ME w Monachium. Damy nie zawodzą

400-metrowy boom w ekipie biało-czerwonych nie słabnie, o czym będziemy mieli okazję utwierdzić się podczas dzisiejszej sesji wieczornej.


Tercet Polek kontra duet Holenderek – zapowiada się niecodzienny spektakl podczas dzisiejszego finałowego biegu na 400 metrów podczas 25. mistrzostw Europy w Monachium. Oczekujemy nie tylko ekscytującej rywalizacji, wartościowych rezultatów, ale i… medali. Natalia Kaczmarek, Anna Kiełbasińska i Iga Baumgart-Witan nie są bez szans w rywalizacji z Femke Bol oraz Lieke Klaver. Zabraknie tylko Justyny Święty-Ersteic, obrończyni tytułu, która nie zdołała zakwalifikować się do finału. Do niedawna nasza liderka tej konkurencji, jak sama powiedziała, będzie wspierać koleżanki z trybun i liczyć na dobry występ w sztafecie

Niepocieszona mistrzyni

W półfinale na dystansie okrążenia mieliśmy cztery damy z szansami awansu do finału. Emocji nie zabrakło, ale ostatecznie trzy nasze panie przystąpią do rywalizacji o medale. Już w 1. biegu z udziałem Kiełbasińskiej i Baumgart-Witan mieliśmy solidna porcję emocji. Kiełbasińska nie zawiodła i wygrała z czasem 50,45, przed niezwykle groźną Holenderką Klaver – 50,59 oraz swoją koleżanką z Bydgoszczy – 51,17. Tej ostatniej emocje towarzyszyły do końca rywalizacji, bowiem musiała czekać, czy awansuje do decydującego biegu. Ostatecznie się zakwalifikowała i to z 5. wynikiem. W 2. serii półfinałowej Kaczmarek w pełni kontrolowała wydarzenia na bieżni i wygrała – 50,40, przed Brytyjką Victorią Ohuruogu – 50,50. Święty-Ersetic startowała w ostatniej serii wraz ze świetną Bol. Podopieczna trenera Aleksandra Matusińskiego miała w tym sezonie wiele kłopotów zdrowotnych, więc nie była w optymalnej formie. Zastanawiała się nawet czy w ogóle stanąć na starcie, ale ostatecznie zdecydowała się na bieg. Zajęła 6. miejsce – 52,17, a zwyciężyła bez większego trudu – zgodnie z oczekiwaniami – Bol.

– Przykro, bo nie tak miał wyglądać ten sezon, ale nic na to nie poradzę – wyjawiła przed kamerami TVP Sport, ambitna biegaczka AZS-u AWF Katowice. – W finale będę wspierała dziewczyny z trybun, zaś porażkę będę trawiła w zaciszu pokoju. Może poprawię sobie humor występem w sztafecie…

Kandydatkami do złota są Bol i Kaczmarek, ale pozostałe Polki również mają swoje marzenia.

Nerwowe chwile przeżywał jedyny nasz reprezentant na tym dystansie, Karol Zalewski. Po 300 metrach prowadził, ale na ostatniej prostej został wyprzedzony przez Francuza Thomasa Jordiera – 45,37 i Brytyjczyka Alexa Haydocka-Wilsona 45,45. Zalewski uzyskał 45,52 i wraz ze Szwajcarem Lionelem Spitzem – 45,56 zasiadł w „poczekalni”. Po ostatnim półfinale okazało się, że obaj wystąpią w finale.

Kaśka wspierała…

Katarzyna Zdziebło, wicemistrzyni świata w chodzie na 20 km i 35 km, zastanawiała się czy wystartować w Monachium. Medale zdobyte w Eugene mocno nadwyrężyły jej siły, ale – jak przystało na chodziarkę-lekarkę – zdecydowała się na występ na krótszym dystansie. Wczoraj mocno wspierała swoją koleżankę Olgę Niedziałek, która świetnie spisywała się na trasie tego trudnego dystansu. Przez wiele kilometrów szła jako czwarta i nawet z szansami, by dojść do ścisłej czołówki. Ostatecznie dzielna Polka nieco osłabła i została wyprzedzona przez Włoszkę Federicę Curriazzi. Triumfowała Greczynka Antigoni Ntrismpioti, wyprzedzając Hiszpankę Raquel Gonzalez oraz Węgierkę Viktorię Madarasz. A teraz czekamy na występ podwójnej wicemistrzyni świata z Mielca.

W chodzie mężczyzn byliśmy reprezentowani przez Artura Brzozowskiego, ale ten występ pewnie chciałby wymazać z pamięci. Brzozowski nie dotarł do mety, trzykrotnie znalazł się w strefie kar, bo sędziowie dopatrzyli się u niego fazy lotu i zszedł z trasy. Triumfował mistrz Europy z 2014 oraz mistrz świata z 2015, Hiszpan Miguel Angel Lopez.

Milerzy na medal?

