Mecz za kar(n)e

Legia zagrała słabo, ale jeszcze słabsza była Jagiellonia. Goście powinni wykorzystać niemrawość białostoczan, których ratować musiał albo bramkarz, albo… poprzeczka


Stołecznej drużynie z „Jagą” gra się bardzo trudno, szczególnie w nieprzyjaznym Białymstoku, gdzie nie wygrała od 7 spotkań – ostatnio w 2016 roku. Początek meczu tylko utwierdził nas w przekonaniu o podlaskiej klątwie Legii, bo już w 3. minucie zastępujący kontuzjowanego Artura Boruca Cezary Miszta piąstkował, lecz zamiast w piłkę trafił w Jakova Puljicia. Po szybkiej konsultacji z VAR-em sędzia Szymon Marciniak podyktował rzut karny, którego na gola zamienił Jesus Imaz.

„Setka” przed przerwą

„Duma Podlasia” nie dostała jednak pozytywnego „kopa”, bo przez resztą spotkania była bardzo niemrawa, apatyczna i niedokładna. Nie można było tutaj zrzucać winy na murawę, bo choć pogoda nie sprzyjała, a boisko nie było dywanem, to jednak w Białymstoku płytę przygotowano jak należy. Jagiellonia jednak oddała inicjatywę „Wojskowym”, którzy wyrównali już w 18. minucie, także po „jedenastce” – wykonanej przez Tomasa Pekharta. Wcześniej czeski snajper został sfaulowany przez Błażeja Augustyna, który najwyraźniej nieco zmarzł na stadionie, ponieważ z wielką chęcią „przytulił” Pekharta, ograniczając mu wszelkie pole manewru.

Legia przeważała przez resztę połówki. Dwie kolejne okazje miał Pekhart, raz próbując strzału nożycami, a raz trafiając w poprzeczkę. Gospodarze mogli jednak schodzić na przerwę z prowadzeniem, lecz okazję sam na sam zmarnował Imaz. Warszawiacy momentami byli z tyłu bardzo niepewni, ale gracze „Jagi” nie potrafili tego w żaden sposób wykorzystać.

Parady młodego

W drugiej połowie białostoczanie mieli z gry jeszcze mniej, choć ataków przeważającej Legii także nie można było nazwać przesadnie groźnymi. Mocno dawał o sobie znać Filip Mladenović – w 58. minucie dobrze uderzył z wolnego, lecz fantastyczną paradą popisał się 17-letni Xavier Dziekoński, a w 73. minucie dośrodkował na głowę Pekharta, który pomylił się o centymetry. W końcowych minutach swoje szanse miał natomiast Luquinhas – w 84. minucie strzelił w poprzeczkę, a dwie minuty później paradę przy jego uderzeniu z dystansu ponownie zaliczył Dziekoński.

Legia nie porwała swoją grą, ale była strona przeważającą. Jeśli ktoś zasłużył na 3 punkty, to zdecydowanie „Wojskowi”, którym jednak w decydujących momentach brakowało nieco precyzji.


Jagiellonia Białystok – Legia Warszawa 1:1 (1:1)

1:0 – Imaz, 4 min (rzut karny), 1:1 – Pekhart, 18 min (rzut karny)

JAGIELLONIA: Dziekoński – Olszewski, Tiru, Augustyn, Nastić (46. Wdowik) – Borysiuk, Pospiszil (88. Kwiecień) – Twardek (70. Makuszewski), Imaz, Cernych (42. Mystkowski) – Puljić (70. Bortniczuk). Trener Bogdan ZAJĄC. Rezerwowi: Steinbors, Runje, Matysik, Bida.

LEGIA: Miszta – Juranović, Wieteska, Jędrzejczyk – Wszołek, Slisz, Martins, Mladenović – Kapustka, Luquinhas – Pekhart (86. Lopes). Trener: Czesław MICHNIEWICZ. Rezerwowi: Cierzniak, Kisiel, Gwilia, Valencia, Kostorz, Skibicki, Włodarczyk.

Sędziował Szymon Marciniak (Płock). Żółte kartki: Tiru (9. faul), Cernych (11. faul), Augustyn (17. faul), Borysiuk (44. faul) – Miszta (3. faul), Jędrzejczyk (16. faul), Juranović (22. dyskusje z arbitrem).
Piłkarz meczu – Xavier DZIEKOŃSKI


Fot. Michał Kość/Pressfocus