Mateusz Kaiser: Nie chcemy tego zmarnować

Rozmowa z Mateuszem Kaiserem, pomocnikiem Szombierek Bytom.


W sobotę w Łaziskach Górnych rozstrzygnie się kwestia awansu do III ligi. Pańska drużyna stanie naprzeciw LKS-u Goczałkowice. Komu po końcowym gwizdku przyjdzie otworzyć szampana?

Mateusz KAISER: – Boisko zweryfikuje, ale nie wyobrażam sobie, by nie były to Szombierki. Nie po to w całej rundzie jesiennej liderowaliśmy w tabeli, nie po to przechodziliśmy ciężki okres przygotowawczy zimą i nie po to trenowaliśmy przez ostatni miesiąc, by to zmarnować i poddać się na finiszu. Przed sezonem założyliśmy sobie cel i chcemy go zrealizować.

Ale pan w tym tygodniu miał już powody do radości…

Mateusz KAISER: – To prawda. We wtorek Bayern Monachium obronił mistrzostwo Niemiec, sięgając po ósmy z rzędu tytuł. Bardzo się z tego cieszyłem, bo od dziecka jestem fanem tego klubu. Ta sympatia przechodzi z pokolenia na pokolenie, bywam na meczach…

Trener Janusz Kluge stwierdził, że sobotni baraż będzie najważniejszym meczem w jego karierze szkoleniowca. A jak pan to odbiera?

Mateusz KAISER: – Przed dwoma laty – jako zawodnik Śląska Świętochłowice – miałem przyjemność sięgnąć po okręgowy Puchar Polski i wywalczyć awans do I rundy na szczeblu centralnym. Trafiliśmy na Arkę Gdynia, przegrywając 0:3. Z Szombierkami jednak tak daleko nie zaszedłem, więc baraż o III ligę to dla mnie najważniejszy mecz.


Czytaj jeszcze: Pięć lat po reaktywacji awans do IV ligi


I na pewno rozgrywa go sobie pan w głowie…

Mateusz KAISER: – Na razie jest spokojnie, głowę mam lekką, ale im bliżej pierwszego gwizdka, tym poziom adrenaliny będzie wyższy.

Jest pan środkowym pomocnikiem, więc będzie na panu spoczywała wielka odpowiedzialność. Poradzi pan sobie?

Mateusz KAISER: – Ta odpowiedzialność nie może spoczywać na jednym zawodniku. Na sukces pracuje przecież cała drużyna i każdy musi dołożyć do niego cegiełkę.

Podczas zimowych przygotowań podejmowaliście Goczałkowice w spotkaniu kontrolnym. Czy na jego podstawie można było zdobyć wiedzę o rywalu?

Mateusz KAISER: – Nasz sztab szkoleniowy na pewna ją zdobył, ma na jego temat swoje przemyślenia i sporo szczegółów nam przekaże. Z drugiej zaś strony nikt wtedy nie przypuszczał, że to będzie jedyna okazja zobaczyć na żywo tę drużynę.

Waszej taktyki pewnie pan nie zdradzi, ale co może być kluczem do zwycięstwa?

Mateusz KAISER: – Trudno powiedzieć… Pamiętajmy, że sprawa awansu rozstrzygnie się w jednym spotkaniu, więc rzucenie się na przeciwnika od pierwszego gwizdka jest raczej niewskazane, bo ryzyko stracenia bramki lub dwóch będzie spore i może już być za późno. Nie zawsze jest też tak, że wygrywa drużyna, która częściej jest w posiadaniu piłki, ma przewagę, bo wszytko może się odwrócić w jednym momencie. Za to jednak tak bardzo kochamy futbol.

Wydaje się, że siły obu zespołów są wyrównane, choć to w ekipie waszych rywali jest więcej głośniejszych nazwisk…

Mateusz KAISER: – Nie tyle głośniejszych, co bardziej doświadczonych i w tym możemy upatrywać swojej szansy. Dla tych, którzy mieli okazję pograć w wyższych ligach – myślę tu chociażby o Piotrze Ćwielongu, który tylko w ekstraklasie zaliczył ponad 160 występów – ten mecz może być jak każdy inny. Trudno więc cokolwiek przewidzieć.

Pan barw Szombierek broni na zasadzie rocznego wypożyczenia ze Śląska Świętochłowice, które kończy się za 10 dni.

Mateusz KAISER: – Wychodzi na to, że ten baraż może być dla mnie jednym z ostatnich występów, jednak mam nadzieję, że tak nie będzie i nadal będę bronił barw bytomskiego klubu, ale już w III lidze.

Ma pan 27 lat, a w CV tylko trzy kluby. To w obecnych czasach rzadko niespotykane…

Mateusz KAISER: – Najdłużej grałem w Świętochłowicach (od wiosny 2014 roku, a przyszedł z Wawelu Wirek – przyp. red.), z którymi nadal jestem związany. Do niedawna byłem sekretarzem Śląska, a obecnie jestem członkiem zarządu i trenerem drużyny rocznika 2010. Poza tym jestem pracownikiem Ośrodka Sportu i Rekreacji „Skałka”, a konkretnie kierownikiem dwóch basenów. Mam pod sobą krytą pływalnię przy Szkole Podstawowej nr 1 oraz basen odkryty w okolicy stadionu. Ten pierwszy już funkcjonuje, a ten drugi – jak wszystko dobrze pójdzie – otworzymy na przełomie czerwca i lipca. Wszystko kręci się więc wokół Świętochłowic, jedynie w piłkę gram Bytomiu i liczę, że nadal będę zawodnikiem Szombierek.

Wiadomo, że finał IV-ligowego sezonu zobaczą jedynie oficjele ze Śląskiego ZPN, działacze obu klubów i przedstawiciele mediów. Jak się gra bez udziału publiczności?

Mateusz KAISER: – Na pewno inaczej, bo nie czuje się atmosfery święta. Do dziś pamiętam nasz ostatni mecz o punkty, jaki rozegraliśmy w listopadzie w Radzionkowie i zwycięstwem 5:2 postawiliśmy pieczęć na mistrzostwie jesieni i – jak się potem okazało – sezonu. Na trybunach było ponad 1000 osób dopingujących oba zespoły. To było coś fantastycznego. Gdyby nasi kibice mogli przyjechać do Łazisk Górnych, to na pewno by to zrobili i dodaliby nam skrzydeł. Wiadomo jednak, że ze względu na epidemię będą musieli zostać w domach, być z nami duchem i oglądać nas w internecie. Postaramy się ich nie zawieźć.


Emocje przed monitorem

Ze względu na obostrzenia związane z pandemią, sobotni mecz Szombierek z Goczałkowicami z trybun stadionu Polonii Łaziska Górne zobaczą tylko wybrani. Po 10 przedstawicieli obu klubów, reprezentacja zarządu Śląskiego ZPN oraz media. Przebieg barażowej potyczki będzie jednak można śledzić w internecie. Link do bezpośredniej i – co ważne – darmowej transmisji można znaleźć na [www.slzpn.katowice.pl]. Pierwszy gwizdek sędziego Leszka Lewandowskiego z Zabrza zabrzmi o 18.00. Jeśli po 90 minutach będzie remis, zarządzona zostanie dogrywka (2×15 minut), a jeśli i ona nie przyniesie rozstrzygnięcia, do wyłonienia zwycięzcy potrzebne będą rzuty karne.


Starzy znajomi

Najbardziej doświadczonym zawodnikiem Szombierek jest środkowy obrońca Tomasz Balul, który dziś będzie miał okazję skonfrontować się z napastnikiem Piotrem Ćwielongiem. Będzie to spotkanie starych znajomych. W latach 2004-06 zawodnicy ci reprezentowali barwy Ruchu Chorzów.


Wraca Cichecki

Bytomianie będą sobie musieli dziś radzić bez defensywnego pomocnika Dominika Cieszyńskiego, który na jednym z treningów zerwał ścięgno Achillesa i jest już po operacji. Do dyspozycji sztabu „Zielonych” będzie natomiast ofensywnie grający obrońca, Szymon Cichecki. 20 października – w trakcie meczu z Rakowem II Częstochowa – „Cichy” uszkodził więzadła krzyżowe, ale już zdołał się wyleczyć. Można zażartować, że długa przerwa w rozgrywkach wyszła mu na dobre.


32 BRAMKI zdobyły Szombierki w 15 spotkaniach tego sezonu (na dorobek 33 punktów złożyło się 10 zwycięstw, 3 remisy i 2 porażki), a w gronie najlepszych strzelców znaleźli się: Tomasz Rybak (7), Mateusz Kaiser (7), Kamil Moritz (4) i Roman Terbalyan (4).


Czy wiesz, że…

Trener Janusz Kluge to żywa legenda bytomskiego klubu. Jak bowiem inaczej określić kogoś, kto jako piłkarz spędził w nim 9 sezonów (1988-97), rozegrał 262 mecze w I (ówczesna ekstraklasa) oraz II lidze, strzelając 9 goli. Przed niespełna rokiem – po długiej pracy w Śląsku Świętochłowice, a następnie krótkim prowadzeniu Slavii Ruda Śląska – 52-letni szkoleniowiec wrócił na „stare śmieci” z zamiarem zrobienia czegoś więcej i jest na dobrej drodze do celu. Jego asystentami są Ireneusz Krupanek (również były zawodnik Szombierek), Marek Kopiec i Patryk Russek.