Marek Papszun: Powrót do gry? Każdy pomysł jaki by został zaproponowany przez kogokolwiek zostałby skrytykowany [II CZĘŚĆ ROZMOWY]

Jeżeli, czy ja czy właściciel powiedzieliśmy o tym, że wszyscy, którzy mają pracować przy meczu czy w nim wystąpić powinni zostać poddani testowi na obecność koronawirusa, a słyszę głosy, że ludzie umierają w szpitalach i brakuje im testów, to o czym my mamy w ogóle rozmawiać? – mówi Marek Papszun w drugej części wywiadu. Pierwszą można przeczytać tutaj.

Jak spędził pan ostatnie święta?
Marek PAPSZUN:
Mieszkamy wspólnie z moją mamą więc wraz z nią, żoną i córką. Nawet nie odwiedziliśmy siostry, choć mieszkamy na tej samej posesji. Chcieliśmy uniknąć jakiegokolwiek ryzyka, zachowaliśmy wszystkie standardy bezpieczeństwa. Przede wszystkim chcieliśmy zadbać o mamę.

Rodzina chyba musiała być zadowolona, bo Wielką Sobotę miał pan spędzić w pracy, prawda?
Marek PAPSZUN: Oczywiście. Trzeba szukać w tym wszystkim jakichś pozytywów i to właśnie jeden z nich. Oprócz tego mogłem nadrobić zaległości. Poświęciłem trochę czasu na swój samorozwój. Mówiąc krótko – w tym okresie nie nudziłem się.


Zobacz jeszcze: Pomocna dłoń z Limanowskiego


Przerwa w rozgrywkach panu pomaga? Może pan dzięki temu odpocząć od ligowego zgiełku i ciągłej walki o punkty.
Marek PAPSZUN: Nie nazwałbym tego w ten sposób. Wychodzę z założenia, że mamy taką, a nie inną sytuację i musimy się w niej odnaleźć. Musimy zrobić wszystko, by ten czas nie okazał się on zmarnowany. 

Jak wygląda taka praca zdalna w przypadku prowadzenia zespołu?
Marek PAPSZUN: Sam proces treningowy jest przygotowywany tak, jakbyśmy pracowali normalnie. Oczywiście odchodzi od tego analiza przeciwnika. Jednak ja, jak i sztab szkoleniowy rozwijamy się i doskonalimy cały czas. Oglądamy mecze między innymi zagranicznych lig, pracujemy nad własnym samorozwojem. Zawodnicy również pracują pod kątem taktycznym, analizy gry naszego zespołu i swoich boiskowych zachowań. Natomiast jeżeli chodzi o trening typowo piłkarski, to nasze możliwości z wiadomych względów są mocno ograniczone ponieważ trenujemy indywidualnie. Ale ten proces trwa, musimy go zaplanować i trzeba go kontrolować. Na to też potrzeba czasu. Na pewno jednostek treningowych jest mniej niż zwykle, są w innej formie, ale nadal jest ich sporo. W tej obecnej sytuacji nie ma tylu szans na rozmowy i spotkania z zawodnikami. Jedyne co nas łączy to telefon i komputer i staramy się to wykorzystywać.

Jak zawodnicy znoszą izolację, szczególnie ci zza granicy?
Marek PAPSZUN: Nie jest im łatwo, szczególnie tym, którzy nie mają tutaj rodzin. Ci chłopcy, którzy je mają przy sobie, nie mają większych problemów. Znaleźliśmy się w takim momencie, nazwę to katastrofy cywilizacyjnej, że po prostu musimy to przeżyć i musimy to zwalczyć. Ale faktycznie jest problem z chłopakami, którzy są sami. Już piąty tydzień w osamotnieniu, dodatkowo obowiązują ograniczenia wyjścia… Jest to trudny temat, natomiast w klubie ma kto o nich zadbać. Pracuje u nas trener przygotowania mentalnego, który jest z nimi w stałym kontakcie. My też jesteśmy do ich dyspozycji i niemalże prawie cały czas z nimi na łączach. Mają też zadania domowe, staramy się im jakoś zagospodarować czas, dać im wskazówki oraz wytyczne. Próbujemy pomóc im jakoś przetrwać ten trudny okres. Są to zawodowcy, rozumieją jaka jest sytuacja.


