ME siatkarzy. Nie ma miejsca na wpadki

Na razie plan wykonany. Wygraliśmy grupę. Teraz czas na Gdańsk, ale mam nadzieję, że spotkamy się w Katowicach – mówi Grzegorz Łomacz, rozgrywający naszej drużyny.

W mistrzostwach Europy czas na błędy minął. Teraz każdy mecz będzie jak finał. Od 1/8 finału tylko zwycięzca gra dalej, przegrywający żegna się z turniejem.

Biało-czerwoni, jako zwycięzcy grupy A, walkę w fazie pucharowej rozpoczną dzisiaj od meczu z czwartą drużyną grupy C, Finlandią. Teoretycznie więc nie powinni mieć problemów z pokonaniem niżej notowanych rywali.

– Siatkówka jest teraz tak wyrównana, że najlepsi grają zbliżoną siatkówkę. Każdy może wygrać z każdym – zauważa Bieniek. – Teoretycznie słabsi potrafią ograć tych mocniejszych. Na każdy mecz trzeba wychodzić na 110 procent, bo nie ma już słabych przeciwników – przestrzega przed przyznawaniem zwycięstwa Polakom przed meczem Mateusz Bieniek, środkowy naszej ekipy.

Finlandia to zespół nieobliczalny. W przeszłości już potrafił pokrzyżować szyki naszej ekipie. Było to jednak dość dawno temu. W mistrzostwach Europy w 2007 roku Finowie wygrali z naszymi siatkarzami 3:0. Ostatecznie tamte zawody zakończyli na czwartej pozycji, po porażce w walce o brąz z Serbią i był to ich najlepszy wynik w historii startów w tej imprezie.

W sumie w ME grali 19 razy. Przed dwoma laty zajęli 14. pozycję. Osiem razy występowali też w mistrzostwach świata. Najlepszy start to 16. miejsce w 2018 roku. Finowie trzykrotnie brali udział w Lidze Światowej i właśnie w niej po raz ostatni ograli Polaków. W 2012 roku w Toronto wygrali 3:2.

Po raz ostatni Finlandia i Polska mierzyła się przed dwoma laty w Memoriale Huberta Wagnera. Biało-czerwoni wygrali 3:0. Tak samo było w 2018 roku w fazie grupowej mistrzostw świata. Wtedy jednak rywale ugrali seta.

Gra Finlandii oparta jet na trzech doświadczonych zawodnikach: 32-letnim rozgrywającym i kapitanie drużyny Eemi Tervaporttim, 33-letnim przyjmującym Urpo Sivuli i 28-letni libero Laurim Kerminenie. Tego pierwszego. na co dzień zawodnik Jastrzębskiego Węgla, dzisiaj nie zagra. Z powodu urazy przedwcześnie zakończył turniej.

Rolę pierwszego rozgrywającego przejął zatem 43-letni Mikko Esko, który na początku wieku grał w jednej drużynie z… trenerem naszej kadry Vitalem Heynenem. – Chciałbym powiedzieć, że jestem tak młody, ale to nieprawda – to on jest stary. Ma 42 lata i wciąż gra, w dodatku wciąż znakomicie. Jestem trochę zazdrosny, że nadal go na to stać – uśmiecha się Heynen.

Kerminen natomiast był najlepszym libero w lidze rosyjskiej i trzykrotnie wybierano go zawodnikiem roku w Finlandii. Na koncie ma dwa tytuły mistrza Rosji z Kuzbassem Kemerowo i Dinamem Moskwa. Zdobył też Puchar Rosji, a także Puchar CEV. Jest też mistrzem Finlandii.

Jeśli biało-czerwoni uporają się z Finlandią w ćwierćfinale trafią na zwycięzcę z pary Rosja – Ukraina. Faworytami są Rosjanie, aktualni wicemistrzowie olimpijscy, którzy choć są osłabieni, należą do kandydatów do złota. – Nie ma dla nas znaczenia, z kim zagramy w kolejnej części turnieju. Znamy swoją wartość, wiemy, co potrafimy i mam nadzieję, że spotkamy się w Katowicach – przekonuje przyjmujący Tomasz Fornal – Musimy skupić się na sobie, bo nasza gra wygląda coraz lepiej. Jeśli nadal tak będzie, to nie musimy się obawiać żadnej drużyny – dodaje.


Na zdjęciu: Kamil Semeniuk w fazie grupowej dostał sporo szans pokazania swoich umiejętności. Czy przekonał Vitala Heynena?

Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus