Marcin Jaroszewski: Piłkarzy rozliczają wyniki, a nie dobra atmosfera

Rozmowa z Marcinem Jaroszewskim, prezesem Zagłębia Sosnowiec.


Zawód, rozczarowanie, a może wściekłość. Jakie emocje towarzyszyły prezesowi Zagłębia w końcowej fazie rozgrywek, gdy zespół bronił się przed spadkiem do II ligi?
Marcin JAROSZEWSKI: – Każdy z tych stanów, o których Pan wspomniał, na pewno mi towarzyszył, emocje były duże, ale na szczęście uniknęliśmy najgorszego. Celem przed sezonem miała być walka o czołową szóstkę. Liczyliśmy, że zespół złapie serię, dzięki której znajdzie się w górnej stawce tabeli. Wiosną złapał, ale serię porażek, fatalnych występów na własnym boisku i znaleźliśmy się w dole tabeli. Wiedzieliśmy, że ten sezon będzie trudny, przygotowywaliśmy się na to, sam prowadziłem rozmowy z osobami, które pracowały w klubach, które doświadczyły spadków rok po rok. Latem ubiegłego roku zespół został przebudowany, liczyliśmy na doświadczenie trenera Radosława Mroczkowskiego. Na papierze wszystko wyglądało, jak należy, ale boisko zweryfikowało nasze plany.

Na tyle, że w Sosnowcu czeka nas kolejna kadrowa rewolucja. Poza bramkarzami potrzebujecie piłkarzy niemal na każdą pozycję.
Marcin JAROSZEWSKI: – Zaraz po meczu w Suwałkach, a jeszcze przed rozmowami indywidualnymi powiedziałem chłopakom, że tworzyli fajną grupę w szatni, ale na boisku już tak fajnie to nie wyglądało, a piłkarzy, trenerów, działaczy rozlicza się za wyniki, a nie dobrą atmosferę. Wyników nie było, więc logiczne jest, że musi dojść do zmian. W trakcie sezonu zmienialiśmy trenerów, ale wyników jak nie było, tak nie było. Poza wyjątkami spora grupa zawiodła, dlatego nadszedł czas rozstań. Być może ci, którzy odejdą, w innym miejscu błysną, pokażą więcej umiejętności.


Przeczytaj jeszcze: Wygrany przegranego sezonu


Liczyliście na doświadczenie, ale to właśnie spora grupa graczy rutynowanych zawiodła. Czy tym razem przy doborze nowych graczy proporcje będą inne?
Marcin JAROSZEWSKI: – Swoje zrobił Patryk Małecki, to jeśli chodzi o graczy doświadczonych, był pewnie jeden z naszych najlepszych ruchów transferowych przeprowadzonych latem ubiegłego roku. Co do reszty to nie ma co komentować, wiadomo, z kim się rozstajemy, kto został wystawiony na listę transferową. Wiemy, co było złe, ale są też plusy. Po raz kolejny wypromował się u nas napastnik, po którego sięga klub z ekstraklasy, w tym przypadku Śląsk Wrocław. Chodzi oczywiście o Fabiana Piaseckiego. Podobnie było wcześniej z Jakubem Arakiem. Fajnie weszli w dorosłą piłkę Mateusz Szwed i Kacper Radkowski, gracze, którzy przeszli przez naszą akademię, zanim trafili do pierwszej drużyny. O obu pytają już inne kluby. Transfery do klubu mamy przygotowane od pewnego czasu. Widzieliśmy, co się dzieje, stąd pewne rozmowy toczyły się już wcześniej. To nie jest tak, że teraz na hurra ściągniemy, co popadnie. Pewne sprawy zostały wstrzymane przez fakt, że do końca walczyliśmy o utrzymanie, a warunkiem przyjścia piłkarzy była gra zespołu w I lidze. Większość transferów jest już dograna. Ważna uwaga jest taka, że transfery w klubie nie są dokonywane jednoosobowo. To nie jest tak, że dyrektor sportowy Robert Tomczyk znajduje piłkarza i on do nas w ciemno trafia. Dyrektor proponuje piłkarzy, a decyzje zapadają wewnątrz pionu szkoleniowego. To, że ktoś świetnie prezentuje się w jednym klubie, nie znaczy, że tak będzie w kolejnym. Sami się o tym przekonaliśmy nie raz.

Kiedy kibice poznają pierwsze nazwiska graczy, którzy mają trafić do Zagłębia?
Marcin JAROSZEWSKI: – Prawdopodobnie już dziś przedstawimy pierwszych piłkarzy. Pięć transferów jest już dopiętych. Chcemy szybko wszystko załatwić tak, aby po powrocie do treningów szkoleniowiec Krzysztof Dębek mógł rozpocząć scalanie zespołu.


Fot. PressFocus