Marzec: Chcę przywrócić ekstraklasę w Sosnowcu

W zakończonych nie tak dawno rozgrywkach I ligi prowadzone przez pana koszykarki 3. miejsce. Awans do ekstraklasy nie był wcale taki odległy, więc czego zabrakło, by po roku przerwy wrócić do elity?

Leszek MARZEC: – Moją pracę z drużyną rozpocząłem w listopadzie 2018, po rozegraniu przez nią pięciu kolejek ligowych z innym trenerem, kiedy skład zespołu był już ukształtowany i do końca sezonu, z różnych względów, nie dokonaliśmy żadnych wzmocnień. Czego zabrakło? Doświadczenia boiskowego oraz zmienniczek podkoszowych. Mieliśmy w składzie pięć zawodniczek z doświadczeniem pierwszoligowym, z których żadna nie grała w czołowych klubach pierwszej ligi w poprzednich latach, oraz siedem młodych, grających w U 22. Pod koszem były dwie bardzo dobre zawodniczki, ale brakowało zmienniczek na te pozycje. Niestety, nie miałem wpływu na budowę zespołu, który przygotowania do sezonu zaczął w sierpniu. Trzeba dodać, że w rundzie zasadniczej wygraliśmy wszystkie mecze z bilansem 20:0.

W półfinale play offu Panattoni Europe Lider Pruszków okazał się jednak za mocny. Ekstraklasa to jeszcze za wysoka półka?

Leszek MARZEC: – Nie jest przypadkowym stwierdzeniem, iż play off to czas weteranów. Jeśli chcesz awansować do ekstraklasy to musisz mieć zawodniczki, które już tam grały i mają doświadczenie w zdobywaniu awansów do wyższej ligi. Tak jak już powiedziałem wcześniej, runda zasadnicza a play off to są dwa różne szczeble, różne poziomy rozgrywek. W tej pierwszej można sobie pozwolić na porażkę bez żadnej konsekwencji, natomiast w drugiej już nie. W dwumeczu z Pruszkowem mieliśmy dwie słabsze kwarty, trzecią w Sosnowcu przy naszym prowadzeniu do przerwy oraz pierwszą, przegraną w Pruszkowie.

Lider od lat gra na wysokim poziomie, ma koszykarki z wieloletnim doświadczeniem w ekstraklasie i w reprezentacji Polski, takie jak Sosnowska i Szumelda-Krzycka, które zrobiły różnicę. Warto przypomnieć, iż drużyna z Pruszkowa w ubiegłym sezonie była w finale I ligi. My reprezentowaliśmy bardzo dobry poziom pierwszoligowy, ale z tego zespołu tylko jedna zawodniczka miałaby szansę zaistnieć w ekstraklasie i to nie jest tylko moja opinia.

Po rewolucyjnych zmianach w sosnowieckiej żeńskiej koszykówce, które wymiotły z klubu drogie zagraniczne koszykarki, można dojść do wniosku, że warto inwestować w młodzież. Zespół, w którym dominowały właśnie młode koszykarki z regionu pokazał się z bardzo dobrej strony. W nowym sezonie będziecie się bić o awans?

Leszek MARZEC: – Jak w wielu grach zespołowych gracze zagraniczni są potrzebni, ale tylko ci, którzy prezentują wysoki poziom na boisku i poza nim. Jeśli nasza „uzdolniona” młodzież chce im dorównać, uczyć się od nich to powinna mieć więcej pokory i wcześniej wstawać, być zdeterminowaną na sukces poparty ciężką pracą nad sobą. Jest to szansa tylko dla wytrwałych.

Marzec na ratunek. Bo na trenerskiej ławce nie było chemii…

Miałem ogromną przyjemność prowadzić zespół U-22 w półfinałach i finałach mistrzostw Polski. Dziewczyny grały rewelacyjnie. Mimo skromnych warunków fizycznych pokazaliśmy ciekawy basket, zajęliśmy 7. miejsce w Polsce i otrzymaliśmy też sporo pochwał za styl gry. Zawsze trzeba inwestować w młodzież, ale bez doświadczonych zawodniczek nie będzie awansów. W tym miejscu chciałem bardzo serdecznie podziękować trenerce Karolinie Szlachcie, która wykonała ogromną pracę w organizacji oraz szkoleniu młodych dziewcząt w naszym klubie. Bez jej pracy nie byłoby tego sukcesu.

