Marek Szczerbowski: Nasza gra ma dawać radość

Spotkał się pan z mediami w gorącym dla wielosekcyjnego GKS-u momencie…
Marek SZCZERBOWSKI: – Jesteśmy przed decydującymi rozgrywkami we wszystkich dyscyplinach. Każdy pyta o cele. Siatkarze swój założyli sami, to walka w play off, choć dziś miejsce w tabeli wskazuje, że można sięgać nawet ciut wyżej. W przypadku żeńskiej piłki nożnej tabela ułożyła się tak, że wszystko jest możliwe. Hokeiści? Decyduje play off, ale pierwszy krok trzeba bezwzględnie wykonać w pierwszej rundzie. Zdecydowałem się nawet jechać na najbliższy mecz do Nowego Targu. Nigdy nie byłem tam na lodowisku, dlatego wybieram się teraz.

Zostają piłkarze – najpopularniejsi, ale grający dziś na najniższym szczeblu rozgrywkowym…
Marek SZCZERBOWSKI: – Piłki jestem najbliżej. To z nią wiązało się najwięcej moich planów i koncepcji, gdy przychodziłem do klubu. Osoby dyrektora Góralczyka i trenera Góraka w stopniu większym niż 100-procentowym realizują plan, który założyliśmy. Szczerze powiem, że to 3. miejsce w tabeli jest wyższe, niż wydawało mi się, że będzie. Co ważniejsze – sam styl gry drużyny jest taki, że sprawia ogromną radość. Mnie, zawodnikom, sztabowi, kibicom. Chciałbym, by – tak jak w pierwszej rundzie – dawali radość z gry. Wynik jest wszędzie istotny, ale radość z gry też będzie determinowała to, jak będziemy postrzegani jako klub.

Czy kwota 11,2 milionów złotych, na jaką GKS może liczyć z miasta, w połączeniu ze środkami od sponsorów wystarczy do spięcia budżetu na 2020 rok?
Marek SZCZERBOWSKI: – Biorąc pod uwagę plan budżetowy wynikający z zawartych do 30 czerwca zobowiązań, można powiedzieć, że te środki z pewnością nam wystarczą. Do 30 czerwca mamy zabezpieczony byt. Nie jestem w stanie odpowiedzieć, czy te środki starczą nam do czerwca, bo równie dobrze mogą wystarczyć do sierpnia, października, grudnia. Biorąc pod uwagę, że zostaną wszystkie sekcje i utrzymają ten sam poziom sportowy, trzeba będzie poszukać dodatkowego wsparcia. Cieszę się, że od mojego przyjścia do GKS-u wszelkie zobowiązania regulujemy na bieżąco. Mamy też jednak perspektywę drugiej części roku. Trzeba będzie się w tym zakresie przygotowywać, planować działania.

Czy GieKSa może zostać uszczuplona o jedną z czterech sekcji?
Marek SZCZERBOWSKI: – Mój scenariusz będzie wynikał z tego, co uzgodnimy wspólnie z władzami miasta. Na każdy musimy być przygotowani. To będzie zależne od ogólnej sytuacji. Wszystkie kluby wspierane przez samorządy będą stawały przed tego typu decyzjami, więc GKS Katowice pewnie też. Dziś mamy jednak cztery sekcje i jedziemy do przodu. Chcemy osiągnąć jak najlepszy wynik. Mówię to najszczerzej, jak tylko mogę.

Trochę brzmi to tak, jakby dziś sekcje GKS-u rywalizowały między sobą o pieniądze, byt?
Marek SZCZERBOWSKI: – Mamy cztery wspaniałe ekipy, każda chce osiągnąć swoje najwyższe cele. Nie ma co ukrywać – nie wszyscy dostaną tyle, ile by chcieli. To już jednoosobowa odpowiedzialność – a może nie tyle odpowiedzialność, co zaszczyt – prezesa zarządu, do którego przychodzi się złożyć propozycję. Stąd u mnie te słynne karty sprawy, bo na twarz to jest krem Nivea. Działam tak, że wszystko odbywa się na poziomie decyzji wynikającej z wniosku, który do mnie wpływa. Nie można przyjść, poprosić o coś, „bo jest fajne”. Trzeba uzasadniać. Próbujemy dla każdego stworzyć przestrzeń, by realizował to, co zaplanował przed sezonem. Zapewnienie najlepszych warunków jest naszym obowiązkiem. Nie potrzebuję tego, by ktoś się krygował. Albo zapewniamy, albo nie. Jeśli nie – to przedstawiciele sekcji mają przyjść i to powiedzieć.

Siatkarze, plasujący się w PlusLidze na 5. miejscu, osiągają w tym sezonie świetne wyniki. By wykonać krok do przodu, trzeba jednak zainwestować.
Marek SZCZERBOWSKI: – Jeśli będzie decyzja, by iść dalej, to jest świadomość tego, że trzeba inwestować. Jastrzębski Węgiel wydaje na drużynę siatkarzy 14 milionów złotych. Ta jedna sekcja to więcej niż 50 procent budżetu całej GieKSy! Proszę zobaczyć: w Jastrzębiu wszystko odbywa się przez trzy niezależne struktury. Osobno działa klub piłkarski, osobno siatkówka, osobno hokej.

