Marzenie Bochniewicza

W eliminacjach obrońca Górnika stanowił parę na środku defensywy z Mateuszem Wieteską, z którym razem grali w obronie zabrzan, w tak udanym dla górnośląskiej jedenastki sezonie 2017/18, który skończył się dla drużyny prowadzonej przez Marcina Brosza miejscem dającym grę w europejskich pucharach. Potem ich drogi się rozeszły, bo Wieteska wrócił do Legii.

Zagrać w Udine

W decydujących barażowych grach o finały Euro z Portugalczykami (0:1, 3:1) wysoki obrońca nie grał z powodu choroby. Stracił miejsce w wyjściowym składzie, ale przed arcyważnym meczem w Bolonii w środę z gospodarzami młodzieżowego Euro, trener Czesław Michniewicz desygnował go ponownie do podstawowego składu. Gra trójką środkowych obrońców miała powstrzymać wściekłe ataki rywala. W zestawieniu z Mateuszem Wieteską i Krystianem Bielikiem nasi środkowi defensorzy stanowili blok nie do przejścia dla włoskich napastników. Taka taktyka dała efekt, a po efektownym trafieniu Bielika biało-czerwoni wygrali 1:0 i mają na swoim koncie w grupie A, nazywanej grupą śmierci komplet 6 punktów! Awans do czołowej czwórki i przepustka do występu na igrzyskach w Tokio jest na wyciągnięcie ręki, a przypomnimy, że na Olimpiadzie piłkarskiej reprezentacji Polski nie było od pamiętnych igrzysk w Barcelonie w 1992 roku.

Wielkie powody do zadowolenia ma też Bochniewicz. Na długo przed finałowym turniejem, kiedy jeszcze nie było wiadomo czy nasze „Orły” w nim zagrają, mówił. – Marzeniem jest zagrać w finale, który odbędzie się 30 czerwca w Udine. Przypomniałbym się działaczom i trenerem – podkreślał nie bez powodu.

Jest przecież graczem Udinese, które dwukrotnie wypożyczało go do Górnika. Zimą 2018 i latem zeszłego roku. Teraz umowa wygasa. Ważą się losy tego, gdzie będzie grał w kolejnych rozgrywkach. – Nie chcę teraz rozwodzić się nad tym, co będzie, bo koncentruję się na czekających nas Młodzieżowych Mistrzostwach Europy. To jest teraz najważniejsze – tłumaczył nam krótko przed wyjazdem na Euro do Włoch.

Matuszek na starych śmieciach

Dobra passa

Takim meczem, jak wczorajszy z Włochami tylko pomaga sobie w tym, żeby trafić latem do mocnego klubu. Górnik ma wprawdzie prawo pierwokupu gracza, ale ciężko będzie zatrzymać Bochniewicza na dłużej w Zabrzu. W górniczej jedenastce, przez 1,5 roku, rozegrał 48 gier, w których zdobył dwa gole. Ten ostatni, strzelony z Miedzią w Legnicy w końcówce rozgrywek, zapewnił zabrzanom utrzymanie, a beniaminka skazał na spadek ligę niżej. Dobra passa Bochniewicza kontynuowana jest teraz na tak dobrze znanych mu boiskach Włoch, gdzie trafił przecież jako nastolatek, najpierw grając w Reggina Calcio, a potem stając się zawodnikiem Udinese.

W pierwszym meczu z Belgami wszedł na boisko w ostatnich minutach, zmieniając Filipa Jagiełło. Z Włochami grał już od początku. Podobnie będzie pewnie z Hiszpanami. Ci, żeby grać dalej, muszą jak Włosi w środę atakować. Silna defensywa, z takimi zawodnikami, jak Bochniewicz, ma powstrzymać rywala. – Cieszymy się z dobrej gry naszych zawodników i ściskamy za nimi kciuki w kolejnych grach – podkreśla trener Górnika Marcin Brosz.

Zabrzanie mogą się cieszyć, bo w wyjściowym składzie gra dwójka ich piłkarzy, oprócz Bochniewicza także niezastąpiony Szymon Żurkowski, który w każdym meczu przebiega po 13 kilometrów. Do tego na ławce siedzi jeszcze inny z zawodników Górnika, bramkarz Tomasz Loska. Żaden z klubów nie jest tak na MME reprezentowany, jak Górnik.

 

Na zdjęciu: Paweł Bochniewicz (nr 5) i Mateusz Wieteska po wygranym meczu z Włochami.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