Michał Gliwa zapracował na nową umowę

Jeśli Michał Gliwa utrzyma formę, to o przedłużenie kontraktu może być spokojny.


Ściągnięcie na Stadion Ludowy Michała Gliwy to bezsprzecznie najlepszy transferowy ruch działaczy z Sosnowca podczas ostatniego okienka transferowego. Doświadczonego bramkarza pozyskano jako pierwszego, bo transfer golkipera, który zadbałby o spokój w tyłach, był sprawą priorytetową.

Gliwa regularnie grywał w lidze jesienią 2019 roku. Wówczas bronił barw Rakowa Częstochowa. Miniony sezon oraz jesień 2021 roku był w składzie Stali Mielec. Dorobek w tamtym okresie to w sumie 8 ligowych spotkań. Pochodzący z Rzeszowa gracz, który klika dni temu skończył 34 lata, doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli nie zmieni otoczenia, to o powrót do regularnej gry może być coraz trudniej.

– Zmieniłem klub ze względu na zwiększenie możliwości gry. Nic tak nie cieszy piłkarza jak regularne występy. Liczę na to, że z Zagłębiem będę stawiał następne kroki w drodze do osiągnięcia zamierzonych celów – mówił Gliwa, po podpisaniu umowy z Zagłębiem. Jego kontrakt obowiązuje do końca bieżącego sezonu z możliwością przedłużenia o kolejny. Jeśli bramkarz utrzyma formę, to może być spokojny o dalszy pobyt w klubie.

Wprawdzie Gliwa w każdym z 7 spotkań rozegranych w tym roku przez Zagłębie musiał wyciągać piłkę z siatki, ale były to sytuacje, w których golkiper sosnowiczan nie mógł zbyt wiele zdziałać. Za to kilkakrotnie ratował zespół, a jego „popisowym numerem” okazała się obrona rzutów karnych. Dwukrotnie nie dał się pokonać z 11 metrów piłkarzom GKS-u Tychy, obronił także rzut karny w starciu z Puszczą Niepołomice, zakończonym remisem 1:1.

Potrzebowaliśmy spokoju w bramce i ten spokój dzięki Michałowi mamy. To doświadczony bramkarz, który umiejętnie potrafi także pomagać kolegom z defensywy. Kiedy trzeba krzyknąć, zmotywować, podpowiedzieć w ustawieniu, to świetnie się w tych rolach sprawdza. Szybko zaskarbił sobie także szacunek kolegów, gdyż jest jednym z dwóch zastępców kapitana zespołu. Cieszymy się, że Michał jest z nami i liczymy, że w wysokiej formie będzie do końca sezonu – podkreśla Łukasz Girek, prezes klubu.

Przypomnijmy, że zimą oprócz Gliwy Zagłębie pozyskało Mateusza Bodziocha, Filipa Borowskiego oraz Vamarę Sanogo. Bodzioch zaczął niefartownie, bo w debiucie po wejściu na boisko z ławki był zamieszany w stratę gola w meczu z Odrą Opole. Z czasem wskoczył jednak do pierwszego składu. Prezentuje się solidnie, choć przytrafiają mu się mniejsze lub większe wpadki. Niestety, to po jego stracie padł drugi gol dla Korony w ostatnim meczu w Kielcach przegranym 1:2. Przed dzisiejszym meczem Zagłębia do składu wraca Dominik Jończy, a rolę młodzieżowca ma pełnić Wojciech Kamiński, nie można więc wykluczyć, że Bodzioch mecz z ŁKS-em rozpocznie na ławce rezerwowych.

Wypożyczony z Lecha 18-letni obrońca Filip Borowski jak na razie lepiej prezentuje się w ofensywie – miał udział w trzech golach dla Zagłębia – ale to gracz ze sporym potencjałem. Trudno na razie powiedzieć, czy w kolejnym sezonie nadal będzie w Sosnowcu na wypożyczeniu z poznańskiego klubu.

Co do Vamary Sanogo na razie można go jedynie pochwalić za celnie wykonany rzut karny w meczu z Puszczą. To trochę mało jak na najlepszego strzelca w historii Zagłębia wśród obrokrajowców. Francuz zajął miejsce w składzie Brazylijczyka Alexa Tanque, który zimą został przesunięty do rezerw. Jego dorobek bramkowy w rundzie jesiennej zakończył się na celnej „jedenastce” w debiucie z Arką. Oby Sanogo nie poszedł tą drogą…


Na zdjęciu: Michał Gliwa zapewnia spokój w bramce Zagłębia.
Fot. Łukasz Sobala/PressFocus