Michal Pesković. Musimy się uzupełniać

37-letni Michal Pesković jest bez wątpienia mocnym punktem Cracovii. Co prawda rozgrywki ligowe zaczął w roli rezerwowego, ale od drugiej kolejki stoi już nieprzerwanie między słupkami wicelidera tabeli ekstraklasy.
Doświadczony golkiper na polskie boiska trafił w 2008 roku i zadebiutował w zespole Michała Probierza, który prowadził wówczas Polonię Bytom. Można powiedzieć, że wychowanek FC Nitra poszedł śladem starszego brata, który przecierał polski szlak. Boris Pesković w 2002 roku zadebiutował bowiem w II-ligowym wówczas Świcie Nowy Dwór Mazowiecki i zakotwiczył w naszym kraju. Bronił także w Widzewie Łódź, Pogoni Szczecin, Zagłębiu Sosnowiec, Górniku Zabrze i Wiśle Płock rozgrywając 65 spotkań w naszej ekstraklasie, a po zakończeniu kariery od marca 2013 roku przez 6 lat pracował w Pogoni jako trener bramkarzy.
Młodszy o 6 lat Michal poszedł tym szlakiem dalej. Ma już na koncie 162 występy w polskiej ekstrajlasie, a przede wszystkim staje przed szansą wywalczenia – pierwszego dla rodziny – mistrzostwa Polski.

– To jest cel naszej drużyny i choć nie wykorzystaliśmy już w tym sezonie dwa razy szansy na wywalczenie pozycji lidera to wcale się tym nie przejmujemy – mówi Michal Pesković.

– Wierzę, że już niebawem będzie trzecia okazja, a przecież podobno „do trzech razy sztuka”. Na razie za nami tylko jedenaście kolejek, a przed nami jeszcze wiele meczów. Tym bardziej że gramy dobrze. Uważam, że każdemu nasz ostatni mecz, czyli występ z Górnikiem Zabrze, mógł się podobać. Do pełni szczęścia zabrakło tylko strzelenia tej drugiej bramki. Nie sądzę jednak, żeby świadomość tego, że możemy znaleźć się na pierwszym miejscu, w tabeli miała jakiś wpływ na naszą dyspozycję. Od początku meczu dążyliśmy do zwycięstwa i wyszliśmy wysokim pressingiem na rywala. Stwarzaliśmy okazje. Graliśmy płynnie i szybko oraz dobrze, jeśli chodzi o odbiór piłki. Szkoda, że przeciwnik wykorzystał ten jeden stały fragment gry i to zadecydowało o tym, że był remis.

Michal Pesković, który do Cracovii trafił latem 2017 roku razem z Michałem Probierzem, nie do końca jest jednak zadowolony z obecnego sezonu. Martwi się, że nie tak często jakby chciał zachowuje czyste konto.

– Analizuję każdą straconą bramkę i o tym golu w meczu z Górnikiem też długo myślałem – dodaje bramkarz Cracovii.

– Była to ciężka sytuacja, bo rywal dobrze uderzył. Wiadomo, że czasem tak jest, że stałe fragmenty gry decydują o wyniku. Mam nadzieję, że w kolejnym meczu to my strzelimy bramkę po stałym fragmencie i wygramy. Zresztą z Górnikiem my też, w doliczonym czasie gry, strzeliliśmy gola rzucie wolnym, ale niestety nie został uznany, choć nie wiem, czy słusznie, czy nie. W takich spotkaniach trzeba wierzyć do końca w powodzenie i myśmy to robili. Skończyło się 1:1 i na pewno nie jesteśmy zadowoleni z tego wyniku, ale uważam, że zagraliśmy bardzo dobre spotkanie i to daje nam motywacje przed kolejnymi meczami. Przerwę na mecze reprezentacji staramy się wykorzystać najlepiej, przygotowując się do kolejnych spotkań. Pracujemy nad tymi elementami, w których nam jeszcze czegoś brakuje, bo chcemy grać jak najlepiej.

Kibice Cracovii chętnie wracają do tego, co wydarzyło się rok temu, bo wtedy po 11 kolejkach, plasująca się na ostatni miejscu tabeli drużyna „Pasów” ruszyła do ataku i z Michalem Peskoviciem w bramce sięgnęła po czwarte miejsce.

– Gdyby ktoś wtedy zrobił ankietę, na którym miejscu skończymy sezon, to może by znalazłaby się garstka ludzi, którzy odpowiedzieliby, że wejdziemy do europejskich pucharów – uważa słowacki golkiper.

– Było bardzo ciężko, ale pokazaliśmy charakter. Dużo pracy nas to kosztowało, ale było warto, bo mogliśmy się cieszyć z sukcesu. Na początku poprzedniego sezonu nie broniłem, bo trener postawił na innego bramkarza, ale gdy wszedłem między słupki, to już nie wpuściłem nikogo. Pomagałem chłopakom. Z pewnością przyczyniłem się do tego, że zdobywaliśmy punkty. Cieszę się, że przysłużyłem się zespołowi. Jednak nie chcę podnosić swoich zasług. Ktoś strzela bramki, ktoś podaje i ktoś broni, jesteśmy kolektywem. Musimy się uzupełniać. Teraz też tak jest. Wtedy każdy mecz po 11 kolejce był przełomowy. Musieliśmy budować pewność siebie. Z każdym wygranym spotkaniem nam się to coraz bardziej udawało. Wygraliśmy siedem meczów z rzędu i każdy z nich był niezwykle ważny, bo dodawał zespołowi ogromnej siły. Teraz też stać nas na taką grę i taką serię, a gdy się walczy o najwyższe cele to każdy mecz i każdy punkt jest bardzo ważny. Z taką świadomością wchodzimy w drugą połowę rundy jesiennej.