„Zweryfikowany” trener

Mateusz Czyżycki potrzebował 97 sekund od wejścia na boisko do strzelenia zwycięskiego gola.


Sposób gry GKS-u Tychy w meczu ze Skrą Częstochowa nie zaskoczył tych, którzy uważnie słuchali słów szkoleniowca trójkolorowych na konferencjach prasowych. Dariusz Banasik po zwycięskim spotkaniu z Górnikiem Łęczna, ciesząc się ze swoich pierwszych 3 punktów, wyraźnie powiedział, że zmienił swoje podejście do taktyki, którą powinna grać jego drużyna.

Liga weryfikuje

– Wszystkie mecze musimy grać w ten sposób – powiedział szkoleniowiec tyszan. – Trochę I liga mnie weryfikuje. Niestety, tutaj nie da się pięknie grać w piłkę. Trzeba dobrze bronić i skutecznie atakować oraz dopracować stałe fragmenty gry. Wcześniej mieliśmy bardzo duże utrzymanie przy piłce.

Bardzo fajne akcje, ale nie punktowaliśmy. Zaczęliśmy więc grać inaczej. Koncentrując się na dobrej obronie punktujemy i to jest najważniejsze. Cały czas jednak duża pokora, bo jesteśmy niewiele punktów nad strefą spadkową i mamy jasny cel – żeby jak najszybciej zapewnić sobie utrzymanie, a wtedy zaczniemy myśleć co dalej.

460 minut bez straty gola

W Częstochowie tyszanie „oddali sprzęt” rywalom, którzy przez 69 procent meczu byli w posiadaniu piłki. Piłkarze GKS-u Tychy skoncentrowali się natomiast na obronie swojej bramki, w której stanął odkurzony Adrian Odyjewski. 25-letni tyszanin w grudniu został wystawiony przez GKS na listę transferową, ale nie odszedł z klubu, tylko nadal trenował z pierwszym zespołem i wchodził do bramki w IV-ligowej drużynie rezerw na zmianę z Kacprem Daną.


Czytaj także:


Do I-ligowego składu Mateusz Czyżycki wrócił zastępując Konrada Jałochę w meczu z Górnikiem Łęczna i podtrzymał swoją passę „bezbramkowych” występów na zapleczu ekstraklasy. Ma ich teraz w sumie 7. Grał 460 minut. Zaliczył 4 całe występy i ani razu nie dał się pokonać. Może się więc okazać, że to dla niego przełomowy moment. Jeżeli nadal będzie taką zaporą nie do pokonania, wtedy tyszanom wystarczy jeden celny strzał, żeby wygrać mecz.

Pomysł na mecz

Tak właśnie było w Częstochowie, gdzie Mateusz Czyżycki pojawił się na murawie w 68 minucie gry, a 97 sekund później sfinalizował akcję, rozpoczętą wybiciem piłki z rzutu wolnego przez Odyjewskiego. Palce maczali w niej także Wiktor Żytek i Patryk Mikita, ale to właśnie wychowanek Okocimskiego Brzesko zadał cios.

– Taki był pomysł na ten mecz – stwierdził Mateusz Czyżycki, strzelec zwycięskiego gola. – Było widać, że Skra dobrze sobie radzi przy piłce. Czekaliśmy na kontrę i się udało. Bardzo się cieszę z tej bramki. Dała trochę oddechu. Mieliśmy jeszcze później kilka okazji, ale nie udało się podwyższyć prowadzenia. Najważniejsze jednak, że 3 punkty przyjechały do Tychów.

Spoglądać w tył tabeli

Nie znaczy to jednak, że tyszanie są zadowoleni ze swojej postawy. – Zdecydowanie zabrakło strzałów i utrzymania przy piłce z naszej strony, ale to był taki mecz, który jak to się mówi, musieliśmy przepchnąć. W rundzie wiosennej zdobywaliśmy bramki głównie po stałych fragmentach gry. Ostatnie mecze pokazały, że z akcji także potrafimy strzelać gole.

To cieszy i mam nadzieję, że będzie tych trafień coraz więcej. Na pewno ten mecz ze Skrą troszkę oddechu nam doda. Cały czas musimy spoglądać na tył tabeli i będziemy w każdym meczu grać coraz lepiej i wygrywać – zakończył Mateusz Czyżycki.


Na zdjęciu: Mateusz Czyżycki zapewnił GKS-owi Tychy komplet punktów w meczu ze Skrą Częstochowa.

Fot. Łukasz Sobala/PressFocus


Pamiętajcie – jesteśmy dla Was w kioskach, marketach, na stacjach benzynowych, ale możecie też wykupić nas w formie elektronicznej. Szukajcie na www.ekiosk.pl i http://egazety.pl.