To lepsze rozwiązanie niż klub wielosekcyjny?
Marek SZCZERBOWSKI: – Nie oceniam tego, a tylko stwierdzam fakt. Dodam, że dopóki będziemy jedną strukturą, to wszystkie sekcje będą nasze i tak będziemy je traktować.

O ile w skali miesiąca udało się panu uszczuplić koszty funkcjonowania klubu?
Marek SZCZERBOWSKI: – Nie mam pełnej analizy. Za 80 procent kosztów nie odpowiadam do dziś, bo w momencie, gdy przychodziłem, większość kontraktów była już podpisana. Koszty administracyjne spadły o kilkadziesiąt procent. Nie jest tak, że chcę słynąć z twardej ręki finansowej. Chcę słynąć z optymalizacji, czyli robić coś najtaniej, nie zmniejszając przy tym jakości. Ten proces optymalizacji będzie trwał.

„Jeśli budowa stadionu będzie przesuwana z innego powodu niż kwestie funkcjonalne, to mnie tu nie będzie”.
Marek SZCZERBOWSKI: – To moje słowa, dziękuję za przypomnienie. Gdyby zdarzyło się tak, że ten stadion nie będzie budowany, bo ktoś będzie próbował odłożyć to w czasie politycznie, a nie merytorycznie, to oczywiście je podtrzymam. Znam jedną jednostkę samorządu terytorialnego, która budowała stadion. Zdążyłem odejść, a ona budowała jeszcze przez trzy lata. Choć nie miałem z tym nic wspólnego, ponosiłem PR-owską odpowiedzialność. Będę czuł, czy ktoś nie chce budować, czy opóźnienie to efekt błędów popełnionych na poziomie procesu inwestycyjnego. Będę widział, czy budowany jest tak, jak w niektórych miastach – obiecankami, przedłużającym się procesem projektowym i ruchami, które mają się toczyć tylko po to, by coś się działo. Może nie jestem wulkanem intelektu, ale z pewnością zrozumiem, że ktoś gra. A jeśli ktoś będzie grał, to cała nasza praca wokół piłki nożnej, siatkówki, hokeja, nie będzie miała sensu. Po co rozwijać klub, projekt, skoro nie będzie do tego przystosowanej infrastruktury?

Trwają prace nad odchudzeniem słynnego już kosztorysu inwestorskiego dla katowickiego kompleksu sportowego. Czy jako klub w jakiejś formie w nich uczestniczycie?
Marek SZCZERBOWSKI: – Teraz nie. Uczestniczyliśmy w rozmowach o funkcjonalności kompleksu i można powiedzieć, że z tego punktu widzenia obiekt jest bardzo dobry. Problem może tkwi w tym, jakich materiałów się używa do wykończeń, do adaptacji wnętrz. To na pewno można zoptymalizować, nie zmniejszając funkcjonalności. Mam to szczęście, że drugi raz jestem w orbicie okołobudowlanej stadionu, z którą tak naprawdę nie mam nic wspólnego. Dlatego wolę się szerzej nie wypowiadać. Uważamy po prostu, że stadion będzie dobry. To piękne połączenie infrastruktury treningowej ze sportową, w którą fajnie wpisuje się hala. Jest to właściwie rozwiązane. A procedury, kwoty – to już problemy procesu inwestycyjnego, którego GKS Katowice nie jest stroną.

Niebawem wybije panu okrągłe pół roku w roli prezesa GieKSy…
Marek SZCZERBOWSKI: – Dziękuję współpracownikom za te 6 miesięcy. Nie spodziewałem się, że od 26 sierpnia będę musiał pracować w kwestiach dotyczących GKS-u codziennie. My tak naprawdę posiadamy nie jeden, a cztery kluby funkcjonujące niezależnie od siebie, mające oddzielne, inne kryteria podejmowania decyzji – ze względu na przepisy, zakres, skalę rozgrywek. Widziałem na żywo kilkadziesiąt meczów. Najmniej – piłkarek, ale obiecuję poprawę. Wiem, że jestem osobą, która ma podejmować decyzje. Robię to jednoosobowo. Mój długopis to moja odpowiedzialność, a nie widzimisię. To niesie za sobą mnóstwo zagrożeń. Z tego muszę wyciągać wnioski. Mam jeszcze siły, by pracować codziennie przez pół roku. Podsumowanie przyjdzie 30 czerwca, wtedy powiem uczciwie, jak to wygląda. Gdyby nie radość, którą dostaję od ludzi, pewnie miałbym kłopot, by powiedzieć, że mogę to udźwignąć. Wierzę, że 30 czerwca przyjdzie satysfakcja.

Daje pan do zrozumienia, że od 1 lipca można spodziewać się zmian?
Marek SZCZERBOWSKI: – Na to pytanie nie chciałbym odpowiadać.

Na zdjęciu: Marek Szczerbowski w otoczeniu katowickich radnych, Tomasza Szpyrki (z lewej) i Krzysztofa Pieczyńskiego, najczęściej widywany jest przy okazji meczów piłkarskich, ale zapewnia, że wszystkie sekcje wykonują wspaniałą robotę.