Marcin Prasoł: Problemy zostawiamy na boku

Przed czterema laty prowadzony przez pana ROW w ostatniej kolejce przegrał awans do pierwszej ligi. Czy po czasie krzywi się pan na wspomnienie tamtego okresu?
Marcin PRASOŁ: – Nie ma skrzywienia. Wręcz przeciwnie. Tamten okres bardzo mocno ukształtował mnie jako trenera. Nie skończyło się szczęśliwie, ale sam pobyt w Rybniku wspominam jak najbardziej pozytywnie. To była moja pierwsza samodzielna praca na takim poziomie. Trzeba było się pogodzić z takim finiszem. Wiele czynników miało na to wpływ. Teraz jestem w Pogoni Siedlce. Rozmawiajmy o teraźniejszości.

Wie pan, na którym miejscu plasowałaby się Pogoń, gdyby sporządzić tabelę tylko za pański okres pracy w Siedlcach, czyli od października?
Marcin PRASOŁ:– (uśmiech). Interesuje mnie tylko aktualna tabela, czyli ta obowiązująca po 24 kolejkach. Najważniejsza będzie po 34 kolejkach. Patrzmy na to, co jest tu i teraz.

Ale dokończę myśl; od 3 października lepiej niż Pogoń punktują tylko Radomiak i Skra Częstochowa.
Marcin PRASOŁ:– OK, ale to ciekawostki dla dziennikarzy i kibiców.

W czym zrobiliście największy progres?
Marcin PRASOŁ:– Małymi kroczkami poprawialiśmy każdy aspekt. Nie było tak, że skupialiśmy się konkretnie tylko nad jednym. Po kolei, z meczu na mecz, stawialiśmy kolejne diagnozy i staraliśmy się iść do przodu. Nie było tak, że przyszedłem i powiedziałem, że zmieniamy wszystko. Ważne było wykorzystanie potencjału chłopaków, rozwijanie ich.

Strefa spadkowa to nie było miejsce takiego zespołu?
Marcin PRASOŁ:– Nie chcę oceniać okresu, w którym mnie tu nie było. Gdy przejąłem drużynę, nie oglądałem się za siebie. Najpierw chcieliśmy wygrać mecz, potem – wyjść ze strefy spadkowej i ruszyć w górę tabeli. To się nie zmienia.

Czy był moment, kiedy pomyślał pan, że o utrzymanie w drugiej lidze będzie bardzo trudno?
Marcin PRASOŁ:– Dalej tak uważam!

Dlaczego? Jesteście już na 11. miejscu.
Marcin PRASOŁ:– Bo liga jest bardzo trudna i bardzo wyrównana. Różnice punktowe są niewielkie. Dwa mecze w tę czy inną stronę mogą odwrócić wszystko do góry nogami. Każdy zdaje też sobie sprawę, jak ważna jest psychika – i jak szybko życie potrafi sprowadzić na ziemię. Dlatego walczymy ze świadomością, że przed nami trudne mecze.

Jak bardzo jest pan zadowolony ze startu wiosny?
Marcin PRASOŁ:– Bardzo! Zdobyliśmy 7 punktów, mimo że dwa mecze graliśmy na wyjeździe (2:0 w Pruszkowie i 1:1 w Wejherowie – dop. red.), a tylko jeden – u siebie (4:0 ze Stalą Stalowa Wola – dop. red.). W tej lidze każdy punkt jest bardzo trudny do wydarcia. Cieszymy się, ale chcemy więcej.

Nim przejął pan Pogoń, długo był pan członkiem sztabu szkoleniowego reprezentacji Polski prowadzonej przez Adama Nawałkę. Jak bardzo to pana rozwinęło?
Marcin PRASOŁ:– Na to trzeba by poświęcić osobny wywiad. To było fantastyczne doświadczenie. Przebywanie z zawodnikami z topu, możliwość ich podglądania, obserwowanie świetnych drużyn… To niesamowicie rozwija. Daje pewność, ale też pokorę do pracy. Wtedy widzi się, jak ci ludzie ciężko zapracowali na to, by znaleźć się w takim miejscu. Nie jest tak, że coś dostają za darmo; że cokolwiek przychodzi samo. Wychodzę z takiego założenia i nieustannie chcę się rozwijać.

Czego – w porównaniu do czasów pracy w kadrze – brakuje panu najbardziej?
Marcin PRASOŁ:– Na pewno w Siedlcach brakuje mi rodziny! Na każdym etapie pracy trenerskiej trzeba dawać z siebie wszystko i być gotowym na nowe wyzwania.

Druga liga jest mocniejsza niż w okresie, gdy prowadził pan ROW?
Marcin PRASOŁ:– Trudne pytanie. Inna perspektywa była w Rybniku, a inna – w Siedlcach. Skala trudności jest podobna, wtedy tabela również była bardzo spłaszczona. Porównując poziom sportowy, też jest podobnie, choć mam wrażenie, że trochę w górę poszła intensywność samej gry.

Siedlce słyną z dobrej infrastruktury. Potwierdza pan?
Marcin PRASOŁ:– Baza jest fantastyczna i to trzeba włodarzom oddać. Wiadomo, że zawsze może być lepiej, chciałoby się choćby lepszej jakości boisk, ale to naprawdę świetne miejsce.

Tajemnicą nie są jednak problemy finansowe Pogoni. Na ile komplikuje to pańską codzienną pracę?
Marcin PRASOŁ:– W szatni mamy taką zasadę, że wychodząc na trening wszystko zostawiamy z boku. Te sprawy są poza treningami i meczami. Staramy się od tego odciąć, chcemy prezentować się jak najlepiej. Resztę muszą załatwić działacze.

Czego spodziewa się pan po ROW-ie?
Marcin PRASOŁ:– Spodziewam się bardzo trudnego meczu. Trener Trzeciak wykonuje świetną robotę. Miejsce w tabeli nie oddaje potencjału drużyny z Rybnika.

Dobrze znacie się z Jackiem Trzeciakiem?
Marcin PRASOŁ:– Do Białej Podlaskiej na zjazdy w ramach kursu UEFA Pro jeździliśmy jednym autem, w trójkę, razem z Didim Brehmerem. A z Jackiem dzieliliśmy pokój!

Da pan go radę w sobotnie popołudnie zaskoczyć?
Marcin PRASOŁ:– Każdy z nas na pewno spróbuje coś przygotować…