Miasto poprosi Ruch o wyjaśnienia

To nie jest łatwy początek roku dla kibiców Ruchu. Klub do końca grudnia miał czas na uregulowanie drugiej raty sądowego układu z wierzycielami, ale nie uczynił tego, występując o nowy termin, który upłynie w poniedziałek.

Mieli być spokojni…

Sprawa jest bardzo poważna. Jeśli „Niebiescy” do poniedziałku nie zapłacą raty – wynosi 400 tysięcy złotych – układ zostanie uchylony, co w konsekwencji może oznaczać upadłość spółki. Zdzisław Bik, przewodniczący rady nadzorczej, przyznał, że poślizg to efekt braku pieniędzy. Pewne środki miały spłynąć na Cichą w grudniu, ale w tym tygodniu w klubie wciąż czekano na przelew.

Kibice mają prawo być tym bardziej zaniepokojeni, że od października klub zaciągnął cztery krótkoterminowe pożyczki na kwotę ponad 1,2 mln zł. Trzy z nich miały zostać spłacone do końca 2018 roku, termin spłaty czwartej – na 300 tys. zł – to 31 stycznia.

– To wszystko bardzo ciekawe. Z ust prezesa Jana Chrapka słyszeliśmy jeszcze nie tak dawno temu, że o spłacanie rat mamy być spokojni, bo są pieniądze pana Bika. Co się zmieniło od ostatnich 3 miesięcy? Słabo się robi, jak się czyta kolejne informacje – mówi Szymon Michałek, gospodarz sektora rodzinnego przy Cichej i autor strony „Stadion dla Ruchu”.

Nie można zapominać, że największym akcjonariuszem „Niebieskich” jest dziś miasto Chorzów, posiadające ponad 25 procent udziałów i mające w spółce swoich przedstawicieli. Wiceprezydent Marcin Michalik jest wiceprzewodniczącym rady nadzorczej. Wczoraj próbowaliśmy uzyskać od magistratu komentarz dotyczący klubu. – To przede wszystkim Ruch musi zająć stanowisko. Jedyne, co możemy powiedzieć, to fakt, iż będziemy oczekiwać wyjaśnień ze strony klubu, dlaczego doszło do takiej sytuacji – powiedziała nam krótko Karolina Skórka, rzecznik Urzędu Miasta, w odniesieniu do braku spłaty przez spółkę raty układu z wierzycielami.

Próbowali dwa miesiące

Ta niejasna sytuacja siłą rzeczy musi odbijać się też na kwestiach sportowych. W poniedziałek drużyna ma spotkać się na pierwszym w 2019 roku treningu, a wciąż nie wiadomo, jaka będzie przyszłość Jakuba Kowalskiego. Kontrakt 31-letniego skrzydłowego wygasł 31 grudnia. –„Od dwóch miesięcy próbujemy to załatwić. Co się wydarzy z Kubą, to się okaże” – pisał na Twitterze menedżer zawodnika, Maciej Gałat.

„Kowal” dodaje: – Skończył mi się kontrakt. Cały czas czekam na telefon z klubu i jakoś nie mogę się doczekać. Mateusz Majewski otrzymał przynajmniej jasny komunikat, że nie może liczyć na nową umowę, a ja nie wiem, na czym stoję…

Warunki niezaporowe

Kowalski barw Ruchu bronił nie tylko minionej jesieni, ale też w I lidze, ekstraklasie, a nawet w eliminacjach Ligi Europy. Czuje się związany z Cichą w sposób nie tylko zawodowy. To właśnie na takich zawodnikach, którzy nie będą dąsać się w obliczu problemów finansowo-organizacyjnych – a nie typowych „najemnikach” – latem usiłował oprzeć zespół ówczesny trener Dariusz Fornalak.

– Zżyłem się z klubem, z chłopakami z szatni. Nie stawiam warunków zaporowych, bo wiem, w jakiej sytuacji jest klub. Przekazałem menedżerowi, że Ruch ma pierwszeństwo. Gdy rok temu wróciłem tu do pierwszej ligi, wiedziałem, że będzie ciężko o utrzymanie, ale deklarowałem, że będę chciał pomóc w odbudowie, w powrocie na należne miejsce, dlatego nie podpisałem kontraktu na pół roku. Myślę, że problemu ze znalezieniem innego pracodawcy nie będzie, ale nie chciałbym wyjeżdżać. Sądziłem jednak, że wszystko poukłada się szybciej… – przyznaje Jakub Kowalski. Na Cichą w poniedziałek nie dojedzie raczej estoński skrzydłowy Edgar Tur – jeden z zawodników, który przypadł do gustu trenerowi Markowi Wleciałowskiemu podczas grudniowego test-meczu ze Stalą Brzeg.

Na zdjęciu: Jakub Kowalski z herbem Ruchu rozegrał blisko 100 oficjalnych spotkań. Czy będą następne?