Myśli pan już o wzmocnieniach, konkretnych transferach, by drużyna zyskała jeszcze bardziej na jakości, nie tracąc atutu młodości?

Leszek MARZEC: – Wraz z zakończeniem sezonu mój kontrakt trenerski dobiegł końca. Ze swej strony, jeśli będę pracował z nowym zespołem, chciałbym oznajmić, że będzie to mój ostatni sezon w I lidze. Celem moim jest przywrócenie ekstraklasy kobiet w Sosnowcu już w następnym sezonie. Władzom klubu przedstawiłem już propozycję budowy zespołu na awans do ekstraklasy, uwzględniając odpowiednie wzmocnienia, powrót wychowanek klubu do Sosnowca; oczywiście w ramach możliwości finansowych. Mamy duże poparcie władz miasta, bardzo dobrą bazę treningową, wiernych kibiców oraz władze klubowe, które żyją nie tylko koszykówką seniorską, ale też młodzieżową 24 godziny na dobę. Takiego potencjału nie można zmarnować. Jestem zbudowany atmosferą w Zagłębiu. Pracują w nim ludzie bardzo otwarci, bardzo pomocni bez względu na to czy to jest piłka nożna, hokej czy też koszykówka. Mówię to po kilkuletnim doświadczeniu i przebywaniu z „Rodziną Zagłębia” na co dzień.

W nowym sezonie drużyna będzie miała wsparcie nowego sponsora tytularnego, firmy CTL Logistics, prezentując nowy szyld – CTL Zagłębie Sosnowiec. To zmiany idące w dobrym kierunku?

Leszek MARZEC: – Serdecznie witamy w klubie. Nie jestem specjalistą od marketingu sportowego, ale przez wieloletnią pracę w kraju i za granicą, w Europie i USA miałem bezpośredni kontakt ze sponsorami. Każda osoba, każda firma, która będzie chciała pomóc w realizacji naszych celów sportowych opartych na wzajemnym zaufaniu i współpracy na co dzień jest bardzo mile widziana. Dla mnie nie jest ważne, czy to będzie firma „X” czy „Y” czy to Adidas, czy Nike, natomiast ważne jest to, aby obie strony dążyły w tym samym kierunku czyli popularyzacji sportu, koszykówki w Sosnowcu, stworzenia perspektywy uczestnictwa i gry na różnych poziomach szkolenia. I wraz z rodzinami bycia dumnym z członkostwa w takim klubie jakim jest Zagłębie Sosnowiec. W perspektywie kilku lat, kiedy powstaną nowoczesne obiekty sportowe będzie można sprzedać ciekawy produkt marketingowy dla drużyn z ekstraklasy w różnych dyscyplinach sportowych.

O Leszku Marcu mówi się w środowisku koszykarskim, że to gość skazany na koszykówkę. Żona Mariola Pawlak to znana reprezentantka Polski, córka grała w kadrze do lat 20. Ma pan w rodzinie surowe recenzentki?

Leszek MARZEC: – Trudne pytanie. Gdzie jest granica między trenerem a zawodniczką w hali, a mężem i żoną w domu? Gdzie jest granica między trenerem i zawodniczką w hali, a ojcem i córką w domu? Tak się złożyło, że dla obu byłem trenerem w ekstraklasie kobiet. Z żoną w kraju i za granicą oraz w reprezentacji Polski, natomiast z córką w polskiej ekstraklasie. W domu nie ma burzliwych dyskusji merytorycznych, ale słucham ich opinii na określony temat. Trener pozostanie trenerem, a koszykówka moją pasją nr 1.

 

Na zdjęciu: Jeszcze niedawno koszykarki z Sosnowca walczyły w elicie

 

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