ME w piłce ręcznej. Honorowe pożegnanie

Biało-czerwoni byli o krok od sprawienia niespodzianki, ale w trzymającym do ostatnich sekund w napięciu meczu minimalnie musieli uznać wyższość obrońców tytułu, którzy jak dzieci cieszyli się z awansu do półfinału.


Na 45 sekund przed końcem Hiszpanie – nie po raz pierwszy we wtorkowym spotkaniu – zgubili piłkę, dając Polakom możliwość do przeprowadzenia szybkiego ataku. Wszystko było w nim niemal idealne poza… wykończeniem.

Najpierw przed szansą stanął Arkadiusz Moryto, ale jego rzut obronił Rodrigo Corrales. Nie był to jednak kres tej akcji, bowiem piłka trafiła do Jana Czuwary, który miał wręcz idealną pozycję, lecz i jego próba z 6 metrów padła łupem golkipera obrońców tytułu, co było jednoznaczne z ich zwycięstwem.

Radość po końcowej syrenie była ogromna, bo oznaczała awans do półfinału. Jednocześnie wielu zawodnikom wygranego zespołu kamień spadł z serca, gdyż udało im się „przepchnąć” niezwykle ważny mecz i jednocześnie zmazać plamę po niedzielnej (pierwszej od ćwierć wieku) porażce z Norwegami.

Stary znajomy

Najdłużej gratulacje odbierał rzecz jasna Corrales, który udowodnił, że jest bramkarzem wysokiej klasy, choć zarówno on, jak i jego zmiennik Gonzalo Perez de Vargas nie zaliczą meczu do zbyt udanych. O ile ten pierwszy na 28 piłek lecących w światło bramki obronił 8 (28,57 proc.), o tyle ten drugi nie zdołał zatrzymać ani jednego z 7 rzutów i szybko został zmieniony. Corralesowi pomogła znajomość polskich zawodników.

Przez trzy sezony (2014-17) strzegł bowiem bramki Orlen Wisły Płock. Rzuty Przemysława Krajewskiego czy Michała Daszka bronił na treningach, a pozostałych przy okazji meczów Superligi. Nie mógł jednak znać Damiana Przytuły i Piotra Jędraszczyka, bo gdy był „nafciarzem”, oni stawiali pierwsze kroki na parkietach. I właśnie ci dwaj zawodnicy mieli niebagatelny wpływ na grę polskiego zespołu.

Ciężar odpowiedzialności

Przytuła na początku turnieju przebywał w izolacji. Opuścił ją na fazę zasadniczą, ale nie grał zbyt wiele. Trener Patryk Rombel widział jednak, że szybko dochodzi do siebie, łapie coraz wyższą formę, więc „namaścił” go na następcę Szymona Sićki, który po niedzielnym spotkaniu z Rosją miał pozytywny wynik testu na covid i wraz z Mateuszem Korneckim oraz Melwinem Backmanem trafił na kwarantannę. Przytuła rozkręcał się powoli, ale zdołał udźwignąć ciężar odpowiedzialności i na lewym rozegraniu spisywał się bardzo przyzwoicie.

Zawodnik Górnika Zabrze pomagał w obronie, a w ataku rozrzucał piłkę do kolegów, kreował akcje, a także je finalizował. W sumie oddał 9 rzutów, zdobywając 5 bramek, udowadniając, że warto na niego stawiać i powoływać do kadry. Na jeszcze większe słowa uznania zasłużył Piotr Jędraszczyk.

20-letni środkowy rozgrywający Piotrkowianina w sześciu wcześniejszych spotkaniach nie grał wiele, bo selekcjoner w roli ofensywnego mózgu zespołu widział Michała Olejniczaka, zastępując go Maciejem Pilitowskim. I właśnie Olejniczak rozpoczął z Hiszpanami, ale ci szybko zdołali go „przeczytać” i po pierwszej przerwie na żądanie trenera usiadł na ławce. Była 9 minuta, a na tablicy 2:6.

Po kilku uwagach mobilizacyjnych, ale przede wszystkim wejściu „Jędrasa” nasi panowie ruszyli do odrabiania strat i w 17 minucie – po 3. trafieniu Przytuły – było 8:8. Wtedy o czas poprosił Jordi Ribera, ale niewiele to zmieniło, bo biało-czerwoni walczyli z jego podopiecznymi jak równy z równym, nie pozwalając na przesadne powiększanie przewagi. Hiszpańska defensywa co rusz była oszukiwana, rzuty oddawano z różnych pozycji i nic dziwnego, że schylający się po piłkę Corrales z niedowierzaniem kręcił głową. Długimi fragmentami nie było widać, który zespół walczy o półfinał Euro, a który o honorowe pożegnanie się z turniejem.

