Matematycy spod Jasnej Góry

Po 692 dniach częstochowianie wreszcie zagrali na swoim boisku, a Piotr Nocoń po 567 dniach „oszczędzania amunicji” strzela jak na kapitana przystało.


Przed meczem z Odrą Opole wszyscy „skrzacy” w mniejszym lub większym stopniu skupili się na matematyce. Ci bardziej skrupulatni policzyli nawet dni dzielące ostatni mecz Skry na swoim boisku od sobotniej potyczki i wyszło im, że od 29 maja 2021 roku, kiedy częstochowianie w drodze do I ligi zremisowali 1:1 z Błękitnymi Stargard, minęło 692 dni. Tym, którzy wolą mniejsze liczby, wystarczyło stwierdzenie, że upłynęły 22 miesiące i 23 dni. Nic więc dziwnego, że trener Jakub Dziółka podsumowanie spotkania inaugurującego I-ligowe zmagania na nowej murawie przy ulicy Loretańskiej także zaczął od podkreślenia długiego rozbratu z domem.

Szybko przeszedł jednak do najważniejszej cyfry soboty pod Jasną Górą, czyli jedynki, bo po remisie 1:1 zarówno gospodarze, jak i goście, dopisali do swojego dorobku jeden punkt, co oznaczało zachowanie układu w dolnych rejonach tabeli. Opolanie są tuż nad „kreską”, a częstochowianie, mający dwa „oczka” mniej pozostali w strefie spadkowej.

Rozczarowanie remisem

– Pierwsza połowa była bardzo nerwowa z naszej strony – stwierdził szkoleniowiec Skry. – Ta atmosfera – nazwijmy to debiutu – udzieliła się naszym piłkarzom. Nie chcieliśmy dodatkowo wywoływać tej presji, ale mimo wszystko ta otoczka gry u siebie odbiła się na naszych działaniach, które nie były tak dobrze realizowane, jak sobie zakładaliśmy. Dzięki temu Odra zagrała swoją piłkę i strzeliła też „powtarzalną” bramkę. Mimo, że byliśmy na takie akcje przygotowani, nie ustrzegliśmy się błędów i przegrywaliśmy 0:1. Druga połowa była już dużo lepsza i dzisiaj mogę powiedzieć, że jestem rozczarowany remisem. Nie ma co ukrywać. Mieliśmy w II połowie trzykrotnie szansę na zgarnięcie całej puli, ale oczywiście szanujemy ten punkt, bo to my wyrównaliśmy. Musimy jednak takie sytuacje, jakie mieliśmy po przerwie, lepiej wykorzystywać, żeby wygrywać mecze, a najbliższy już w piątek o godzinie 18.00 w Katowicach, gdzie znowu będziemy grali o pełną pulę.

Pełny magazynek

Pozostając przy wątku matematycznym dodajmy, że Piotr Nocoń, który w meczu z Odrą zdobył wyrównującą bramkę, też miał swoje „ciche dni”. Kapitan częstochowian od 10 września 2021 roku, kiedy zapewnił Skrze zwycięstwo 1:0 w Głogowie aż 567 dni czekał na trafienie. Strzelba lidera zespołu spod Jasnej Góry wypaliła wreszcie 31 marca w wygranym 2:1 meczu z Sandecją Nowy Sącz, a gol z soboty świadczy o tym, że magazynek jest pełny.

– Piłkarsko nie czuję się źle, ale po kontuzji, z którą dość długo się borykałem, chciałbym być w jeszcze lepszej dyspozycji – powiedział w klubowych mediach pomocnik grający już w Skrze dziewiąty sezon. – Na wszystko potrzeba jednak czasu oraz punktów, bo wiadomo, że zwycięstwa budują pewność siebie. Na pewno fajnie, że te gole znowu wpadają, bo mi ich brakowało. Jak na zawodnika, grającego na mojej pozycji, miałem ich mało.

Duży niedosyt

– Teraz staram się to nadrobić, ale celem nadrzędnym jest utrzymanie i dlatego po meczu z Odrą Opole we mnie osobiście i w kolegach też, bo to czuć gdy rozmawiamy, pozostał duży niedosyt. W II połowie stworzyliśmy sytuacje, które powinniśmy zamienić na gole i przechylić szalę zwycięstwa na naszą stronę. Niestety, nie udało się, więc niedosyt jest duży, bo też wiedzieliśmy, ile ten mecz waży i ile nam może dać. Pozytyw to fakt, że w II połowie zobaczyliśmy mniej więcej taką Skrę, jaką wszyscy chcielibyśmy pewnie oglądać, bo taka gra powinna nam dawać punkty. Nieważne kto będzie strzelał, obyśmy tylko jako zespół wygrywali i wydostali się ze strefy spadkowej – zakończył Piotr Nocoń.


Na zdjęciu: Piotr Nocoń (z lewej) znowu strzela gole dla Skry Częstochowa.

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus