankton więc chodzi, a jakość tych Polaków.


Przeczytaj jeszcze: Skuteczna końcówka przesądziła o zwycięstwie


Tym razem nie postawiliście na znane nazwiska. Rutyniarze Was zawiedli?

Marcin JAROSZEWSKI: – Nazwiska miały zapewnić spadochron i bezpieczne lądowanie po spadku. Dziś mogę przyznać, że przed trenerem Radosławem Mroczkowskim postawiliśmy cel miejsca 8-12 i premiowane miejsce w Pro – Junior. No, ale wypadli szybko Miszta i Góral i było po sprawie… Takie były realia, klub miał poważniejsze problemy po spadku niż te sportowe. Drużyna miała jednak robić postępy, ale to już inny temat. Nigdy nie powiem, kto zawiódł, bo dla mnie wynik w tym sezonie nie jest zaskoczeniem. Chciałem i jednak wierzyłem, że w barażach powalczymy. Rutyniarze? Oni muszą mieć szacunek dla swoich nazwisk, bo klub ich szanuje. Dziś rutyniarze będą musieli udowodnić, że są wciąż głodni i lepsi niż młodzież.

W minionym sezonie nie stworzyliśmy atmosfery wspólnej sprawy, głodu sukcesu. Była trauma po spadku i dusiliśmy się cały rok na tym cmentarzysku. Przyjmowaliśmy ciosy na boisku, przyjmowaliśmy i przyjmujemy poza nim. Ale na kolanach nas nie zobaczą. „Gdybyśmy się chcieli zatrzymywać przy każdym kundlu który na nas szczeka, nigdzie byśmy nie doszli”.

Zmieniacie model zespołu rezerw. Jak ma wyglądać przyszłość drugiej drużyny i Akademii Zagłębia im. Włodzimierza Mazura?

Marcin JAROSZEWSKI: – Druga drużyna powstała niedawno i tak naprawdę nie ma sensu, żeby zbyt długo grała w okręgówce, bo nie zapewni to rozwoju młodzieży. W tym roku mocno zainwestowaliśmy w drugi zespół, ale to chłopcy z roczników od 2000 do 2004. Mają 2-3 lata, żeby awansować i jednocześnie dawać materiał do pierwszej drużyny. Mocno postawiliśmy na indywidualizację, motorykę i… czekamy. Materiał jest naprawdę niezły.

Czasy są trudne, nie może więc nie paść pytanie o pieniądze. Jak wygląda sytuacja finansowa klubu i jak w tej kwestii Zagłębie wypada na tle ligowych rywali?

Marcin JAROSZEWSKI: – Klub jest finansowo stabilny i spłaca coraz płynniej swoje zobowiązania z ugodą, na czele z ZUS-em. Cięcia kosztów z początku roku już odczuwamy i do końca roku pójdziemy tym tropem. Poniżej pewnego poziomu finansowego jednak praca straciłaby sens. Sekcja hokeja jest mocno niedoszacowana i czapki z głów przed dyrektorem Majewskim i trenerem Klichem, że budują zespół – trzeba powiedzieć wprost, półzawodowy, oparty na młodzieży. Z właścicielem w osobie prezydenta jesteśmy w kontakcie i gdy miasto złapie oddech po zawirowaniach z koronawirusem, sytuacja będzie w pełni opanowana, choć i tak trzeba powiedzieć, że jest relatywnie dobra. A jak wygląda na tle innych? Nikomu do kieszeni nie zaglądamy, ale wiemy, z kim przegrywamy walkę o zawodnika i jakie stawki krążą. Są w tej lidze krezusi, są bogaci i średniacy jak my. Są też kluby biedniejsze. Finansowo daję nam miejsca 8-12.

Jaki cel postawiliście przed drużyną i sztabem szkoleniowym na najbliższy sezon?

Marcin JAROSZEWSKI: – Cel na najbliższy sezon to rozwój naszej młodzieży, na co naciska mocno sztab szkoleniowy i naprawdę głęboko sięga do Akademii i po wychowanków, na jakiej skalę wcześniej nie było. To wiąże się z ryzykiem, ale wspólnie podjęliśmy decyzję, że je podejmujemy. Kibiców oczywiście interesuje konkretna deklaracja, najlepiej: awans. Jest GKS Tychy, ŁKS, Widzew, Arka, Miedź, Termalika, Korona. Te kluby jasno deklarują, że muszą. A my? My musimy dobrze grać w piłkę, a gdzie piłkarstwa nam zabraknie, to zostawić serce, żeby być uczciwym wobec naszych kibiców i przede wszystkim siebie.


Fot. Rafał Rusek/PressFocuss