Mateusz Grzybek: Trudno nam strzelić gola

Rozmowa z Mateuszem Grzybkiem byłym zawodnikiem GKS-u Tychy, a obecnie obrońcą zespołu z Niecieczy.


Czy po ukazaniu się terminarza rozgrywek I ligi zaczął pan szukać dnia, w którym Bruk-Bet Termalica zagra z GKS-em Tychy?

Mateusz GRZYBEK: – Nie będę ukrywał, że tak. Przecież pochodzę z Tychów i na Giekaesie się wychowałem. Dziecięcym marzeniem była gra w pierwszej drużynie i debiut 7 lat temu, w meczu przeciwko Chojniczance, dla 17-latka był niezapominanym przeżyciem. Tak samo jak ostatnie spotkanie tego debiutanckiego sezonu, bo przeciwko Miedzi wyszedłem z opaską kapitana, a zwycięstwo 3:1 zapewniło nam utrzymanie w I lidze.

Zresztą tych niezwykłych chwil było bardzo dużo i choć to już mój drugi sezon poza Tychami pierwsze co zrobiłem, gdy zobaczyłem terminarz, to szukałem kolejki, w której zagramy przeciwko sobie i gdzie się spotkamy w Niecieczy czy w Tychach.

Spodziewał się pan wtedy, że będziecie gościć GKS jako lider?

Mateusz GRZYBEK: – Z jednej strony po porażce z Wartą Poznań w barażu o ekstraklasę od razu postawiliśmy sobie zadanie, że w tym sezonie musimy się liczyć w walce o awans, ale na początku sezonu nie byliśmy uważani za głównego kandydata do mistrzostwa. Mówiło się o Arce, ŁKS-ie, Widzewie… W dodatku gdynianie wygrali na naszym boisku w 5 kolejce 1:0, strzelając gola w 89 minucie, ale po 13 kolejkach to my jesteśmy na pierwszym miejscu, mając na koncie 11 zwycięstw i 1 remis.

Dobry trener, mocna kadra, zaplecze i organizacja klubu, to wszystko sprawia, że czujemy się mocni i to widać w tabeli. Mówi się, że w trakcie sezonu nie powinno się w nią patrzeć, ale jak nie patrzeć skoro to daję satysfakcję i motywuje do dalszej pracy.

A jak pan ocenia miejsce zajmowane po 13 kolejkach przez GKS Tychy, który jeszcze niedawno był 4, a teraz jest 7?

Mateusz GRZYBEK: – Trudno mi to ocenić z odległości prawie 200 kilometrów, ale to jest stała bolączka GKS-u, który gra w kratkę. Na pewno jest jednak zdolny do gry na wysokim poziomie i na mecz z takim rywalem się przygotowujemy.

Ilu kolegów zostało w GKS-ie z okresu pana gry w Tychach?

Mateusz GRZYBEK: – Maciek Mańka leczy kontuzję, a Łukasz Grzeszczyk pauzuje po czwartej żółtej kartce więc z nimi nie spotkam się na boisku. Z drużyny, z którą się pożegnałem niecałe półtora roku temu są w GKS-ie jeszcze: Konrad Jałocha, Łukasz Sołowiej, Sebastian Steblecki oraz bracia Kuba i Kacper Piątkowie, a wchodzili do niej wtedy Dominik Połap i Janek Biegański.

Przez te półtora sezonu w tyskim zespole nastąpiły naprawdę duże zmiany. W moim podejściu też. Pamiętam jak grałem pierwszy mecz w Niecieczy i po tych wszystkich latach, w których piłka kojarzyła mi się przede wszystkim z trójkolorowym trójkątem na piersiach i barwami zielono-czarno-czerwonymi nagle wszystko było inne. Pomarańczowe koszulki. Kameralny stadion.

Teraz już jednak jestem w Niecieczy u siebie i motywuje mnie to, że przyszedłem tu z GKS-u Tychy, myśląc o tym, żeby ruszyć w kierunku ekstraklasy.

W poprzednim sezonie, licząc z meczem barażowym, wystąpił pan w 32 spotkaniach drużyny z Niecieczy, a w rundzie jesiennej tego sezonu 7 razy wybiegł pan w wyjściowej jedenastce. Czym to wytłumaczyć?

Mateusz GRZYBEK: – Tym, że mamy szeroką i równą kadrę. O miejsce na prawej obronie rywalizuję z Marcinem Wasilewskim, a trener Mariusz Lewandowski, mając dwóch równorzędnych zawodników, decyduje o tym, który z nas wybiegnie na boisko. Najważniejsze, że zdrowie nam dopisuje. Jesteśmy kolegami i obaj czujemy się potrzebni drużynie, która ma tyle spotkań w tej rundzie, że dla każdego wystarcza czasu na granie.

Często treningi tak naprawdę ograniczają się do pomeczowej regeneracji i przedmeczowych rozruchów. W środę przecież graliśmy z Puszczą, a już mamy spotkanie z GKS-em.

Jaki jest główny atutu waszej drużyny w tym sezonie?

Mateusz GRZYBEK: – Przede wszystkim trudno nam strzelić gola. Nowa taktyka trenera Lewandowskiego zdaje egzamin o czym świadczy 6 straconych bramek. Długo utrzymujemy się przy piłce, bo były mecze, w których 70 procent czasu gry piłka była w naszym posiadaniu.


Czytaj jeszcze: Kto przejmie rolę Grzeszczyka?

Nawet gdy z Górnikiem Łęczna od 33 minuty musieliśmy grać w dziesiątkę to prowadziliśmy grę i strzeliliśmy gola, a po wyrównaniu jeszcze w ostatnich sekundach odpowiedzieliśmy drugą bramką i zdobyliśmy komplet punktów. Dorobek strzelecki, bo tylko ŁKS ma więcej zdobytych bramek, świadczy też o naszej dobrej ofensywie, a połączenie tego wszystkiego indywidualnościami, które mamy w zespole, broni się w tej lidze.

Z kim jako obrońca ma pan największe problemy podczas gier treningowych?

Mateusz GRZYBEK: – Nie ma takiego jednego zawodnika i nawet nie ma za dużo takich ćwiczeń „jeden na jeden”, żeby się o tym przekonać. Na pewno podobać się może skuteczność doświadczonego Romana Gergela, ale młody Kacper Śpiewak też dobrze sobie radzi. Adam Radwański, Patrik Miszak czy Martin Zeman też są groźni w ofensywie więc obrońcy naszych rywali stają za każdym razem przed trudnym egzaminem.

Czy kontuzja Artema Putiwcewa, który doznał urazu tydzień temu w meczu z Widzewem, mocno skomplikowała waszą grę obronną?

Mateusz GRZYBEK: – W meczu z Miedzią musieliśmy grać i bez Artema Putiwcewa i bez Jonathana de Amo, a wygraliśmy. Oczywiście Artem to dla naszej drużyny bardzo ważny zawodnik, o czym świadczą także strzelone przez niego gola, ale gdy nie może grać to trener ustawia na pozycji stopera innego zawodnika i drużyna dalej funkcjonuje bez zarzutu.

Wierzę, że tak samo będzie w meczu z GKS-em Tychy, bo na finiszu rundy jesiennej chcemy potwierdzić, że wywalczona w 13 kolejkach pozycja lidera odzwierciedla potencjał naszej drużyny.


Fot. Krzysztof Dzierżawa/PressFocus