Marek Szczerbowski: Wiedziałem, w jak trudny projekt wchodzę

 

Trudno namówić pana na wywiad…
Marek SZCZERBOWSKI: – Prezes nie jest od tego, by non stop udzielać wywiadów. Nie można na nich budować swojej pozycji. Szkielety byłych szefów, którzy opierali swoją rzeczywistość o wywiady, są rozsiane po całej Polsce. I nie chodzi tylko o kluby sportowe.

Na spotkaniu z mediami powiedział pan, że najtrudniejszym dotąd dniem podczas pańskiej półrocznej kadencji w GKS-ie była Wigilia.
Marek SZCZERBOWSKI: – Wigilię, jak praktycznie każdy dzień od mojego powołania, spędziłem w pracy. Nie świętując, a walcząc z wnioskami dotacyjnymi, budżetem i organizacją pracy. Zapomniałem, że zaczynają się święta.

Marek Szczerbowski mówi, że łatwiejsze od pracy w GieKSie było… układanie list wyborczych lewicy. Fot. Rafał Rusek/PressFocus

Spodziewał się pan, że może być tak intensywnie?
Marek SZCZERBOWSKI: – Głębokie zaangażowanie wynika z poczucia odpowiedzialności. Za wynik sportowy, budżet, wszystkie sekcje. Nie będę mówił, że dyrektorzy sportowi to nie ja. Biorę odpowiedzialność za to, co robią dyrektor Góralczyk czy trener Górak, bo ich obecność w GKS-ie to była moja koncepcja, od dłuższego czasu planowana. Najtrudniej było w hokeju, bo tam jest najwięcej zmiennych i najmniej regulacji. Musieliśmy choćby dokonać zmiany szkoleniowca.

To pańska najbardziej wymagająca posada na przestrzeni całej zawodowej kariery?
Marek SZCZERBOWSKI: – Układanie list wyborczych lewicy było prostsze.

Ale nie przyjemniejsze?
Marek SZCZERBOWSKI: – Przyjemność bardzo często oceniamy „fotografią dnia”, czyli tym, co czujemy teraz. Muszę przyznać, że w GieKSie jest dużo lepiej. Bardzo wiele nam wyszło.

Na przykład redukcja o kilkadziesiąt procent kosztów w klubowej administracji. Na ile były to po ludzku trudne decyzje?
Marek SZCZERBOWSKI: – Atestacja stanowisk zawsze jest bardzo trudna. Każą decyzję, którą podejmowałem, szeroko uzasadniałem. Dzisiaj nie postąpiłbym inaczej. Mimo że było to naprawdę trudne.

Można mówić o jakiejś liczebności zatrudnienia? Ile osób tworzyło administrację spółki pół roku temu, a ile teraz?
Marek SZCZERBOWSKI: – Moim celem było dopasowanie zadań do ludzi i ich kompetencji. Wydaje się, że zamiar ten został osiągnięty.

Kibiców takie kwestie związane z klubem czasem interesują bardziej niż to, kto zagra na lewej obronie albo libero.
Marek SZCZERBOWSKI: – Czy ktoś kiedyś zadał pytanie, ile potrzeba było? Albo czy to, ile było, było dobre?

Klub był „przerośnięty”?
Marek SZCZERBOWSKI: – Dokonaliśmy optymalizacji wynikającej z atestacji stanowisk. Tylko tyle. Analiza kosztów, badanie potrzeb, budowanie strategii, celów – i podporządkowanie pod to struktury. Naturalny proces.

W momencie rozpoczynania prezesury jednym z pańskich założeń było cięcie kosztów?
Marek SZCZERBOWSKI: – Na samym końcu ktoś zapyta, czy to, co robimy, jest robione optymalnie. Każda decyzja była oparta o pogłębioną diagnozę. Dziś bardzo precyzyjnie analizujemy wydatki każdego z pionów organizacyjnych. Piłka nożna była przygotowana dokładnie, piłka nożna kobiet, siatkówka i hokej to z kolei sekcje, w które musiałem się wdrożyć.

Ale! Mówienie w klubie sportowym o sprawach innych niż sportowe, z racji dużego poziomu szczegółowości, nie daje dobrych przesłanek informacyjnych. Jeden kibic coś pomyśli, drugi coś dopowie… Pamiętam, gdy wprowadziłem „karty sprawy”, czyli wnioski, na podstawie których podejmuję decyzje. Wiem, jak to było odbierane wtedy, a jak jest odbierane dziś. Po prostu jako narzędzie. Dyskutowano, czy to dobre, czy złe, a to fundament. O nich z mojego punktu widzenia nie ma co dyskutować.

Na ile ruchy kadrowe w administracji są już zakończone?
Marek SZCZERBOWSKI: – Pracuję dziś z najlepszym zespołem, z jakim kiedykolwiek i gdziekolwiek pracowałem. Mogę to powiedzieć publicznie.

