Mariusz Lewandowski: Śmieszą mnie takie plotki

Rozmowa z Mariuszem Lewandowskim, nowym trenerem Radomiaka.


To pytanie musi paść, więc od razu miejmy je za sobą – jaką rolę w sprowadzeniu pana do Radomiaka miał Octavian Moraru i ile prawdy jest w tym, że znajomość z nim pomogła panu dostać pracę w tym klubie?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Śmieszą mnie takie rzeczy. Ja znam bardzo dużo ludzi na świecie. Gdyby to decydowało o zatrudnieniu w piłce, wszędzie mógłbym mieć robotę do końca życia. A tak na poważnie, to ludzie zajmują się tym, czym nie powinni. Słyszę, że się znamy… Tak naprawdę to on mnie zna, nie ja jego. Trudno mi w ogóle dyskutować na temat, który nie istnieje.

Kiedy w ogóle zaczął się pojawiać temat Radomiaka?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Dopiero ostatnimi czasy, gdy niepowodzenia drużyny w rundzie wiosennej zaczęły się piętrzyć. Było kilka słabych występów i wtedy pojawił się pierwszy kontakt. Ale to nie była jedyna opcja. Propozycji było kilka, a dopiero po rozmowach z prezesem – Sławomirem Stempniewskim – przekonaliśmy się do siebie.

Inne oferty były mniej atrakcyjne?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Były z Ekstraklasy, były też spoza niej, ale nie chcę o nich mówić, bo nie doszły do skutku.

Domyślał się pan, że ta decyzja spowoduje burzę wokół zmiany trenera w Radomiaku?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Jestem przygotowany, że krytyka zawsze będzie. Choć nie uważam, żeby była w pełni uzasadniona. Wielu ludzi nie zna pełnego obrazu, patrzą jedynie przez pryzmat tego, co na wierzchu, a kontekst bywa dużo szerszy. Czy trafiłem w środek burzy? To prawda, ale jestem przekonany, że pracą, którą zrobimy, możemy sprawić, że przestanie się mówić o Radomiaku tylko w złym kontekście. Nie podpisałbym kontraktu, gdybym nie wierzył, że zespół będzie się rozwijać; że klub w różnych sferach będzie wyglądał lepiej.

Wcześniej pracował pan w Lubinie i Niecieczy. Jeśli chodzi o organizację klubu, z perspektywy trenera, na którym miejscu w tej trójce umieściłby pan Radomiaka?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Każdą organizację można zmienić, czy też doprowadzić do pełnego profesjonalizmu. To kwestia podejścia i przygotowania. Jeśli chodzi o infrastrukturę, to w Zagłębiu i Termalice była na wysokim poziomie. Tutaj wszystko dopiero powstaje, co nie znaczy, że jej nie będzie. Trzeba sobie z tym radzić. Powiem szczerze, że nie mam żadnych problemów, jeśli chodzi o treningi czy przygotowanie zespołu na dobrych boiskach. Trenujemy w mieście, czasami jeździmy też po miejscowościach w okolicach Radomia, korzystamy z bardzo dobrych płyt, które są nam udostępniane. To nie jest nic nadzwyczajnego. To kwestia dobrej organizacji. A że Radomiak nie ma swojej bazy i nie trenujemy w jednym miejscu? W żaden sposób nie wpływa to na jakość zajęć.

Prezes Stempniewski mówił, że pana wizja przekonała go najmocniej spośród kandydatów na trenera. Jaki ma zatem być ten zespół i ile pan sobie daje czasu na realizację tej wizji?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Przyszedłem do zespołu, który od wielu lat grał w jednym systemie. Poznanie drużyny, wprowadzenie do niej zmian wymaga czasu. Pewnie już w następnym sezonie będzie można rozliczać mnie z funkcjonowania i wyglądu zespołu. Jeśli chodzi o styl, to w klubach, w jakich pracowałem, staraliśmy się grać piłkę ładną dla oka, szybką. Wydaje mi się, że w Zagłębiu i Termalice było to widoczne. Przede wszystkim chcę uczyć zawodników gry w piłkę i sprawiać, by się rozwijali. Nie uciekam się do prostych środków. Radomiak ma być więc dobrze grający, agresywny, z dużą liczbą sytuacji na mecz. Na dziś jest z tym ciężko, o czym decydują różne aspekty, ale od naprawienia tego jest okres przygotowawczy. Powiedzmy, że to jest mój cel.

Nie za ambitny, biorąc pod uwagę możliwości?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Musi taki być. Jeżeli jest dobra struktura, plan działania, a później następuje realizacja, to wszystko idzie do przodu. Zespół, klub, kibice wspierają, bo widzą dobre zmiany. Jeżeli klub dobrze i twardo stąpa po ziemi, pojawiają się wyniki. Tak jest choćby w Rakowie, który nie przestaje się rozwijać. Piast Gliwice zbudował stabilny zespół, który nie schodzi od pewnego czasu poniżej pewnego poziomu. A mówimy o klubach, które nie mają wielkich budżetów, jak Legia czy Lech. W ich przypadku też kiedyś można było powiedzieć, że doprowadzenie ich w miejsce, w którym dziś są, to zbyt ambitny plan. A one w każdym roku uczyły się i rosły w siłę. W Radomiu mamy jeden z najmniejszych budżetów w lidze, więc musimy szukać piłkarzy, na jakich nas stać, co nie jest łatwe, bo przecież chodzi też o branie takich, którzy pasują do koncepcji, jaką sobie założyliśmy. Ale nie jest to niewykonalne, a tańszy piłkarz nie znaczy gorszy. Pod warunkiem, że selekcja będzie starannie dobrana. Taki jest plan – Radomiak ma się rozwijać z roku na rok, co przełoży się na coraz lepsze transfery. Jest odpowiedni fundament i zaplecze, by szło to w tym kierunku.

