Marcin Lijewski: Nie lubię zawieszania medali na starcie

Rozmowa z Marcinem Lijewskim, trenerem Górnika Zabrze, trzeciej drużyny PGNiG Superligi.


Jaki plan na święta?

Marcin LIJEWSKI: – Mój? Odciążyć żonę, która ma bardzo dużo pracy. I pomieszkać w domu w Gdańsku, nacieszyć się.

Kiedy wracacie do zajęć w Zabrzu?

Marcin LIJEWSKI: – Czwartego stycznia, ale chłopcy mieli jeszcze siłownię dwa razy przed świętami, będą mieć dwa razy po świętach i bieganie. Sportowcem się jest, a nie bywa. W przygotowaniach mamy m.in. turniej w Szczecinie 15 sycznia, ale jeszcze nie wiemy, kiedy zagramy w lidze.

Jaką ocenę w szkolnej skali wystawiłby pan zespołowi za pierwszą fazę sezonu?

Marcin LIJEWSKI: – Mocna czwóra. Gdyby nie porażki w Zabrzu z Gwardią i Energą, byłaby piątka. W doskonałość nie wierzymy, ale wiemy, gdzie są nasze słabości.

Rok zakończyliście na 3. miejscu, pomimo wspomnianych porażek. Teraz wyprzedzacie obie drużyny. Wyszło na wasze?

Marcin LIJEWSKI: – Nie. Trudno nad tymi porażkami przejść do porządku dziennego. Porażki jedną bramką w okolicznościach dziwnych. Zespół nie był sobą, zawodnicy nie robili tego, do czego nas przyzwyczaili. Z Gwardią nie trafili 17 sytuacji sam na sam z bramkarzem. Kuriozum. Gdyby nie to, bylibyśmy dziś w bardzo komfortowej sytuacji.

Ale to po meczu z Kaliszem zespół wziął się ze sobą „za bary” i zaczął wygrywać. Może potrzebował takiego wstrząsu?

Marcin LIJEWSKI: – To niesprawiedliwa ocena, bo moi gracze są naprawdę mega pracowici, robią wszystko, co im każę. Nie mogę mieć do nich żadnych pretensji. Ja sam nie wiem, dlaczego przegraliśmy tamte mecze. Szukałem dziury w całym, także błędów u siebie. Trudno mi to jednak wytłumaczyć. Oczywiście z powodu covidu sezon jest szalony, niektórzy grają 6 meczy w ciągu 3 tygodni, inni nie grają przez 3 tygodnie. Ale nie chiałbym się tym usprawiedliwiać.

Wygląda na to, że prowadzący Energę Tomasz Strząbała ma patent na Górnika – gdy prowadził MMTS wyeliminował go w ćwierćfinale…

Marcin LIJEWSKI: – Okej, jeszcze musi wygrać rewanż u siebie, a my będziemy pamiętać, co było w Zabrzu. Mecz z nami będzie dla nich bardzo trudny, zapewniam.

Wtedy wasza obrona zawiodła w ostatniej akcji i rzucie Kacpra Adamskiego, ale nie raz podkreślał pan, że jest z niej dumny.

Marcin LIJEWSKI: – Naprawdę zrobiliśmy tu krok milowy. Kuba Skrzybniarz miał w bramce niesamowite wejścia w tym roku. Martin Galia to zawsze jakość, fajnie współpracują ze „Skrzynią”, daje mu coraz więcej szans. Rok temu na Bartka Bisa darłem się co chwilę „Bisu, co ty robisz?!”, a w ostatnich meczach nie pamiętam, żebym na niego krzyczał. Michał Adamuszek rządzi super obroną, to jest jego rola. Mamy mocny fundament. Budujesz zespół od bramki i obrony – dopiero potem dobierasz zawodników do ataku. A my jeszcze nie zapełniliśmy dziury po Szymonie Sićce.

Szukacie i szukacie…

Marcin LIJEWSKI: – Bo nie interesuje mnie przeciętność. Jeżeli mamy coś zainwestować, to w zawodnika naprawdę dobrego. Nie gramy super w ataku, rzucamy po 23-27 bramek w meczu, to nie jest wyczyn. Rzucający rozgrywający na lewej stronie dodałby nam jakości z drugiej linii. Ale wygrywaliśmy bardzo trudne mecze i bez Iso Sluijtersa po drugiej stronie, bywało, że łącznie miałem czterech rozgrywających i dwóch kołowych. Na papierze szału nie ma, ale udźwignęliśmy.

