Marcin Lachowski: Wiek to tylko liczba

Rozmowa z Marcinem Lachowskim, byłym zawodnikiem m.in. Odry Opole, Zagłębia Sosnowiec, Polonii Bytom, a obecnie Dramy Zbrosławice.


Kiedy latem zeszłego roku – przy okazji towarzyskiego meczu z Góralem Żywiec (6:1) – żegnał się pan z Polonią, mówił pan, że – dla zdrowotności – chciałby jeszcze pograć w piłkę na niższym szczeblu. 5 stycznia skończył pan 41 lat, więc jak u pana z tym zdrowiem?

Marcin LACHOWSKI: – W obecnych, pandemicznych czasach zdrowie trzeba bardzo cenić. Sytuacja na świecie zmienia się praktycznie z dnia na dzień. Dziś ono na szczęście mi dopisuje. Jeszcze się nie odzwyczaiłem od codziennego rytmu trenowania, sporo się ruszam. Mieszkam blisko lasu, więc każdego dnia po nim biegam. Nie mogę narzekać.

Skąd wziął się pomysł występów w „okręgówce”?

Marcin LACHOWSKI: – Pojawił się już jakiś czas temu. Rozmawiałem o tym sporo z Piotrkiem Makowskim, zawodnikiem Dramy, z którym przez rok grałem w Polonii Bytom. Zdecydowałem się na klub ze Zbrosławic, bo nie chciałem się zbyt daleko ruszać. Prowadzę firmę w Bytomiu, więc potrzebuję być na miejscu. Było jeszcze parę innych opcji, ale nie brałem ich pod uwagę, właśnie z powodów biznesowych.

Po rundzie jesiennej przewodzicie bytomsko-zabrzańskiej klasie okręgowej. Czy różnica dwóch poziomów jest dla pana bardzo odczuwalna?

Marcin LACHOWSKI: – Nie ma co się oszukiwać, różnica jest widoczna. Szczególnie dotyczy to drużyn z dołu tabeli. Szanuję każdego przeciwnika, bo choć w tej lidze gra się głównie rekreacyjnie, każdy podejmuje wyzwanie i dopóki starcza mu sił, stara się z nami rywalizować. Mamy bardzo dobry skład, więc jako faworyt – od pierwszej do ostatniej minuty – musimy czynić swoją powinność.

Pańską wysoką formę potwierdzają statystyki. W 15 jesiennych meczach zdobył pan 9 bramek, najwięcej w drużynie. Można powiedzieć, że jest pan niczym wino, im starszy, tym lepszy?

Marcin LACHOWSKI: – Może nie lepszy, ale na pewno nie gorszy. Prawda jest taka, że w niektórych aspektach piłkarskich wieku nie da się oszukać. Faktem jest, że szybkością czy zwinnością nigdy nie grzeszyłem, ale niektórych rzeczy na boisku po prostu się nie zapomina, a w osiągnięciu wspomnianego dorobku pomogli mi koledzy.

Przez pierwszą część sezonu przebrnęliście dość łatwo. Zdobyliście 42 punkty, w każdym meczu trafiliście do siatki i zaledwie dwukrotnie strzeliliście mniej niż 2 gole. Jak na tę klasę stworzyliście doprawdy piorunującą mieszankę…

Marcin LACHOWSKI: – Dużo działo się latem, zespół był dopracowywany z każdym dniem. Nie wyszedł nam pierwszy mecz z Orłem Miedary, bo przegraliśmy u siebie 1:2. Nie byliśmy jeszcze zgrani, niektórzy zawodnicy nie zdołali odpowiednio poznać drużyny i stąd zaliczyliśmy lekki falstart. W trakcie rundy zaczęliśmy się poznawać i w efekcie – razem ze sztabem szkoleniowym oraz działaczami – udało nam się stworzyć naprawdę fajny team, który w każdym kolejnym meczu pokazywał mocne oblicze.

14 kolejnych zwycięstw to nie lada wyczyn, a jednak nad wspomnianym Orłem macie zaledwie 3 punty przewagi. Ponadto rundę wiosenną rozpoczniecie od wizyty w Miedarach. Czeka was przedwczesny finał sezonu?

Marcin LACHOWSKI: – Będzie to dla nas najważniejszy mecz rundy, choć wiadomo, że po nim będzie jeszcze sporo kolejek. W każdym spotkaniu gramy o 3 punkty, jednak z racji porażki na inaugurację sezonu, to starcie będzie wyjątkowe. Nie możemy sobie pozwolić na żadną stratę, gdyż wyścig o awans będziemy rozgrywać ze świadomością gorszego bilansu bezpośrednich meczów.

