Michał Kubiak: Brąz ze łzami w oczach

Rozmowa z Michałem Kubiakiem, kapitanem reprezentacji Polski.


W meczu z Serbią o brązowy medal wyglądał pan na najbardziej zmotywowanego. Biegał, skakał, cały czas pobudzał kolegów do walki. I skończył pan ostatnią akcję…

Michał KUBIAK: – Zawsze fajnie kończyć ostatnie piłki. Cieszyłem się chwilą. A co do mojego zachowania, tej drużynie potrzebna była dodatkowa energia, a nie tylko skończone ataki czy asy. Może czasami wydawało się, że to wygłupy, ale ja czułem, że coś takiego było nam potrzebne.

Ten brąz to sukces, czy porażka?

Michał KUBIAK: – Jestem szczęśliwy, że mamy ten brąz. Mogliśmy sprawić radość sobie, naszym rodzinom, ale też tysiącom kibiców. Mimo tego feralnego półfinałowego spotkania chcieliśmy wyjść, pozbierać się i zagrać dobre spotkanie i ten medal wywalczyć.

Trudno się było pozbierać po przegranej ze Słowenią?

Michał KUBIAK: – Nie było łatwo, bo to kolejna przegrana po turnieju olimpijskim. Muszę przyznać, że trudno się było pozbierać. Kiedy jednak chodzi się do hali i widzi taką atmosferę, te 10 tysięcy kibiców na trybunach, którzy dla nas przychodzą, to zapominany o wszystkim, co było wcześniej i gra się z „otwartą głową”. Była w nas chęć sprawienia radości tym tysiącom kibiców na trybunach i tym, którzy trzymali za nas kciuki przed telewizorami.

To był najtrudniejszy pana reprezentacyjny sezon?

Michał KUBIAK: – Myślę, że nie tylko dla mnie, ale dla nas wszystkich. To jeden z najdłuższych w jakich grałem. Niektórzy z nas byli poza domem nawet pięć miesięcy, rozegrali 40 spotkań, biorąc pod uwagę także mecze towarzyskie. Tak naprawdę to był kolejny sezon ligowy rozegrany w wakacje. Ale taka jest nasza robota. Staramy się podchodzić do naszych obowiązków rzetelnie, dając z siebie maksa w meczach i na treningach. Czasem nam to nie wychodzi. To się zdarza, ale jak było widać choćby w meczu ze Słowenią staraliśmy się walczyć do końca. O jedną, dwie piłki rywale okazali się lepsi.

Jak pan podsumuje ten sezon?

Michał KUBIAK: – Do d…y. Oczywiście, jestem szczęśliwy, że ten brąz jest, że mogliśmy sprawić sobie, naszym rodzinom i wspaniałym kibicom trochę radości, ale sezon był do d…y.

Mecz z Serbią był prawdopodobnie ostatnim w roli szkoleniowca dla Vitala Heynena, który sam przyznał, że są bardzo małe szanse, by przystąpił znów do konkursu na to stanowisko. Zmiana trenera to dobra decyzja?

Michał KUBIAK: – Nie chcę tego w żaden sposób komentować. To jest jego decyzja i jeśli tak postanowił, to musimy to uszanować. Jeśli mamy mówić o Vitalu w czasie przeszłym, to był jednym z trenerów tej reprezentacji, który z prawie każdej imprezy przywoził medal. Jesteśmy mu za to bardzo wdzięczni. Jeśli stwierdził, że powinien odejść, to wszyscy muszą to uszanować.

Kogo pan widzi w roli jego następcy?

Michał KUBIAK: – Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale jest grono osób m.in. pan Bosek, którzy mówią, że ja w tej reprezentacji wybieram „szóstkę”, „dwunastkę”, „czternastkę”, trenerów… Takie słowa bolą, bo zawsze byłem najdalej od tych wszystkich rzeczy. Pan Bosek sam był zawodnikiem i wie jak to wygląda. Jestem więc daleki od wyboru nowego trenera.

Jeżeli zostanę poproszony o opinię, to odpowiem, ale nie tak, jak wszyscy chcieliby usłyszeć, tylko tak jak czuję. Każdy z chłopaków ma do tego prawo, bo żyjemy w wolnym kraju i możemy mówić, co chcemy.

Podjął pan już decyzję, czy w kolejnych latach będzie znów walczyć o miejsce w kadrze?

Michał KUBIAK: – Muszę się nad tym zastanowić. Przede wszystkim nie wiem czy pozwoli mi na to moje zdrowie. Przed ostateczną decyzją muszę porozmawiać z rodziną, bo moje dzieci dorastają i też potrzebują mieć ojca w domu. Natomiast potrzebuję jeszcze sukcesów w życiu zawodowym i wiem, że mogę je jeszcze osiągnąć z tą reprezentacją.

Wiem, że część ludzi pewnie by chciała, by mnie w reprezentacji już nie było. Pozwólcie, że tę decyzję podejmę w spokoju, bez emocji po przeanalizowaniu wszystkich za i przeciw. Mam dopiero 33 lata. Niektórzy jak Siergiej Tietiuchun grali do 40-tki, a jeszcze inni nawet dłużej. Mikko Esko ma nawet 43 lata. Taki stary jeszcze nie jestem i na pewno takim się nie czuje.

Z medalem olimpijskim łatwiej byłoby podjąć tę decyzję?

Michał KUBIAK: – Na pewno. Ale też nie wiem, czy tak lekką ręką bym zostawił taką atmosferę, jaką mamy w drużynie. To jest naprawdę trudne zostawić tych wszystkich chłopaków i powiedzieć do widzenia, To sama przyjemność przyjeżdżać na zgrupowania reprezentacji i być w tej drużynie. Choć czasami między nami jest nawet 10 lat różnicy, to staramy się tego nie pokazywać. Młodych traktujemy tak samo i oni sami mogą to potwierdzić.

W tym sezonie spadło na pana sporo krytyki, zwłaszcza na postawę w ataku…

Michał KUBIAK: – Ciągle słyszę: atak, atak, tylko i wyłącznie atak. A ktoś przecież te piłki musi też przyjąć. Naprawdę nie przywiązuje najmniejszej wagi do procentów skuteczności w ataku. Wiem, że nie zagrałem fantastycznego turnieju jeśli chodzi o atak. Zdaję sobie z tego sprawę, bo nie jest pierwszy rok w siatkówce i wiem czym są procenty w ataku. Ale nie samym atakiem człowiek żyje i tym bardziej przy takiej ekipie, jaką mamy. I tyle. Starałem się na boisku czerpać radość z gry i dawać chłopakom dodatkową energię.

A co się stało w Tokio z pana zdrowiem?

Michał KUBIAK: – Dwa dni przed przyjazdem do wioski olimpijskiej coś mi chrupnęło w plecach. Dostałem pięć blokad w kręgosłup. Mimo to starałem się walczyć. Przegrałem ze zdrowiem i to jest oczywiste. Każdy chciałby być w tym najważniejszym momencie w optymalnej formie. Łatwo się gra, kiedy wszystko idzie po twojej myśli i nie ma żadnych problemów. Ale ludzi nie poznaje się po takich chwilach. Poznaje się ich po tym, że walczą do końca i myśmy walczyli.

Włodzimierz Sowiński i Michał Micor


Na zdjęciu: Michał Kubiak nie mówi nie reprezentacji.

Fot. Tomasz Kudala/pressfocus