Zobacz jeszcze: Bilans zysków i strat


Czy w tym sezonie wrócimy jeszcze na boiska czy trzeba liczyć się z tym, że tego sezonu już nie dogramy?
Marek PAPSZUN: Wierzę w to, że ruszą i liczę, że taki plan i projekt jest obecnie przygotowywany. Oczywiście jeżeli to się stanie, to tylko w szczególnych warunkach. Trzeba to oczywiście przygotować, zaplanować jak to wszystko ma wyglądać. Trzeba stworzyć jakiekolwiek plan czy projekt. Osobiście bardzo mnie dziwi, że było jak na razie tak niewiele propozycji i projektów aby spróbować ponownie wrócić do gry. Ciekawi mnie więc to, jak to będzie wyglądało.

Jeden z projektów chciał przedstawić właściciel Rakowa Michał Świerczewski, którego z tego tytułu spotkała krytyka. Podobnie z panem po wypowiedź dotyczącą zawieszenia ligi. Ta krytyka była słuszna?
Marek PAPSZUN: Nie wiem co ci ludzie mają w głowach, ale… Raczej niezbyt dużo rozumu. W tych wypowiedziach nie było nic złego, to były ogólne propozycje. Mam wrażenie, że większość komentujących albo nie potrafi czytać lub robi to bez zrozumienia. Albo robi nadinterpretację, albo wyobraża sobie nie wiadomo co.


Zobacz jeszcze: Raków Częstochowa stracił miliony


Tam były ogólne pomysły na to, żeby zacząć ponownie grać i o tym co wszyscy teraz zaczynają mówić. Jest coraz większa tendencja do tego, aby kontynuować rozgrywki i dokończyć sezon. Widzimy jakie mamy warunki, cały czas rośnie liczba zachorowań, a mówi się o odmrażaniu gospodarki. Zobaczymy, jak teraz ludzie będą do tego podchodzić. Mam wrażenie, że każdy pomysł jaki by został zaproponowany przez kogokolwiek zostałby skrytykowany. Stąd też może w ogóle nie ma pomysłu i nikt nie wychodzi z inicjatywą.

Jeżeli, czy ja czy właściciel powiedzieliśmy o tym, że wszyscy, którzy mają pracować przy meczu czy w nim wystąpić powinni zostać poddani testowi na obecność koronawirusa, a słyszę głosy, że ludzie umierają w szpitalach i brakuje im testów, to o czym my mamy w ogóle rozmawiać? Gdzie padły słowa, że chcemy im zabierać testy i ograbić ludzi potrzebujących? Nie mieliśmy nawet takiej myśli! Są inne komercyjne możliwości, aby pozyskać testy czy maszynę do ich wykonania. Ale w to jak zawsze nikt się nie zagłębia tylko od razu z miejsca hejt i krytyka. Wydaje mi się również, że mamy problem z tym, że tylko czekamy co się wydarzy w innych państwach i pewnie pójdziemy tą samą drogą i to będzie rozwiązanie. W ten sposób nie będziemy się rozwijać.

Może dla większości zespołów niedokończenie ligi byłoby po prostu na rękę? W sumie nawet dla  Rakowa byłoby to dobre rozwiązanie. Przecież macie bezpieczne miejsce w tabeli…
Marek PAPSZUN: Nie wiem co pozostałe kluby mają w założeniach. Widać jednak od początku tej sytuacji kto przejawia inicjatywę do grania, a kto nie. Łatwo to połączyć z miejscami w tabeli i sytuacją klubów. Można to przeanalizować i wyciągnąć z tego wnioski.


Zobacz jeszcze: Rozmowa z Wojciechem Cyganem. „Nie wiem, jak zareagują”


My podchodzimy do tego zupełnie inaczej. My chcemy grać, chcemy aby te rozstrzygnięcia miały miejsce na boisku w duchu sportu. To nas pchało do tego, aby szukać jakiegoś rozwiązania tej sytuacji, wrócić na boisko i normalnie funkcjonować, bo to też w tej chwili jest bardzo ważne do życia i do tego, by powoli wracać do normalności. Zabrakło trochę czasu by do tego dojrzeć. Prawdopodobnie wyjdzie na to, że ta sytuacja będzie zmierzała ku temu, by te rozgrywki były toczone w specjalnych warunkach, czyli nic innego co my proponowaliśmy, daliśmy klubom pod rozwagę, jako pole do dyskusji, przygotowanie takiego scenariusza. Niektóre kluby zainteresowały się tym, chciały o tym projekcie dyskutować i im na tym zależało. Opinia publiczna w dużej mierze to skrytykowała, choć pewnie nie do końca zrozumiała propozycję i nasz przekaz.  

Jak koronawirus wpływa na sytuację finansową klubu? Będą obniżki pensji?
Marek PAPSZUN: Na pewno jesteśmy klubem, który może odczuć skutki tej sytuacji. Raków w dużej mierze jest finansowany przez jedną firmę, jednego właściciela. Dla nas to może być sytuacja, która dotknie klub ekonomicznie. Rozmawiamy z właścicielem jak i z prezesem na temat tych cięć. Wszystko jest już właściwie ustalone. Bardzo się cieszę, że drużyna podeszła do tej sytuacji ze zrozumieniem i jednogłośnie. Tylko na polu dyskusji i partnerskiego porozumienia cięcia pensji nastąpią. Myślę, że w przyszłości to się przełoży tylko na jeszcze lepsze i silniejsze więzy między nami.

Ostatnio klub rozstał się z Andriją Lukoviciem i Bryanem Nouvierem. Koronoawirus przyspieszył pożegnanie się z nimi?
Marek PAPSZUN: Ci zawodnicy byli odsunięci od pierwszej drużyny już w lutym, przed zamknięciem okienka transferowego. Luković już w styczniu został przesunięty do drugiej drużyny, podobnie jak Emir Azemović, a Nouvier w lutym. Otrzymali wolną rękę w poszukiwaniu nowego pracodawcy. Ta sytuacja rzeczywiście przyspieszyła ich odejście. Zobaczyli co się dzieje i chcieli szybko wracać do swoich krajów. Przez to łatwiej było się dogadać i rozstać się w zgodzie.


Zobacz jeszcze: Wielkie wietrzenie szatni


Czy jeszcze kogoś, poza zawodnikami przesuniętymi do rezerw, czeka podobny los?
Marek PAPSZUN: Nie sądzę, jest w zasadzie tylko jeszcze Azemović w drugiej drużynie i tylko on powinien opuścić klub, aczkolwiek ma jeszcze ważny kontrakt, a nie możemy go zmusić do jego rozwiązania. My nie widzimy możliwości współpracy z tym zawodnikiem, oczywiście ze względów sportowych.

Reszta zawodników ma kontrakty, pracują tak jak należy. Nie widzę obecnie żadnego piłkarza, który by w jakiś sposób nie spełniał naszych oczekiwań. We wszystkich wierzymy, czekamy na wznowienie rozgrywek aby mogli się zaprezentować.

Przedłużyliście także kontrakty z Jakubem Apolinarskim i Jakubem Batorem. To chyba jest pozytywny sygnał z klubu, że jest myślenie przyszłościowe i pokazanie im, że mogą otrzymać szansę w pierwszej drużynie.
Marek PAPSZUN: Jeżeli będą prezentowali odpowiedni poziom, to na pewno swoją szansę otrzymają. Kuba Apolinarski ją otrzymał, długo na nią czekał. Zobaczymy jak Kuba będzie sobie radził na wypożyczeniu, jak ligi wrócą. Początek miał niezły, ale to na razie zbyt mało, trzeba jeszcze poobserwować jego grę, popatrzeć w który kierunku jego rozwój będzie zmierzał.

Co do Kuby Batora to trenuje z nami i wierzę, że zrobi na tyle duży postęp, aby zadebiutować jeszcze w tym sezonie, oczywiście jeżeli jeszcze zagramy. Jeżeli to się nie uda, to usiądziemy latem i będziemy się zastanawiać co dalej i jaką ścieżkę rozwoju mu dalej wytyczmy. Wierzymy w tych chłopaków, dlatego przedłużyliśmy z nimi kontrakty.

Czym pana przekonał Babenko? Bo patrząc na jego grę, która wielu nie zachwyca słyszałem już żartobliwe głosy, że musi mieć na pana jakieś „haki”, że dostawał cały czas szansę w zespole.
Marek PAPSZUN: Dlatego to ja jestem trenerem Rakowa a nie inni. Możliwe, że gdyby było inaczej, to w Częstochowie nie byłoby takich wyników. Stąd takie, a nie inne decyzje.


Zobacz jeszcze: Dotacja na budowę stadionu w Częstochowie