Prezes Stempniewski w studiu „Meczyków” powiedział, że celem Radomiaka na przyszły sezon jest ugruntowanie pozycji w górnej połowie tabeli, a jak się uda – tu cytat – zająć miejsca 1-4, to w ogóle super. Tak szczerze – nie przeraziło to pana?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Nie, nie przerażają mnie takie rzeczy. Już mówiłem, że cele muszą być ambitne. Z każdego z zawodników będziemy wyciskać maksimum. Mówię to, mając dużo pokory w sobie, bo ta liga zweryfikowała już nie takie kluby jak Radomiak.

To spytam inaczej – jaki cel usłyszał pan osobiście od pana Sławka, gdy przyszło do konkretnych rozmów?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Taki jak pan powiedział – ugruntowanie miejsca w górnej połówce tabeli. Do tego stworzenie solidnego, dobrze przygotowanego zespołu do każdego kolejnego meczu. Mającego swój styl, charyzmę, bez większych wahnięć formy. I przynajmniej w części składający się z piłkarzy utożsamiających się z miastem. Jest dużo zawodników stąd, którzy grają w innych klubach. Będziemy się zastanawiać, których spróbować z powrotem ściągnąć do Radomia, by radomska krew płynąca w ich żyłach płynęła też w klubie.

Dariusz Banasik dostał propozycję pozostania w klubie i jeśliby się zgodził, miałby mieć wpływ na budowanie kadry na nowy sezon. Rozmawiali panowie ze sobą w tym temacie?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Oczywiście, parokrotnie. Spotkaliśmy się po moim objęciu Radomiaka, obaj jesteśmy otwarci na współpracę. A czy dojdzie to do skutku, to już pytanie do włodarzy. Mam z Darkiem dobry kontakt. Przekazał mi kilka cennych informacji, które jego zdaniem były ważne.

Pytam o wasze relacje, bo po 1:6 z Zagłębiem powiedział pan, że zespół jest słabo przygotowany i niegotowy na grę przez 90 minut. Można to odczytać jako szpilkę wbitą w poprzednika.

Mariusz LEWANDOWSKI: – Rozumiem, że mogło to zostać tak odebrane, ale proszę zrozumieć jedną rzecz – chcemy zmienić styl, a ten będzie wymagać innego przygotowania fizycznego. To nie jest żadna szpilka wbita w Darka, tylko realna ocena tego, że odpowiednie przygotowanie do jednego stylu nie oznacza, że jest ono odpowiednie pod inny. Piłkarze muszą się nauczyć innych treningów, innego podejścia, innych schematów, skoków pressingowych. W meczu z Zagłębiem było widać jak na dłoni, że nie jesteśmy gotowi na taką grę, jaką chcemy przez 90 minut w przyszłym sezonie. Jesteśmy na etapie zmieniania pewnych nawyków i zawodnikom trudno z tygodnia na tydzień wskoczyć na inne rozumowanie gry.

Widzi pan po tym 1:6 jakąś pozytywną reakcję zespołu?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Ogromną. Po takim blamażu trudno jest zawodnikom wejść następnego dnia do szatni, ale reakcja piłkarzy bardzo mi się podobała. Widziałem to w ich rozmowach, w ich podejściu do kolejnego treningu. Czasami taki szok wywołuje u piłkarzy pozytywną energię i daje bodziec do pracy. Wszyscy rozumieją, że muszą uderzyć się w pierś. Sam mecz pokazał mi bardzo dużo. Zweryfikował kilku zawodników. Co nie oznacza, że oni nie potrafią grać w tym schemacie, tylko jeszcze nie są na to gotowi.

Zespół odczuł jakieś konsekwencje z pana strony po kompromitacji z Zagłębiem?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Były konsekwencje po meczu, ale naszą wewnętrzną tajemnicą jest jakie. Zawodnicy przede wszystkim muszą zrozumieć funkcjonowanie w zespole. Wyjaśniliśmy to sobie i widzę, że oni też to zaczynają rozumieć. To mi się bardzo podoba. Mogę zapewnić, że dla nikogo w Radomiaku nie skończył się już sezon, że piłkarze są świadomi, że jest misja do wykonania. Każdy gra wciąż o swoje lepsze jutro w klubie.

Udało się panu już zdiagnozować, gdzie leżą główne przyczyny zjazdu Radomiaka na wiosnę?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Oczywiście robiliśmy taką analizę, ale nie chcę się wypowiadać na temat np. taktyki, bo każdy trener ma swoją. Ale z mojego punktu widzenia zdiagnozowałem wiele przyczyn takich wyników. Teraz pozostało wystawić receptę. Nie chciałbym o tym mówić głośno. To są rzeczy, o których wie sztab i zawodnicy. W wielu z tych opinii się zgadzamy.

Wie już pan, na jakie pozycje potrzebuje w najpilniejszym trybie wzmocnień?

Mariusz LEWANDOWSKI: – Obserwujemy pewnych piłkarzy i jeżeli te transfery, które chcemy zrobić, doszłyby do skutku, mógłbym śmiało mówić, że się wzmocniliśmy. Byłbym bardzo zadowolony. Na dziś trwają rozmowy, które są zależne od wielu czynników. Nie wszystkie kluby wiedzą, gdzie będą grać w przyszłym sezonie i czy podpiszą nowe kontrakty z tymi piłkarzami. Oczywiście nie chcę mówić o konkretnych nazwiskach, bo mógłbym tylko zaszkodzić.


Na zdjęciu: Mariusz Lewandowski (z prawej) wziął się w Radomiu do ostrej pracy.
Fot. Tomasz Folta/Press Focus