Marcin Wodecki: Nie wstydzę się czwartej ligi

Rozmowa z Marcinem Wodeckim, który po 12 latach znów będzie grał w Odrze Wodzisław.


Jak wraca się na stare śmieci?
Marcin WODECKI: – Miło. Pozytywnie wspominam swój pierwszy pobyt w Odrze. Byłem wtedy zawodnikiem Górnika Zabrze, niewiele grałem i trener Wieczorek ściągnął mnie na wypożyczenie do Wodzisławia. Tam się odbudowałem. Była adrenalina, graliśmy o utrzymanie, uratowaliśmy ekstraklasę. Fajnie zapamiętałem tamten rok i szatnię z takimi postaciami jak Jasiu Woś, Marcin Malinowski, Darek Dudek, Tomek Moskal czy Piotruś Gierczak. Doświadczeni piłkarze, od których można się było wiele nauczyć. Pomagali mi nie tylko na boisku, ale i poza nim.

Czym przekonała pana IV-ligowa Odra?
Marcin WODECKI: – Od jakiegoś czasu trener Burek dzwonił do mnie i powtarzał, że zależy mu na wzmocnieniu drużyny. Ważne jest to, że Odry się połączyły i będą jednym organizmem, tak jak kiedyś. Będziemy trenować u siebie, a nie tułać się po innych ośrodkach. Mamy ambitny cel, czyli awans, do którego jest blisko, ale zarazem daleko. Ważne, że miasto jasno określiło się, iż chce sponsorować Odrę. Dużo czynników złożyło się na moją decyzję. Sądzę, że gdy zniesione zostaną obostrzenia, to na stadion będzie chodzić coraz więcej kibiców i powoli będzie wracał ten klimat, który był w Wodzisławiu przed laty.

Na piątym poziomie rozgrywkowym zawodnik mający w CV ponad 100 występów w ekstraklasie to rzadkość. Spodziewa się pan, że oczy będą skierowane na Marcina Wodeckiego?
Marcin WODECKI: – Na pewno. Liczę się z taką odpowiedzialnością, ale ja lubię wyzwania i walkę o coś. Kibice na pewno będą patrzeć, jak gra Wodecki i czy ciągnie Odrę. Jestem na to przygotowany. Wiele już w piłce przeżyłem, zarówno wzlotów, jak i upadków. Teraz otwieram nowy rozdział. Nie wstydzę się grać w IV lidze. Najważniejsze, by o coś walczyć. Być w środku tabeli II czy III ligi, rywalizować o nic – to mnie nie kręci i nie daje takiej adrenaliny, jaką poczułem teraz. Widzę, że w Wodzisławiu zebrała się fajna ekipa, nieprzypadkowo drużyna zimuje na 1. miejscu. Wierzę, że pomogę drużynie, a drużyna mnie i wszyscy razem osiągniemy coś fajnego.

Smutno było opuszczać ROW 1964 Rybnik, czyli klub z rodzinnego miasta?
Marcin WODECKI: – Było przykro, bo nie ukrywam, że chciałem zostać w Rybniku na dłużej. Nie po to wróciłem tam, by szybko odejść. Gdy przyszedłem do ROW-u, latem 2019 roku, wszyscy powtarzali, że trzeba spróbować powalczyć o szybki powrót do II ligi. Niestety, nie da się walczyć o szczebel centralny, gdy nie ma się spraw poukładanych u góry, w zarządzie, finansowo. To wszystko porządkuje też szatnię. To bardzo ważne, aby zawodnik czuł, że ktoś interesuje się drużyną, klubem, otoczką, a tego nie było. Przykre, że nikt nie umiał tego złapać za szyję i wyprostować sytuacji. Nie chciałem odchodzić, ale rzeczywistość mnie zmusiła, jak wielu innych zawodników. Gdy tylko mogli, kibice chodzili na mecze, dopingowali nas, ale drużyna nie funkcjonowała tak, jak powinna. I nie była to nasza wina. Można powiedzieć, że graliśmy za darmo, po głowach zawodników krążyły różne myśli, nie skupiali się tylko na piłce. Nie tak to powinno wyglądać. OK, możesz nie mieć pieniędzy, ale powiedz to oficjalnie, zamiast okłamywać wszystkich i składać obietnice bez pokrycia. To najgorsze, co może być. Życzę, by ROW się utrzymał i grał w III lidze jak najlepiej.

Klub ma względem pana duże zaległości?
Marcin WODECKI: – Dość spore, ale w jakiś sposób dogadaliśmy się. Zawarliśmy porozumienie, że pieniądze w kolejnych miesiącach mają być wypłacane. Zobaczymy, na ile będzie to wszystko realizowane.


