Michał Wlaźlik: Przyzwoitość i uczciwość

 

Rozmowa z Michałem Wlaźlikiem, dyrektorem sportowym Stali Rzeszów.

 

Stal Rzeszów jest w gronie II-ligowców gotowych dograć sezon nawet w lipcu. Jak rozwiązalibyście problem wygasających z końcem czerwca kontraktów?
Michał WLAŹLIK: – Pójdźmy za rekomendacją FIFA i filozofią stabilności kontraktów. Gdyby sezon mógł potrwać dłużej, wyznaczona zostałaby nowa data graniczna. Zwyczajowo jest to 30 czerwca, a teraz byłby to lipiec, albo może nawet i sierpień. Dla mnie to naturalne, że obie strony – klub i zawodnik – zgodziłyby się na to, by wydłużyć czas trwania kontraktu o okres, o który zostanie zarazem przedłużony sezon.

Nie widzę tu wielkiego problemu, bo takie działanie leży zarówno w interesie klubu, jak i zawodników. Gorzej, gdy prezesi zaczną sobie wybierać: „ty mi jesteś potrzebny, a ty nie”. Wtedy zrobiłby się galimatias. Stabilność kontraktowa polega jednak na tym, by zapewnić zawodnikowi do końca sezonu kontrakt, wikt, opierunek.

Przyjmujemy też oczywiście, że w lipcu nie byłoby okna transferowego, bo nie wyobrażam sobie, aby ktoś na finiszu sezonu wymieniał pół składu. Sumując: przedłużamy kontrakty o okres, do kiedy jest wydłużony sezon.

Od tego jesteśmy – a nie po to, by szukać wymówek dla przedwczesnego zakończenia sezonu. Ideą profesjonalizmu jest, by skończyć to, co się zaczęło, oczywiście z zachowaniem wszelkich zasad bezpieczeństwa, tak ważnych w obecnej sytuacji.

No dobrze, ale FIFA wystawiła tylko rekomendacje. Co, jeśli zawodnik nie zgodzi się na nowy kontrakt?
Michał WLAŹLIK: – Ale który zawodnik się teraz nie zgodzi? Przecież i tak nie będzie mógł zmienić w takim momencie klubu. Bardziej boję się o zachowanie klubów – i tego, że będą szukały możliwości, furtki, by obniżyć koszty.

To wydaje się naturalne. Poza tym: co zrobić z zawodnikiem, który nie łapie się nawet na ławkę? Też zostawić go w klubie, wydawać kolejne pieniądze?
Michał WLAŹLIK: – Jeśli go zatrudniłem, a sezon trwa, to muszę go utrzymać. To kwestia odpowiedzialności, przyzwoitości, uczciwości wobec tego człowieka. Ja go wybrałem – a to, że siedzi na trybunach, wcale z automatu nie oznacza, że nie jest ważny, bo może robi robotę w szatni, albo przyczynia się do odpowiedniego poziomu treningu. Jeśli jest inaczej, to zawsze można usiąść i rozstać się za porozumieniem stron już teraz: tak, jak zrobiła to Pogoń Szczecin.

Jakiej wysokości miałby to być kontrakt? Pensja normalna? Czy taka, jak po obniżce na okres pandemii?
Michał WLAŹLIK: – To już indywidualna sprawa. Przyzwoitość nakazuje, by piłkarz nie wykorzystywał sytuacji i nie żądał więcej niż miał do tej pory. Kluby są w trudnej sytuacji, bo nagle muszą wyczarować dodatkowe pieniądze na ten sam sezon, ale trwający dłużej.

Zawsze można próbować się dogadać, przedstawiać, że: „przedłużamy, ale nie mogę ci zapłacić więcej niż kwotę X”. Najważniejsze, by żadna ze stron nie wykorzystywała tej sytuacji pod siebie.

Załóżmy, że piłkarz aneksuje umowę o miesiąc i w jego trakcie zrywa więzadło. Co teraz?
Michał WLAŹLIK: – Od tego jest stabilność kontraktowa. Kibice muszą zrozumieć, że piłka to sport, który uprawiasz – o ile dobrze pójdzie – 15-18 lat. W tym czasie może się zdarzyć mnóstwo kontuzji, a pieniądze muszą wystarczyć na dłuższy czas, bo po karierze tąpnięcie bywa znaczące, spory procent piłkarzy zostaje bankrutami.

Odpowiadając na pytanie, to kwestia przyzwoitości klubu. Posłużę się naszym przykładem. Umowa Damiana Sieranta wygasa 30 czerwca, jest pandemia, a wkrótce ma urodzić mu się dziecko. Już przedłużamy ten kontrakt co najmniej o pół roku, by czuł się spokojnie.

To już kwestia kultury organizacyjnej danego klubu, relacji między zarządem a drużyną. Gdy pracowałem w Widzewie, Sebastian Madera złamał kolejny raz nogę, kończyła mu się umowa. Też ją przedłużyliśmy, by nie zostawić go na lodzie.

W uchwale Drugiej Ligi Piłkarskiej napisano, że OK, dogrywajmy sezon, ale do 30 czerwca. Sądzi pan, że to w ogóle realne?
Michał WLAŹLIK: – Nie chcę już strzelać w stowarzyszenie, które nieco samowolnie wychyliło się z tym oświadczeniem. Stoję na stanowisku, by grać, ale nie możemy też dać się zwariować.

Granie co trzy dni i brak przerwy między sezonami odbiłoby się na zdrowiu, jakości. Znów by narzekano, że jest słaby poziom, a nikt nie pamiętałby, że rozegraliśmy kilkadziesiąt meczów w trzy miesiące. Jeśli dogramy ten sezon, to uczyńmy to higienicznie, by móc wystartować z kolejnym, mając czas na regenerację i niezbędne roszady w klubach.

Jeśli kończylibyśmy w lipcu – mówi się o dacie 19.07. – to prawdopodobieństwo jest większe?
Michał WLAŹLIK: – Wtedy decyzja musiałaby zapaść na początku maja. Powrót do treningów, dwa tygodnie okresu przygotowawczego: i w połowie albo końcówce maja ruszamy. Bez kibiców to też będzie potworek, ale lepiej grać niż nie grać. Kibice mogliby wtedy oglądać mecze w internecie, zażywając wreszcie rozrywki, bo niektórzy już pewnie myślą, że od tego wszystkiego zwariują…

 

Na zdjęciu: Michał Wlaźlik (na małym zdjęciu) mówi, że wygasające kontrakty w Stali Rzeszów (jasne stroje) to nie problem. Ale Garbarnia odbija piłeczkę: – W lipcu nie będziemy mieli kim grać!
Fot. Krzysztof Porębski/PressFocus