Kibice troszczą się o markę GKS-u. Nieobca im była też kwestia aut służbowych, z których pańską decyzją zrezygnowano.
Marek SZCZERBOWSKI: – Mówiąc pół serio: auta byłyby przydatne w sekcji motoryzacyjnej, a takiej w GKS-ie nie mamy. Uważam, że w klubie sportowym elementem jakości jest wynik sportowy.

Oczywiście, też.
Marek SZCZERBOWSKI: – Nie „też!”. Żeby nie doszło do tego, że będą samochody służbowe, a nie będzie wyniku sportowego.

Ale GKS to klub nr 1 stolicy wielkiego regionu. Marketing, auta służbowe, relacje live z meczów wyjazdowych też potrafią wystawić świadectwo.
Marek SZCZERBOWSKI: – Relacje live są, galerie zdjęć też.

Spodziewał się pan, że po tym, gdy zabrakło tego przy okazji spotkania ze Stalą Rzeszów, to będzie taki oddźwięk?
Marek SZCZERBOWSKI: – Nie podjąłem decyzji, że nie będzie relacji, a tylko uznałem, by nie jechać autem służbowym. Ja jeżdżę autem prywatnym. Po prostu. Można robić te same rzeczy mniejszymi zasobami. Chciałbym być tego przykładem; pracować z ludźmi, którzy będą równać do moich standardów. Wcale nie musi być drogiego auta, noclegu w najdroższym hotelu, by klub funkcjonował. Trzeba dotrzeć na miejsce, zrealizować zadanie. Powinniśmy dążyć do tego, by dorównywać najlepszym wynikami sportowymi.

Faktem jest, że może mieć pan poczucie syzyfowej pracy. Wielosekcyjna GieKSa osadzona w „Satelicie”, hali w Szopienicach czy na starym stadionie przy Bukowej to realia, w których pewnego pułapu i tak się nie przeskoczy.
Marek SZCZERBOWSKI: – Wszyscy mają świadomość, że trzeba się doskonalić infrastrukturalnie, ale też organizacyjnie. Dlatego to nie jest syzyfowa praca, bo zostanie wynagrodzona; bez względu na to, czy będzie tu prezes X, czy Y. Ten zespół pracowników, jeśli się tu utrzyma, będzie wspaniały niezależnie od osoby prezesa. Oczywiście, nowa infrastruktura da dużą gwarancję, że owoce będą lepsze.

Dosyć odważnie mówi pan, że gdy budowa stadionu będzie sztucznie przeciągana, to odejdzie pan z klubu.
Marek SZCZERBOWSKI: – Bo wiem, że nie jest przeciągana; że prezydent Marcin Krupa, Urząd Miasta, chcą to zrealizować. Rozmawiamy bardzo często. Władze robią wszystko, by ten kompleks powstał. Budowa profesjonalnego klubu musi się opierać o podstawy infrastrukturalne. Wiem, co mówię. W tej historii nie ma żadnego ukrytego elementu, oni chcą to zrobić! Czasem przy dużych procesach inwestycyjnych, gdy na różnych etapach jest zaangażowanych mnóstwo ludzi, popełnia się niedociągnięcia. Jestem przekonany, że prezydent Krupa pragnie wybudować stadion.

Zmartwiła pana grudniowa wieść o rażąco zbyt wysokim kosztorysie inwestorskim stadionu, przedstawionym przez projektantów?
Marek SZCZERBOWSKI: – Zmartwiło mnie, że gruchnęła ta wiadomość. Zakręty są w każdym procesie inwestycyjnym. Trzeba uspokajać. Powtarzam: miasto Katowice chce stadionu i rozwoju GieKSy.

Zaczynając pracę w GKS-ie, dużo mówił pan o chęci poprawy frekwencji na Bukowej.
Marek SZCZERBOWSKI: – Posłużmy się liczbami. Sezon 2018/19 – jakiś mecz – 958 osób, inny – 949 osób… Jesienią na pierwszym spotkaniu było 1250 osób, a finalnie podchodziliśmy pod 2000. Jest wzrost. Opieram się na oficjalnych danych z systemu biletowego. Mam nadzieję, że zwiększymy frekwencję. Kibice, miasto, są zaangażowani w ten proces. Już dziś wiemy, że sprzedana zostanie czterocyfrowa liczba karnetów. Będzie lepszy produkt – będzie lepsza frekwencja.

Były zapowiedzi o powstaniu kącika legend GKS-u.
Marek SZCZERBOWSKI: – Jest wdrożony. W strefie VIP mają własny stolik, krzesła, panowie o to prosili. Mamy dobry kontakt. Przychodzą na kawę, herbatę, opowiadają o dawnych latach. Staramy się też zapraszać tych, którzy ostatnio bywali tu mniej. Dotarłem do Adasia Kucza, pojawił się Darek Wolny. Franek Sput czy Jan Furtok to stali goście. No i trener Piotr Piekarczyk, któremu w grudniu wręczałem „SuperBuka”. Dla pozostałych drzwi zawsze pozostają otwarte.

W Katowicach trudno o przyciągnięcie na stadion 2000 osób. To rzeczywistość, z którą panu jako katowiczaninowi trudno się pogodzić?
Marek SZCZERBOWSKI: – Wiedziałem, w jak trudny projekt wchodzę, między innymi z tego powodu. Dlatego w niego wszedłem. Padają pytania. Nieraz trzeba odnosić się do sformułowań, które w jakimś stopniu mogą być modelowane. Mamy cztery sekcje, budżet, mnóstwo zmiennych. To fascynujące. I z tego jestem zadowolony.

Jak funkcjonuje teraz klub biznesu przy GKS-ie?
Marek SZCZERBOWSKI: – Dobrze. Uporządkowaliśmy produkt na rundę wiosenną, zaproponowaliśmy warunki nowym podmiotom. Ci partnerzy, którzy byli z nami, gdy przychodziłem do klubu, są nadal. Przychody nie będą mniejsze niż w pierwszej części sezonu, a już myślimy o ofercie na nowy.

Co z sekcją szachów?
Marek SZCZERBOWSKI: – Oczywiście, można budować przestrzeń w oparciu o współpracę z różnymi podmiotami zewnętrznymi – a takim są szachy, jako stowarzyszenie działające niezależnie pod szyldem Hetmana. Tak występuje choćby o dotację z miasta. Nie wykluczamy, że jeśli szachiści zechcą dalej z nami współpracować, to się to stanie. Trzeba jednak ustalić generalne zasady. Albo jest perspektywa bycia w jednej strukturze, albo niech to funkcjonuje oddzielnie.

Czyli w tym momencie szachów w GKS-ie nie ma.
Marek SZCZERBOWSKI: – Nigdy nie było. Tylko współpraca – słuszna, wykorzystująca pewne zasoby związane z GKS-em. Działamy na podstawie ustawy o sporcie. Jesteśmy finansowani z budżetu miasta i dlatego nie możemy utrzymywać z tej dotacji innej organizacji. Medialnie coś wybrzmiało, że było razem, lecz od strony formalno-prawnej tak naprawdę było osobno.

Czy mocna wielosekcyjna GieKSa jest możliwa bez silnej piłki nożnej?
Marek SZCZERBOWSKI: – Nie, bo ona stanowi podstawę, o czym świadczy frekwencja, zaangażowanie władz miasta, zainteresowanie mediów, ogólna popularność futbolu, historia… W hokeju ona też nie jest najgorsza, a można powiedzieć, że wręcz lepsza. Historycznie jednak bardziej zapisał się GKS Katowice piłkarski niż hokejowy – tyle że z rangi dyscypliny niż samych rezultatów.

Jak ważny dla przyszłości sekcji piłkarskiej jest awans do I ligi?
Marek SZCZERBOWSKI: – Dziś sekcja piłki nożnej daje radość kibicom. A nie zawsze dawanie radości wiąże się z bezpośrednim awansem.

Czasem męczysz się w ekstraklasie, a uśmiechasz w II lidze.
Marek SZCZERBOWSKI: – Tak jest! Jeżeli piłkarze będą dawać radość kibicom, będziemy widzieć stały wzrost, to pewne jest, że w perspektywie czasu wynik przyjdzie. Nie musi koniecznie teraz. Chodzi o zbudowanie zespołu, stabilizację, posiadanie polityki działania i jej rozwijanie. To, co zostało dotąd zaplanowane, wdrożyliśmy. Teraz chodzi o to, by to utrzymać. Spotkamy się 30 czerwca i ocenimy, czy drużyna dawała radość kibicom. To cel dla piłkarzy na wiosnę.

Trochę spuszcza pan powietrze z balonu.
Marek SZCZERBOWSKI: – Nie patrzę tymi kategoriami. Prawdą jest, że spodziewaliśmy się progresu, ale nie tak szybkiego. Sądziliśmy, że ta drużyna będzie grała – ale nie, że aż tak. Nie chodzi mi nawet o wyniki, co postawę, walkę do końca. Wiadomo było, że latem trzeba było to pozbierać; że to wszystko może dłużej trwać. Zobaczymy, czy poziom z jesieni utrzymamy wiosną.

Co chciałby pan sobie pomyśleć w czerwcu?
Marek SZCZERBOWSKI: – Czas przyszły – niepewny, zawsze to powtarzam. Chcę, by wszystkie sekcje dawały nam radość.

 

Uwaga, w piątek ze „Sportem”

SKARB NA LIGĘ! I i II liga, sezon 2019/20120 – wiosna!

 

Terminarz rozgrywek, informacje o klubach, prognozowane jedenastki, analizy, statystyki! Wszystko, co prawdziwy kibic powinien wiedzieć. Cena 4,50 PLN.