Lachowski, Chwastek, Dzido, Bodziony to nazwiska budzące podziw u rywali. Porównywanie Dramy do zespołu gwiazd – zachowując oczywiście odpowiednie proporcje – bardziej motywuje czy deprymuje?

Marcin LACHOWSKI: – To zawsze jest bardzo niebezpieczne porównanie. Mamy bardzo mocny zespół i pewnie wzbudzamy respekt u rywali, ale do końca musimy zachować chłodną głowę oraz pokorę. W każdym meczu musimy być skoncentrowani i czujni, bo nie przewidzimy, jak się będą układały. Obserwując – jako kibic – tego typu porównania na tle lig europejskich, muszę stwierdzić, że kluby „naładowane” głośnymi nazwiskami bardzo często zawodziły. Wiele zależy tu od trenera i doświadczonych zawodników, by tonować emocje.

Zaplanowane na zimę sparingi z Gwarkiem Ornontowice, Górnikiem II Zabrze, Małąpanwią Ozimek czy Decorem Bełk. Będzie okazja sprawdzić się na tle zespołów z wyższych lig…

Marcin LACHOWSKI: – W każdym harmonogramie meczów kontrolnych powinno się znaleźć miejsce dla drużyn, od których można się czegoś nauczyć. Nasz program został bardzo dobrze zbilansowany. Możemy się zmierzyć z zespołami – na papierze – lepszymi od nas, pod kątem gry w IV lidze. Nikt nie ukrywa, że w Zbrosławicach budowany jest zespół z myślą o awansie. Mamy plan, który chcemy zrealizować, ale wszystko jak zawsze zweryfikuje boisko.

Serię sparingów zakończycie spotkaniem z juniorami Polonii Bytom, więc pewnie wspomnienia powrócą, bo przy jego okazji wystąpi pan w tym meczu jako „łącznik” dwóch klubów…

Marcin LACHOWSKI: – Nie przywiązywałbym do tego większej wagi. Oficjalne pożegnanie z Polonią mam już za sobą, choć na pewno będzie mi miło znów pojawić się na jej stadionie. To klub, który bardzo wiele dla mnie znaczy. Mam nadzieję, że z tej konfrontacji obie drużyny sporo wyniosą, tym bardziej że będzie to ostatni szlif przed wiosennymi zmaganiami o punkty.

Mimo 20 lat grania na wysokim poziomie, w pańskim CV znalazło się raptem kilka klubów. Czy w każdym z nich współpraca była satysfakcjonująca?

Marcin LACHOWSKI: – Można tak powiedzieć, bo w Odrze, Zagłębiu czy do niedawna w Polonii spędziłem kilka ładnych lat. W każdym z tych klubów starałem się dać coś w zamian. Poza tym nie lubię częstych zmian, więc może dlatego ta współpraca dla obu stron zwykle układała się pozytywnie, za co wszystkim jestem bardzo wdzięczny.

W ubiegłym roku, tworząc duet z Krzysztofem Markowskim, sięgnął pan po tytuł mistrza Śląska w siatkonodze. Tej zimy do Goczałkowic pan nie przyjechał. Nie ciągnęło pana do obrony tytułu?

Marcin LACHOWSKI: – Jasne, że ciągnęło! Rok temu do udziału w turnieju namówił mnie właśnie Krzysiek i ostatecznie udało nam się wygrać. Teraz też o tym myślałem, ale natłok obowiązków związanych z pracą sprawił, że po prostu nie udało mi się znaleźć czasu, czego bardzo żałuję. Dałem więc wygrać innym (Tomasz Nowak-Jakub Bieroński – przyp. red.)… Na następną edycję będę chciał jednak wrócić i znów zwyciężyć.

Jak pan wspomniał, zdrowie dopisuje, ale wcześniej czy później trzeba będzie powiedzieć „dość”. Myśli pan już co będzie robił po zawieszeniu piłkarskich butów na kołku?

Marcin LACHOWSKI: – Jak już mówiłem, prowadzę dość szeroką działalność, więc na pewno jeszcze bardziej będę musiał się jej poświęcić. Z drugiej strony, fajnie by było zostać przy piłce. Co prawda nie widzę siebie w roli trenera, ale znalazłbym chęć, żeby podziałać w strukturach klubu. Żadna propozycja w tej kwestii jeszcze nie padła, ale na pewno bym się nad nią zastanowił.

Mateusz Skutnik


Na zdjęciu: Marcin Lachowski cieszy się dobrym zdrowiem i wiosną planuje powalczyć o awans do IV ligi śląskiej.

Fot. Facebook/Drama Zbrosławice