Czy Sićko rozwinął się w Kielcach?

Marcin LIJEWSKI: – Szczerze? Nie zwracam na to uwagi, mam wystarczająco swojej roboty… U nas na pewno grałby więcej niż w Vive, bo tam ma konkurencję, dzieli czas w ataku z kilkoma innymi mocnymi grajkami. Ale to dla niego na pewno fajna przygoda taki klub jak Vive…

Musiał pan zmienić sposób gry w ataku. W ostatnim meczu z Azotami trzy punkty w spektakularny sposób zapewnił wam Łukasz Gogola z rzutu wolnego…

Marcin LIJEWSKI: – To jest chłopak, który się nie boi, jest zimnokrwisty. Jak mu coś każesz, idzie w trupa. W Puławach trzeba było podjąć decyję, nie wahał się, rzucił z bardzo trudnej pozycji, a mimo to zaskoczył bramkarza. Zagrał wcześniej bardzo źle z Energą, kiedy narobił sporo głupot, ale zareagował bardzo pozytywnie.

Wpadł pan w euforię jakby już zdobył medal.

Marcin LIJEWSKI: – To był wyraz ulgi – w końcu i nam coś się udało. Mieliśmy w tym meczu wzloty i upadki. Przygotowaliśmy się, że trzeba go wygrać, na dodatek Azoty miały kłopoty kadrowe. Dominowaliśmy, ale z czasem jakość naszej gry spadała z racji ubogiej ławki, wynik wymykał nam się z rąk. Finał był jednak nasz. Ten mecz bez wątpienia nas zbudował.

Ktoś zawiódł? Po kimś spodziewał się pan więcej?

Marcin LIJEWSKI: – Wydawało mi się, że Paweł Dudkowski szybciej to ogarnie, ale idzie to powoli. To fajny chłopak, chciałem go bardzo, ma jakość, ale jest skomplikowany. Zmiana otoczenia u nie wszystkich jest bez znaczenia. Niektórych zrzucisz tu z Nigerii i dalej będą czuć się jak u siebie, inni przejadą 150 km i będą potrzebować czasu. Potencjał jest dobry, trzeba go wyzwolić. Nie od razu Rzym zbudowano.

Ale dostał szpilę od złotoustego trenera: „jak boisz się dostać w papę, to polecam siatkówkę”…

Marcin LIJEWSKI: – Trzeba się nauczyć żyć z tym, że w ręcznej w pysk się dostanie – przeciwnik się ucieka do różnych zagrań. Jasne, to nie jest miłe, nie każę nadstawiać policzka, ale to sam się odgryź albo poproś kolegę, nie biegaj tylko żalić się do sędziego – to źle wygląda. Jak się z tym pogodzisz, będzie ci łatwiej.

W Puławach wygraliście, ale to raczej nie był wasz najlepszy mecz…

Marcin LIJEWSKI: – Był w Piotrkowie – bo zaraz po porażce z Energą. Piotrkowianin wygrał wcześniej dwa razy z rzędu, budował się. A my musieliśmy przetrawić swoje gorzkie rzeczy. Tymczasem to była nasza totalna dominacja od początku do końca, wygraliśmy 30:20.


Czytaj jeszcze: Górnik wygrywa w Puławach!

Ta wygrana sprawia, że medal dla Azotów wcale nie jest dziś taki pewny.

Marcin LIJEWSKI: – Nie podoba mi się, że ktoś komuś zakłada medal na szyję na starcie sezonu. Jasne, Michał Jurecki robi w Azotach świetną robotę. Ale nam też się marzy, a kandydatów jest kilku. Choćby Kalisz, który wygląda imponująco, wzmocnił się, ma doświadczonych graczy, jest tam komu i bronić i rzucać. A Azoty mają sporo zaległego grania, muszą wcisnąć gdzieś te mecze, nie będzie im wcale łatwo nawet przy ich szerokiej kadrze.

24

PUNKTY w 12 meczach pierwszej części sezonu 2020/21 zebrał Górnik. Rok temu, gdy zdobywał brązowy medal, na tym etapie miał o 6 pkt więcej.


Na zdjęciu: Marcin Lijewski potrafi powiedzieć do słuchu, potrafi się cieszyć, i zdziwić też…

Fot. PGNiG Superliga