Sofia Ennaoui i Michał Rozmys, nasi najlepsi biegacze na 1500 metrów, podczas biegów kwalifikacyjnych pokazali się z jak najlepszej strony. Milerzy wysłali czytelny sygnał, że ich stać na medal. „Zośka”, po wielu perypetiach zdrowotnych, w dobrym stylu powróciła do rywalizacji. W lipcowych mistrzostwach świata w Eugene zajęła 5. miejsce, ale jej ambicje sięgają wyżej. Już podczas Diamentowej Ligi na Stadionie Śląskim liczyła na złamanie granicy 4 minut, ale wówczas emocje wzięły górę. Ennaoui w kwalifikacjach zaimponowała dojrzałą taktyką i niezwykle skutecznym finiszem. Uzyskała najlepszy czas – 4.02,73, a na mecie tryskała humorem. – Byłam niezwykle spokojna i czułam się świetnie przed tym biegiem – mówiła reporterowi TVP Sport. – Skupiałam się na tych eliminacjach, ale mogę zdradzić, że mentalnie jestem przygotowana na jeszcze szybsze bieganie.

Eliza Megger, biegaczka z Pszczyny, debiutowała w imprezie i uzyskała 16. wynik eliminacji – 4.07,56, więc finał będzie oglądała z trybun.

Michał Rozmys z roku na rok robi postępy i staje się biegaczem dojrzałym pod każdym względem. W Eugene w silnej konkurencji był 10. – 3.34,58, ale do Monachium przybył w towarzystwie najbliższej i wcale nie ukrywa medalowych apetytów. Bieg eliminacyjny był jego popisem, bo świetnie rozegrał go taktycznie i uzyskał najlepszy czas – 3.37,36. By jednak myśleć o podium, trzeba się zbliżyć do rekordu życiowego – 3.32,67. Rozmysa stać na tak szybki bieg, ale będzie miał silnego rywala Norwega Jacoba Ingebrigstena, który uzyskał 3.38,48, jednak finał będzie zupełnie innym rozdaniem.

Kulomioci w odwrocie

Już po eliminacjach kulomiotów byliśmy przekonani, że tylko pchnięcia grubo powyżej 21 metrów mogą przynieść medale. Michał Haratyk, obrońca tytułu mistrzowskiego, oraz Konrad Bukowiecki, wicemistrz z 2018 roku, osiągają obecnie znacznie mniejsze odległości i do głównych kandydatów do podium na pewno należeli. Konkurs tylko to potwierdził. Temu duetowi trudno było odmówić ambicji, bo obaj starali się o jak najlepsze wyniki. Haratyk w 4. serii osiągnął 20,85, zaś w ostatniej pchnął 20,90, ale to wystarczyło do 5. lokaty. Kulomiot ze Szczytna wszystkie próby miał dalekie od ideału technicznego, ale w końcu kula wylądowała na 20,74. To wystarczyło do 6. miejsca. Gdyby Haratyk i Bukowiecki prezentowali formę sprzed 4 lat (20,72 i 20,66), wówczas stanęliby na podium. Czas jednak płynie, choć jesteśmy przekonani, że obaj jeszcze wrócą do dalekich odległości.

Filip Mihajlević, 28-letni olbrzym z Chorwacji (202 cm/115 kg), ale urodzony w Livnie (Bośnia i Hercegowina), okazał się bezkonkurencyjny. W konkursie prezentował równą formę i w ostatniej próbie udokumentował to najlepszym pchnięciem – 21,88. Serb Armin Sinancević również pchał równo, ale kula lądowała o prawie 50 cm bliżej. Z kolei Czech Tomas Stanek, choć miał problemy techniczne w kole, zdołał osiągnąć 21,26, co wystarczyło do brązowego medalu.

Zasłona milczenia

Pod nieobecność kontuzjowanej Anity Włodarczyk kobiecy rzut młotem wyraźnie stracił na wartości. Mieliśmy okazję się o tym przekonać podczas MŚ w Eugene i doświadczamy tego teraz. Malwina Kopron, brązowa medalistka igrzysk olimpijskich z Tokio, jest w tym sezonie zupełnie rozbita i nie może sobie poradzić sama z sobą. W MŚ nie dostała się do finału, a podczas eliminacji w Monachium spaliła wszystkie 3 próby, po czym usiadła na rzutni, rozpamiętując swoje niepowodzenie. Katarzyna Furmanek zaliczyła 67,62 i ostatecznie zajęła 14. miejsce. Na te występy powinniśmy spuścić zasłonę milczenia… Na wysokości zadania stanęła jedynie niespełna 22-letnia debiutantka Ewa Różańska, która na początku czerwca – podczas memoriału „Kusego” – ustanowiła rekord życiowy 71,31. Wczoraj tak dobrze nie było, ale w 2. serii uzyskała 68,26 i zajęła 8. lokatę w eliminacjach. Z tercetu młociarek w dzisiejszym finale zobaczymy tylko jedną.

Niewiele się spodziewaliśmy po 19-letniej skoczkini w dal Annie Matuszewicz, 5. zawodniczce MŚ juniorów w Cali, ale mieliśmy prawo oczekiwać skoku powyżej 6 metrów. Tymczasem urodziwa zawodniczka miała problemy na rozbiegu i w rezultacie osiągnęła 5,93, zajmując 20. miejsce. Ona jednak przyjechała po naukę, zaś Kopron po medal, ale nic z tego nie wyszło…


Na zdjęciu: Natalia Kaczmarek jest jedną z kandydatek do złota…
Fot. Rafal Oleksiewicz / PressFocus