Seryjny letarg w delegacji

Zagłębie to nadal jedyna drużyna, która w bieżących rozgrywkach nie zgarnęła jeszcze pełnej puli na obcym terenie. Niepowodzeniem zakończyła 13 dotychczasowych prób. W szerszej perspektywie fakty są jednak bardziej przytłaczające. Jeśli chodzi o krajową elitę, sosnowiczanie w gościnie nie wygrali od ponad dekady…

Dawno temu w Łodzi

Ostatni jak na razie triumf poza Sosnowcem datuje się na 2 maja 2008 roku. Udało się wówczas zwyciężyć na obiekcie Widzewa Łódź 1:0 po golu Adriana Marka. Rozgrywki zespół zakończył na ostatnim miejscu w tabeli – tuż za widzewiakami – i zleciał z hukiem z ekstraklasy. Od razu o dwa szczeble niżej, ze względu na przewiny korupcyjne…

Była to wówczas jedyna wyjazdowa wygrana Zagłębia w tamtym sezonie. Z kolei łodzianie jako jedyni punktowali tylko u siebie. To nie wróży sosnowiczanom dobrze na najbliższe miesiące. Chyba że już dziś otworzą zupełnie inną serię – taką, która pozwoli im sukcesywnie zbliżać się do lokaty gwarantującej uniknięcie degradacji…

Recepta nie istnieje

Pytanie wysoko punktowane: jak przełamać wyjazdowy impas? – Nigdy wcześniej nie grałem w klubie, który tak długo czekałby na wyjazdowe zwycięstwo – mówi pomocnik Zagłębia, Mateusz Możdżeń. – Kiedyś w Koronie przytrafiła nam się podobna seria, ale jednak nie aż tak długa. Recepta na przełamanie? Odpowiedź jest prosta – nie istnieje. W żadnej lidze nie ma zawodnika, który znałby sposób, jak z takiego letargu się wyrwać. To po postu staje się któregoś dnia samoistnie. Bez względu na to, jak bardzo chcemy to przerwać…

Kibice ze Stadionu Ludowego zwracają uwagę, że ich drużyna zmierzy się w trwającej kolejce z zespołem legitymującym się w tym sezonie najsłabszym atakiem. Miedź strzeliła do tej pory tylko 27 goli, co daje średnio 1,04 bramki na mecz. Czy zatem, by odnieść sukces, wystarczy troskliwie zaopiekować się najlepszym snajperem legniczan? Jest nim Fin Petteri Forsell, który w bieżącym cyklu ma na swoim koncie 10 trafień. Sęk w tym, że Zagłębie to… najsłabiej broniąca ekipa ekstraklasy. Po stronie strat widnieje aż 55 goli.

Zagrajmy setkę

Sosnowiczanie – znakomicie przygotowani do rundy fizycznie – mają nadzieję, że tym razem rywale w drugiej połowie skupią się na grze w piłkę, a nie na podkradaniu czasu. Nie do końca sportowo wyglądało to podczas ostatniego wyjazdu Zagłębia. Pod Wawelem beniaminek uległ Cacovii minimalnie 1:2, mimo że w ostatniej fazie spotkania miał zdecydowaną przewagę.

– Mniej więcej od 60. minuty rywali podejrzanie często zaczęły łapać skurcze – przypomina Możdżeń. – W pewnym momencie mieliśmy wrażenie, że pół drużyny przeciwnej leży na boisku. Do tego doszły analizy VAR, co w potyczkach z naszym udziałem stało się już normą. To wszystko redukuje efektywny czas gry. Skoro tak, to niech mecze Zagłębia trwają przynajmniej 100 minut. Wtedy końcowy rezultat bardziej będzie odpowiadał temu, co rzeczywiście dzieje się na murawie.

Gruziński odwet?

Z uwagi na fakt, że batalia o zachowanie ligowego bytu wkracza w decydującą fazę, w Legnicy należy się spodziewać niezwykle zaciętego spotkania. Nie do pomyślenia jest powtórka sytuacji z jesiennego starcia obu zespołów (domowy triumf Zagłębia 3:1), gdy na pomeczowej konferencji prasowej szkoleniowiec gości, Dominik Nowak, zarzucił swoim podopiecznym brak należytego zaangażowania. Uczynił coś takiego pierwszy raz w trenerskiej karierze, co najlepiej świadczy o jego wzburzeniu tamtego dnia.

W sobotnie popołudnie o podobnej niesubordynacji nie będzie mowy. Ponadprzeciętnego poziomu motywacji można się też spodziewać po Giorgim Gabedawie, który pojawił się w Polsce zimą. Napastnik Zagłębia po raz drugi stanie bowiem twarz w twarz z Tomaszem Musiałem. Arbiter z Krakowa, w pierwszej tegorocznej kolejce podczas wyjazdowej potyczki ze Śląskiem Wrocław, wyrzucił Gruzina z boiska już po 29 minutach gry…

 

Na zdjęciu: Tak o piłkę walczyli w Legnicy piłkarze Zagłębia i Miedzi w ubiegłym sezonie. Dzisiaj taryfy ulgowej też nie będzie…