Matvei Igonen „jedenastek” nie trenuje

Bramkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała Matvei Igonen obronił swojego pierwszego karnego w barwach bielskiego klubu.


Bramkarz Podbeskidzia Bielsko-Biała Matvei Igonen miał pełne prawo być po inauguracyjnym spotkaniu sezonu (jego drużyna mierzyła się z Arką Gdynia) jednym z najbardziej niezadowolonych piłkarzy ekipy spod Klimczoka. Estończyk nie miał zbyt wiele do powiedzenia przy jedynym w tym meczu golu, jakiego zdobyli przyjezdni. Pod koniec spotkania Igonen obronił jednak rzut karny i właśnie dlatego mocno żałował, że spotkanie zakończyło się porażką jego zespołu.

– Wszyscy bardzo cieszyliśmy się przed spotkaniem z Arką Gdynia, że rozpoczynamy sezon. Graliśmy przecież u siebie, a na trybunach pojawiło się wielu kibiców. Bardzo dobrze w takich okolicznościach się nam grało. Rzeczywiście, w I połowie zagraliśmy bardzo dobre spotkanie. Arka nie stworzyła sobie żadnych sytuacji. Byłem praktycznie bezrobotny. Nie udało nam się jednak strzelić gola no i po przerwie zostaliśmy za to, niestety, ukarani – powiedział po spotkaniu reprezentant Estonii, który podkreślił, że bronienia rzutów karnych, odkąd jest zawodnikiem „górali”, nie trenuje.

– Prawdę mówiąc nie trenuję specjalnie bronienia rzutów karnych w Podbeskidziu. Po raz ostatni robiłem to, kiedy byłem zawodnikiem Flory Tallinn. To było przed meczami eliminacji Ligi Mistrzów, czy też przed spotkaniami Ligi Konferencji. W dniu poprzedzającym spotkanie z Arką mocno się zdziwiłem, kiedy – po treningu – cały zespół strzelał rzuty karne. Wcześniej tego nie robiliśmy. Dlatego wydaje mi się, że to mi pomogło w obronie rzutu karnego w meczu z Arką – podkreślił 26-letni golkiper Podbeskidzia.

Tuż przez wykonaniem przez Christiana Alemana „jedenastki”, po której piłka padła łupem bramkarza Podbeskidzia, strzelec zamienił kilka słów z Ezequielem Bonifacio, czyli pomocnikiem przeciwnego zespołu. Problemów z komunikacją nie było żadnych. Aleman jest Ekwadorczykiem, a Bonifacio pochodzi z Argentyny. W związku z tym rodzimym językiem obu graczy jest kastylijski. Matvei Igonen w tym języku jednak nie mówi, a na dodatek nie usłyszał, co jego klubowy kolega powiedział rywalowi.

– Nawet, gdybym usłyszał, co Ezequiel powiedział do Alemana, to i tak niczego bym nie zrozumiał. Koncentrowałem się na gwizdku sędziego, bo wszystko trwało dosyć długo. Jeszcze na moment przed strzałem nie wiedziałem, jaką decyzję podjąć. Dopiero gdy usłyszałem gwizdek zdecydowałem, że wykonam interwencję w prawo. Udało się obronić „jedenastkę”. Szkoda jednak, że mecz przegraliśmy – podsumował Matvei Igonen, który po raz pierwszy obronił rzut karny odkąd jest zawodnikiem klubu spod Klimczoka. W poprzedniej rundzie – Estończyk trafił do Bielska-Białej zimą zeszłego roku – miał okazję do bronienia kilku karnych, ale żadnego z nich złapać mu się nie udało. Teraz taka sztuka mu się udała, ale tym bardziej było mu szkoda, że zespół meczu nie wygrał.


Na zdjęciu: Matvei Igonen po raz pierwszy obronił rzut karny w barwach Podbeskidzia. Nic to jednak jego drużynie nie dało.
Fot. Tomasz Kudala/PressFocus