Czytaj jeszcze: Polonia Łaziska Górne. Tukaj za Mazura

Mało kto pamięta, że do 30 czerwca ubiegłego roku miał obowiązywać pański kontrakt z… Odrą Opole, w barwach której błyszczał pan jesienią 2017 na boiskach zaplecza ekstraklasy.
Marcin WODECKI: – W Opolu wszystko fajnie się układało. Awansowaliśmy do I ligi, w niej tworzyliśmy z Szymonem Skrzypczakiem bramkostrzelny duet, drużyna jako beniaminek plasowała się w czołówce i wydawało się, że możemy nawet wywalczyć kolejny awans. Byłem wybierany do grona najlepszych zawodników rundy, miałem różne propozycje, a ostatecznie przedłużyłem kontrakt, o co Odra bardzo zabiegała. Wszystko wywróciło się do góry nogami, gdy przyszedł trener Mariusz Rumak. Jako zawodnik strzelający gole, notujący asysty, mający długi kontrakt, zostałem odstawiony na boczny tor. Trener nic mi nie powiedział, nie rozmawiał ze mną, a przecież mógł zakomunikować: „Marcin, nie potrzebujemy cię, znajdź sobie klub”. Znalazłbym na pewno, bo propozycje były. W lidze praktycznie nie dostałem szansy, zagrałem kilkanaście minut. To nie było do końca fair i o to mam żal do trenera, bo w tydzień czy miesiąc zawodnik nie mógł zmienić się o 180 stopni. Rozumiem i szanuję, że ktoś może mieć swoją wizję, ale o wszystkim można pogadać. Od tamtej pory moja przygoda z piłką nie toczyła się tak, jak mogła. Uważam, że gdyby nie Mariusz Rumak, jeszcze długo grałbym w Opolu. Trener mocno przebudował skład, ale niewiele z tego wyszło, skoro sam został zwolniony długo przed końcem kontraktu, a Odra nie prezentowała się tak, jak powinna. Chciałbym zapomnieć o tym trenerze.

Potem była jeszcze Siarka Tarnobrzeg, ROW, a dziś – Odra Wodzisław. Jest pan rozczarowany, że w wieku 33 lat wylądował pan na piątym poziomie rozgrywkowym?
Marcin WODECKI: – Zastanawiałem się nad tym… Odpowiem tak: nie żałuję niczego. Funkcjonuję w tym środowisku od początku do końca, bo w wieku 33 lat dalej żyję z piłki. Nie jest też tak, że za wszelką cenę muszę gdzieś pracować. Coś w życiu osiągnąłem i coś na to życie odłożyłem. Wiedziałem, z czym to się je i że kariera nie będzie długo trwała – a wręcz przeciwnie, jej koniec może nadejść nagle. Wiedziałem, że trzeba „naszporować” jak najwięcej pieniędzy, zainwestować je, co mnie rajcuje. Dzięki temu nie muszę dziś pracować, by co miesiąc wpadała jakaś kwota. Dopóki będę miał siły i chęci, zamierzam grać w piłkę. Uważam, że fizycznie prezentuję się dobrze – tak, jak kiedyś, choć faktem jest, że nie brakuje zawodników starszych ode mnie i grających w wyższych ligach… Nie brakowało w moim piłkarskim życiu momentów, gdy było coś nie tak, ale starałem się czerpać z nich naukę. Nie ukrywam, że nawet teraz miałem jakieś zapytania z II czy III ligi, ale w Wodzisławiu mocno o mnie zabiegano, rozmawiano o konkretach. Jestem zadowolony, że zostaję w domu, z rodziną, a nie wyjeżdżam gdzieś w Polskę. Milionów już nie zarobię, ale wystarczająco, by przeżyć. To mnie cieszy.


Marcin WODECKI

urodzony: 14.01.1988 w Rybniku
pseudonim: Pszczółka
pozycja na boisku: pomocnik
kluby: RKP Rybnik, Energetyk ROW Rybnik, Górnik Zabrze, Odra Wodzisław (2009), Górnik, Podbeskidzie Bielsko-Biała, GKS Tychy, Legionovia, Odra Opole, Siarka Tarnobrzeg, ROW 1964 Rybnik, Odra Wodzisław.
w ekstraklasie: 105 meczów/13 goli, w Odrze Wodzisław: 26/4.


Na zdjęciu: Marcin Wodecki ma być motorem napędowym drużyny z Wodzisławia w walce o awans do III ligi.
Fot. Rafał Rusek/PressFocus