Michał Bojdys: Muszę być cierpliwy

Rozmowa z Michałem Bojdysem, obrońcą GKS-u 1962 Jastrzębie.


Pamięta pan, kiedy po raz ostatni założył koszulkę GKS-u 1962 Jastrzębie w meczu ligowym?

Michał BOJDYS: – Dokładnej daty tego spotkania nie pamiętam, ale to był wyjazdowy pojedynek z Wigrami Suwałki (mecz rozegrano 5 lipca ubiegłego roku – przyp. BN). Na początku nie spodziewałem się, że na tak długo zostanę wykluczony z gry. Wprawdzie w momencie kontaktu z przeciwnikiem poczułem, że coś strzeliło mi w kolanie, lecz pomyślałem, że „poszło” więzadło poboczne lub łąkotka. Zresztą na filmie było widać, że rywal nie wpadł na mnie ze zbyt dużym impetem. Liczyłem na dwa, maksymalnie trzy miesiące przerwy. Niestety, mój stan jest dużo poważniejszy niż wyglądało to na początku. Diagnoza po rezonansie magnetycznym pozbawiła mnie wszelkich złudzeń – miałem zerwane acl, czyli więzadło krzyżowe przednie,

Od tego pechowego zdarzenia minęło równo pół roku. Jak przebiega rehabilitacja? Szybciej niż pierwotnie zakładali lekarze, czy wolniej?

Michał BOJDYS: – Moja sytuacja zdrowotna jest trochę specyficzna, bo oprócz rekonstrukcji więzadeł krzyżowych w stawie kolanowym miałem jeszcze szyte więzadło poboczne. To po pierwsze. To oczywiście spowolniło moje leczenie i rehabilitację. Inni piłkarze, którzy „tylko” zerwali więzadła krzyżowe, szybciej dochodzili do zdrowia i pełnej sprawności. Druga sprawa to fakt, że jestem wysoki i ciężki, zatem więcej czasu zajęły mi ćwiczenia ze zginaniem i wyprostem nogi. Wciąż muszę dużo pracować nad siłą, aby kolano było stabilne.

Rehabilituje się pan na miejscu, tzn. w Bielsku-Białej, czy dojeżdża do Jastrzębia Zdroju?

Michał BOJDYS: – Mam niezłą „objazdówkę” (śmiech). Leczę się w czterech miejscach – w Bieruniu Starym, gdzie przeprowadzono operację, poza tym w Katowicach na Akademii Wychowania Fizycznego, w Bielsku-Białej i Jastrzębiu.

Jak te częste podróże znosi pańska noga?

Michał BOJDYS: – Na szczęście mój citroen C5 ma automatyczną skrzynię biegów, więc z tego powodu nie mam żadnych problemów i nie odczuwam dyskomfortu.

Widziałem pana na trybunach w Wodzisławiu Śląskim podczas meczu GKS-u z Radomiakiem, mignął mi pan też na Stadionie Miejskim w Jastrzębiu po spotkaniu z ŁKS-em Łódź. Podczas rekonwalescencji oglądał pan regularnie kolegów „na żywo”?

Michał BOJDYS: – Trudno pana zmylić lub zaskoczyć. Mecz z Radomiakiem był pierwszym, w którym oglądałem kolegów „na żywo”, jak pan to ujął. Wcześniejsze spotkanie z Arką Gdynia opuściłem. Do Jastrzębia pofatygowałem się na mecze z ŁKS-em i GKS-em Bełchatów, zabrakło mnie natomiast na spotkaniu z Zagłębiem Sosnowiec. Obejrzałem też kilka meczów w telewizji. Najbardziej wściekły byłem po spotkaniu z Termaliką Nieciecza, uważam, że to był nasz najlepszy mecz w rundzie jesiennej, a mimo to zeszliśmy z boiska pokonani.


Czytaj jeszcze: Jeden z ośmiu

W piątek, ósmego stycznia, rozpoczynacie przygotowania do nowego sezonu. Od samego początku będzie pan trenował z kolegami z drużyny?

Michał BOJDYS: – Tak, wejdę w trening od pierwszego dnia przygotowań, ale bez kontaktu z przeciwnikiem. Muszę najpierw odzyskać czucie piłki, poza tym nie zapominajmy, że przez pięć miesięcy w ogóle nie biegałem. Truchtać zacząłem dopiero po czterech miesiącach od momentu „złapania” kontuzji. To dużo później niż robią to piłkarze po podobnej kontuzji. Nie narzekam jednak z tego powodu, po prostu muszę uzbroić się w cierpliwość i czekać na powrót na boisko, do meczów.

Jest chociaż minimalna szansa, że zagra pan w którymś ze sparingów? Dwudziestego lutego jest zaplanowany ostatni z nich, może wtedy?

Michał BOJDYS: – Zagram tylko wówczas, gdy będę w stu procentach pewny, że jestem zdrowy i w odpowiedniej dyspozycji. Nikt na mnie nie wywiera presji, bym szybko wrócił do składu, ja jej na sobie też nie wywieram. Lekarze i rehabilitanci oceniają, że nastąpi to na przełomie lutego i marca. Zanim jednak otrzymam zgodę na grę, będę musiał przejść testy siły i stabilności. Jeżeli wszystko będzie w porządku, wtedy dostanę „zielone światło”. Zatem mój powrót na boisko jest uzależniony od wyników tych testów.


Na zdjęciu: Michał Bojdys nie spieszy się z powrotem na boisko, wie doskonale, że najważniejsze jest zdrowie!

Fot. Rafał Rusek/PressFocus