Chęć bardzo wielka

Po zmianie stron Polacy kontynuowali dobrą grę, nie dając się rozpędzić rywalom, chociaż ci od lat znajdują na nich sposób i dysponują dłuższą oraz wartościowszą ławką rezerwowych. Najlepszy na tym turnieju występ zaliczał Piotr Chrapkowski, ofiarnie, ale też czysto powstrzymujący przeciwników. Dzielnie – na zmianę – wspierali go w tym Maciej Gębala, Patryk Walczak i Dawid Dawydzik, który dwukrotnie trafił do siatki i jako jedyny z naszych reprezentantów zapisał na tej imprezie 100-procentową skuteczność.

Swoje też dołożył Mateusz Zembrzycki. Nie potrzebował zbyt wiele, by wyrzucić z głowy niedzielny występ z Rosją, a zwłaszcza sytuację z ostatniej sekundy, gdy przepuścił piłkę rzuconą z dobrych 15 metrów. Bramkarz Azotów Puławy rozkręcał się z każdą chwilą, zanotował 11 efektownych interwencji i… nie pozwolił zadebiutować na Euro Miłoszowi Wałachowi, awaryjnie ściągniętemu po pozytywnym wyniku wspomnianego Korneckiego. Te wszystkie elementy złożyły się na całkiem dobry występ naszego zespołu.

Biało-czerwoni w tym meczu bardzo chcieli i zdołali podjąć walkę z zespołem, który stanął pod ścianą i musiał się nieźle napocić, by ponownie znaleźć się w czwórce mistrzostw Europy, a także – jak wszyscy półfinaliści – w przyszłorocznym mundialu na parkietach Polski i Szwecji bez konieczności rozgrywania eliminacji.

Rywale docenili

– Mimo problemów zdołaliśmy awansować do półfinału i już nie możemy się go doczekać. W tym meczu nie graliśmy równo, ale to zasługa rywali, którym chciałbym pogratulować naprawdę dobrej postawy – komplementował nasz zespół brązowy medalista olimpijski z Tokio, a klasę Hiszpanów docenił Michał Daszek. – To jeden z lepszych zespołów ostatnich lat, mający wielu doświadczonych zawodników. Chcemy im dorównać i w przyszłości rozstrzygać takie mecze. Chciałbym podziękować moim kolegom, że potrafiliśmy się podnieść po meczach z Norwegią oraz Szwecją i zaprezentować dobrą piłkę ręczną – powiedział zawodnik płockiej Wisły, który odebrał statuetkę MVP.


Polska – Hiszpania 27:28 (13:14)

POLSKA: Zembrzycki – Moryto 6/1, Daszek 5, Olejniczak, Przytuła 5, Chrapkowski, Krajewski 2, Gębala 1, Syprzak 1, Walczak, Czuwara, Dawydzik 2, Jędraszczyk 5. Kary: 2 min. Trener Patryk ROMBEL.

HISZPANIA: Corrales, Perez de Vargas – Sole 4/1, Maqueda 2, Sarmiento 1, Figueras 3, Casado 4, Fernandez 3, Gurbindo 1, Gomez 3/1, Tarrafeta 3, Canellas 3, Arino 1, Pecina, Guardiola. Kary: 2 min. Trener Jordi RIBERA.

Przebieg meczu: 5 min – 1:2, 10 min – 2:6, 15 min – 6:8, 20 min – 8:10, 25 min – 11:12, 30 min – 13:14, 35 min – 14:16, 40 min – 17:20, 45 min – 21:23, 50 min – 23:25, 55 min – 25:27, 60 min – 27:28.

GŁOS TRENERÓW

Jordi RIBERA: – To był bardzo dobry mecz, a Polska drużyna sprawiła nam dużo problemów. Ostatnio sporo ze sobą gramy i znamy swoją wartość. Zaczęliśmy w dobrym stylu, ale niestety roztrwoniliśmy przewagę. Po przerwie sytuacja się powtórzyła i doszło do nerwowej końcówki. Corrales dwukrotnie spisał się bez zarzutu, czym uratował nam zwycięstwo. W fazie zasadniczej przeżywaliśmy trudne chwile, spowodowane wirusem i kontuzjami, ale kolejny raz potwierdziliśmy wysoką pozycję.

Patryk ROMBEL: – Nigdy nie byłem zadowolony po porażce i nie inaczej jest teraz. Ile ten turniej nas kosztował to już zostało powiedziane i odmienione przez wszystkie przypadki. Pomimo osłabień kadrowych mieliśmy szansę na to, aby z Hiszpanią zremisować, a myślę, że jeśli okoliczności byłyby bardziej sprzyjające, mogliśmy się pokusić nawet o zwycięstwo. Jestem dumny z zespołu za walkę, ale po ludzku jest mi szkoda, że takim wynikiem skończył się mecz.

50 MECZÓW przeciwko Hiszpanii mają od wtorku Polacy. 29 zakończyło się zwycięstwem rywali (3 ostatnie jedną bramką), 4 remisem, a w 17 triumfowali biało-czerwoni.

Czy wiesz, że…

Bohaterem poprzedniego spotkania z Hiszpanią również był Rodrigo Corrales. W jego ostatniej akcji golkiper węgierskiego Veszprem zatrzymał Piotra Chrapkowskiego, ratując wygraną 26:25.


Fot. Norbert Barczyk/PressFocus