Mariusz Idzik: Musimy zachować chłodne głowy

 

Niektórzy zastanawiają się, gdzie pan schował brata bliźniaka…
Mariusz IDZIK: – W szatni po którymś z meczów też się śmialiśmy. Chłopaki powiedzieli, że Ruch dokonał kolejnego transferu i przyjechał nowy Idzik. Cieszę się, że w końcu to odpaliło i zaczęło zmierzać w dobrym kierunku.

Z czego wynika ta przemiana? Wiosną zdobył pan tylko jedną bramkę, a w tym sezonie – wliczając wszystkie rozgrywki – już 13.
Mariusz IDZIK: – Na pewno nie było żadnych zmian w prowadzeniu się. Trochę siedzi w głowie. Moment przełamania nastąpił w meczu z Rekordem Bielsko-Biała. Wpadły dwie bramki, wzrosła pewność siebie, szybko dołożyłem kolejną w Zabrzu. I ruszyło, morale poszło w górę, z każdym następnym meczem czułem się lepiej. Być może potrzebowałem też czasu, ogrania się z chłopakami. Wiadomo również, że Ruch występuje już na innym szczeblu niż wiosną. Myślę jednak, że niektóre mecze, które rozgrywamy teraz, nie są wcale łatwiejsze niż w drugiej lidze.

Ma pan 22 lata. Czuje się pan w szatni Ruchu zawodnikiem doświadczonym czy młodym?
Mariusz IDZIK: – Trudno powiedzieć. Trochę łączę ze sobą te dwie cechy. Chyba połowa chłopaków jest młodsza ode mnie, ale nie jestem też na tyle doświadczony, by porównywać się do „Fosy” (Tomasza Foszmańczyka – przyp. red.).

Jak na swój wiek, trochę już pan przeżył…
Mariusz IDZIK: – Start był dobry, bo jako 17-latek znalazłem się w pierwszej drużynie Śląska Wrocław. Ekstraklasa, wielki klub, wielkie miasto. Potem byli dwaj pierwszoligowcy – Wisła Puławy i Miedź Legnica. No i Ruch. Choć najpierw w drugiej, a teraz w trzeciej lidze, to niezmiennie wielki klub.

W Śląsku zagrał pan w kilku dużych meczach.
Mariusz IDZIK: – Bardzo miłe wspomnienia mam ze sparingu z Borussią Dortmund, kiedy debiutowałem. Zbyt wiele czasu nie otrzymałem, nie kojarzę nawet, czy miałem jakiś kontakt z piłką, ale fajnie było wystąpić przy 30 tysiącach ludzi. Pierwszy i jedyny mecz w wyjściowym składzie Śląska w ekstraklasie miałem natomiast na Legii. Liga trochę mnie wtedy zweryfikowała, nie zagrałem tam najlepiej. Nie ma co ukrywać, że fizycznie odstawałem dość mocno, trudno było walczyć z obrońcami Legii, choć zdaje się, że jakiś strzał oddałem.

W ekstraklasie mam 8 występów. 2-3 razy byłem naprawdę blisko gola. Na Lechu Poznań trafiłem w słupek po uderzeniu głową, z Zagłębiem Lubin zaliczyłem asystę przy bramce na 2:1. Wyprzedziłem bramkarza – bronił Martin Polaczek – zagrałem głową i piłka leciała już do bramki. Alvarinho ścigał się z obrońcą i dobił tę piłkę tuż przed linią. Najbardziej liczyło się to, że wygraliśmy derby.

Zrobił pan wszystko, by wykorzystać szansę daną przez Śląsk?
Mariusz IDZIK: – Trudno to ocenić. Na pewno dawałem z siebie 100 procent. Byłem młodszym zawodnikiem, a ekstraklasa jednak ma swój poziom. Byli napastnicy lepsi ode mnie, starsi, bardziej doświadczeni. Nie udało mi się zaistnieć, ale liczę, że jeszcze kiedyś uda mi się wrócić na ten poziom.

Trudno poukładać sobie w głowie, że jako 17-latek był pan w ekstraklasie, a po pięciu sezonach znalazł się pan z Ruchem w trzeciej lidze?
Mariusz IDZIK: – Starałem się wtedy nie zwracać uwagi na wiek, tylko wychodzić na boisko i udowadniać, że jestem wart tego, by na mnie postawić. Gdy masz 17 lat, to dalej jesteś młody, ale w Europie to żaden ewenement, że jeśli jesteś dobry, to w takim wieku normalnie wchodzisz i grasz. A nie można powiedzieć, że ja grałem. Raczej tylko trenowałem z zespołem ekstraklasowym. Wtedy najczęściej występowałem w rezerwach Śląska w trzeciej lidze i dziś, po pięciu latach, dalej jestem w tym samym miejscu.

Był moment, kiedy piłkarsko czuł się pan mocniejszy niż tej jesieni?
Mariusz IDZIK: – Jeśli spojrzymy na skuteczność, liczbę bramek, to jest to z pewnością moja najlepsza runda. Bardzo dobrze czułem się też na wypożyczeniu ze Śląska do Puław. Uzbierałem 4 gole w 10 meczach pierwszej ligi. Ten dobry okres przerwała kontuzja, zerwałem więzadła w kolanie. Lecząc się, trafiłem do Miedzi Legnica.

Wydawało mi się, że to dobry kierunek, zwłaszcza że blisko rodzinnego Wrocławia. Trudniej byłoby mi przebić się w Śląsku niż zostając w pierwszej lidze. Przez pół roku wracałem do zdrowia, zagrałem w trzech spotkaniach, Miedź awansowała i trener stwierdził, że nie będę potrzebny. Trudno ocenić, co nie zagrało. Widocznie byłem zbyt słaby. Pół roku przesiedziałem jeszcze w rezerwach, rozwiązałem umowę i po dwóch miesiącach bez klubu, zimą tego roku, trafiłem do Chorzowa.

Teraz walczy pan o koronę króla strzelców III ligi.
Mariusz IDZIK: – Takiego celu przed sezonem sobie nie stawiałem, ale jeśli udałoby się po nią sięgnąć, to byłoby fajnie. Na pierwszym miejscu jest jednak dobro drużyny. Chcemy być jak najwyżej w tabeli, wygrywać każdy kolejny mecz. Z zewnątrz dochodzą do nas sygnały, że kibice mają coraz większe nadzieje, oczekiwania. My staramy się zachowywać chłodne głowy i robić swoje.

W sobotę na Cichą zawitają rezerwy Śląska. To wasz rywal w walce o awans?
Mariusz IDZIK: – Ważny mecz przed nami, mamy nadzieję na 3 punkty. Sądzę, że rezerwy Śląska to jedna z drużyn, która będzie walczyć o drugą ligę. Udowodniła to już, bo wystarczy spojrzeć, jak do tej pory punktowała. Trzeba ją traktować poważnie. Ma potencjał, zazwyczaj występuje w młodym składzie. Cieszę się, że chłopakom dobrze idzie. Co prawda z czasów, gdy sam grałem w Śląsku, zostało już niewiele osób, ale sentyment musi być. Rezerwy na co dzień występują na stadionie przy Oporowskiej, a ja kilometr obok się wychowałem.

Dziś mieszkam w Katowicach i nie narzekam, ale nieraz w szatni mówię głośno, że najpiękniejsze i najlepsze miejsce do życia w Polsce to Wrocław. Gdy mamy dwa dni wolnego, to zawsze miło się tam wraca.

Trzecia liga dla nikogo nie jest szczytem marzeń. Co będzie z panem zimą?
Mariusz IDZIK: – Na razie nawet o tym za bardzo nie myślę. Zostały nam do rozegrania trzy mecze. Być może telefon faktycznie zadzwoni, ale w tej chwili skupiam się na tym, by jeszcze trochę postrzelać. Fajnie by było w dobrym stylu zakończyć ten rok.

Mariusz IDZIK
urodzony: 1.04.1997 we Wrocławiu
pozycja: napastnik
kluby: Śląsk Wrocław, Wisła Puławy (2017), Miedź Legnica (2017-18), Ruch Chorzów (2019 – ?).
w ekstraklasie: 8 meczów/0 goli, w I lidze: 14/4, w II lidze: 12/1, w III lidze: 59/21, w tym ligowym sezonie: 14/10.

 

Na zdjęciu: Mariusz Idzik już 10 razy w tym sezonie znajdował sposób na bramkarzy rywali, lecz o koronie króla strzelców nie myśli.