Marcin Lewandowski im starszy, tym szybszy
Marcin Lewandowski zadziwia, a rywale się go boją. W wieku 32 lat zdobył pierwszy medal mistrzostw świata na stadionie i nie zwalnia – w środę w Toruniu wynikiem 3.35,71 poprawił kolejny rekord Polski na 1500 metrów pod dachem.
Poprzedni najlepszy wynik w historii w Polsce również należał do 33-letniego lekkoatlety rodem z Polic i wynosił 3,36.50. Zawodnik AZS UMCS Lublin ustanowił go w 2019 roku – także w Toruniu. W środę zajął drugie miejsce. Pierwszy linię mety w Arenie Toruń minął Etiopczyk Salemon Barega – 3.32,97. Wynik lepszy od dotychczasowego rekordu Polski osiągnął także czwarty Michał Rozmys – 3.36,10.
– Nigdy nie można być pewnym tego, że poprawi się jakiś rekord. Dzień wcześniej – podczas konferencji prasowej – mówiłem na co mnie stać. Jestem przygotowany na rekord życiowy, a on w moim przypadku daje rekord kraju. To się potwierdziło – mówił po biegu Lewandowski.
Poprawka w Madrycie?
W jego ocenie to jednak nie wszystko, bo być może spróbuje ten czas jeszcze wyśrubować podczas ostatniego mityngu prestiżowego cyklu World Indoor Tour, w kolejną środę w Madrycie.
– Cieszę się, że brałem udział w tym biegu, a nie tylko zaatakowałem „z końcówki”. Czynnie w nim uczestniczyłem, prowadziłem drugą grupę. To dużo cięższe zadanie niż po prostu gonić i pokazało, że praca idzie w dobrą stronę. Tak naprawdę to był dopiero mój drugi start na tym dystansie w tym roku – podkreślił.
Ze swoim bratem Tomaszem zmienili w ostatnich miesiącach trening. Jest on dostosowany nawet pod bieganie 5 kilometrów.
– Był okres, że łatwiej mi było przebiec 5000 metrów niż 1500. Teraz pomalutku się rozpędzam. Taki był plan. Dlatego w Toruniu „leciałem” od początku w czołówce, aby przyzwyczaić organizm do prędkości – przyznał rekordzista kraju.
Zasługa mądrego treningu
Podczas zaplanowanych na pierwszy weekend marca HME w Toruniu Lewandowski może wystartować nie tylko na 1500 m. Ma już minimum również na 3000 m, a zamierza zrobić jeszcze na 800 m. – Jestem żołnierzem – dosłownie i w przenośni. Co zadecyduje mój brat, to zrobimy. Ja się podporządkuję – dodał.
Przyznał, że czuje się świetnie, absolutnie nie na swoje lata. W jego ocenie to zasługa wieloletniego, mądrego treningu. – Zawsze mówię odważnie, na co mnie stać. Mimo że jestem coraz starszy, to chce mi się coraz bardziej. To się sprawdza – podkreśla brązowy medalista mistrzostw świata 2019 na 1500 m z Dauhy.
Brakuje kibiców
Nadal chce poprawiać rekordy życiowe – tak na 1500, jak i 800 m. Nic go nie boli, jest zdrowy i w pełni przygotowany do roku olimpijskiego. – Wiem, że ani nazwiska, ani wyniki nie biegają podczas imprez mistrzowskich. Norweg Jakob Ingebrigtsen jest mocny i będzie ostra walka w mistrzostwach Europy. To ja jestem jednak osobą, której oni się boją i narzekają, że znowu szybko biegam – powiedział.
Smuci go jednak fakt pustych trybun w Arenie Toruń. – Największą przewagą podczas startów u siebie są kibice. Teraz ich nie ma. Myślałem o tym w trakcie biegu. Brakuje mi atmosfery, którą znam z tej hali – przyznał Lewandowski.
Celem nadrzędnym są jednak nie medale HME, ale krążek igrzysk olimpijskich w Tokio. – Wszystko będzie temu podporządkowane – dodał średniodystansowiec.
Fot. Rafał Oleksiewicz/PressFocus