Michałek: Musimy się zjednoczyć

Czy kibice chcą przejąć władzę przy Cichej?
Szymon MICHAŁEK: – Trudno w ogóle odpowiadać na tak postawione pytanie. Słyszę już, że niektórzy porównują już Ruch do Wisły, ale sytuacja naszego klubu jest zgoła odmienna niż ta, o której swego czasu było głośno w Krakowie. W Chorzowie kibice nie rządzą klubem. Rządzi zarząd, rada nadzorcza, akcjonariusze, a kibice tylko wyrazili swoje zdanie, domagając się odejścia panów Chrapka, Mandli i Patermana. W Widzewie Łódź przegrana walka o awans do pierwszej ligi natychmiast przyniosła dymisje całego zarządu. Nie dziwmy się zatem, że po trzech spadkach z rzędu ktoś oczekuje zmian w Ruchu. Jeśli ktoś to porównuje z Wisłą, to jest w błędzie. Jestem przedstawicielem kibiców, który złożył aplikację w konkursie na prezesa klubu. Nie kibice będą rządzili, tylko ewentualnie Szymon Michałek.

Jednak nie jest żadną tajemnicą, że nowego trenera, Łukasza Beretę, „wymyślili” kibice?
Szymon MICHAŁEK: – Zaproponowaliśmy prezesom Chrapkowi i Bikowi, że wskażemy naszego kandydata. Byliśmy na dwóch spotkaniach: z trenerami Smyłą i Beretą. Kilku szkoleniowców odmówiło Ruchowi. Trener Smyła zarekomendował trenera Beretę i zapewniał, że się sprawdzi. Prezes Bik dokonał wyboru. Czas pokaże, czy był trafny. Trenera zawsze mogą obronić tylko wyniki. Wiemy jednak, że to świetny fachowiec; młody, a już mający 6-letnie doświadczenie w seniorskiej piłce i pierwsze sukcesy. Zna się też na pracy z młodzieżą. Dla trenera Berety to życiowa szansa. Jeśli sobie poradzi, stanie się trenerem rozpoznawalnym na piłkarskim rynku w Polsce.

Po co byłoby panu stanowisko prezesa Ruchu?
Szymon MICHAŁEK: – Jak najbardziej można zadawać sobie to pytanie. To rola obarczona dużym ryzykiem; więcej jest do stracenia niż zyskania. Niektórzy mogą tylko czekać na moje pierwsze potknięcie. Wiem jednak, że wiele jest osób, które dla dobra Ruchu są skłonne zakasać rękawy i ciężko pracować. Czas na nowe rozdanie, na świeżą krew, osoby z innym podejściem. Przez lata klub tracił zaufanie kontrahentów, piłkarzy, kibiców i ludzi ze świata piłki nożnej.

Kibice kojarzą pana przede wszystkim z prężnie działającym na stadionie przy Cichej sektorem rodzinnym.
Szymon MICHAŁEK: – W cztery lata przeszliśmy drogę od zaledwie kilku dzieciaków aż do jednego z największych – o ile nie największego – sektora rodzinnego w Polsce. Możemy pochwalić się dwoma sponsorami tytularnymi, dedykowanymi koszulkami, programem lojalnościowym, gadżetami, organizacją pierwszego pikniku rodzinnego czy wieloma meczami, podczas których sektor rodzinny był pełny, bo sprzedano wszystkie bilety. Mamy już nawet za sobą pierwszy wyjazd – do Łodzi. Frekwencja na Ruchu zawsze była dla mnie najważniejsza. Ja naprawdę głęboko wierzę, że skoro zapełniamy sektor rodzinny, to możliwe jest też zapełnienie całego stadionu. To – w połączeniu z jak największą liczbą sprzedanych karnetów – musimy stawiać sobie za cel.

Ruch Chorzów. Witajcie w ciężkich czasach

Czym zajmuje się pan zawodowo?
Szymon MICHAŁEK: – Od 11 lat pracuję w międzynarodowych korporacjach na stanowiskach w dziale finansów. Pierwsze cztery z tych lat spędziłem w Krakowie. Obecnie jestem kierownikiem raportowania finansowego dużej firmy. Ukończyłem Uniwersytet Ekonomiczny oraz mam za sobą podyplomowe studia menadżerskie MBA na chorzowskiej WSB. Obroniłem tam pracę dyplomową pt. „Marketing relacji na podstawie Klubu Sportowego Ruch Chorzów SA”. Wtedy wpadłem na pomysł założenia nie tylko sektora rodzinnego, ale też strony „Stadion dla Ruchu”, którą na Facebooku śledzi dziś blisko 20 tysięcy osób. Uśmiecham się, że równolegle kontynuuję trzy kariery. Praca zawodowa to jedno; założyłem rodzinę, mam troje dzieci i stworzyłem coś pozytywnego związanego z Ruchem, czyli sektor rodzinny. Podkreślę, że aplikowanie na stanowisko prezesa nie jest oczywiście równoznaczne z tym że zostanę wybrany; ani również z tym że spodobają mi się zaproponowane warunki. Jeśli jednak zostanę zaproszony na rozmowę z prezesem Bikiem, priorytetem będzie ustalenie budżetu na najbliższy sezon.

Jak to zrobić, skoro Ruch ma problemy i budżet od dłuższego czasu się nie spina?
Szymon MICHAŁEK: – Nie mam na koncie milionów, dlatego też wraz z moim ewentualnym pojawieniem się w klubie te problemy nie znikną na pstryknięcie palca. Realia są inne. Na spółce do 2023 roku ciążyć będzie konieczność spłacania rat układu restrukturyzacyjnego, a jej najwięksi akcjonariusze nie są ze sobą w pełni dogadani. Wierzę jednak głęboko, że wraz z miastem i prywatnymi udziałowcami dojdziemy do porozumienia i odbudujemy Ruch. Nie ma innej drogi niż transparentność, uczciwość, terminowe regulowanie wypłat czy wywiązywanie się z umów.

Słowa, słowa…
Szymon MICHAŁEK: – Finansowanie klubu opiera się w tej chwili na trzech podmiotach. Mamy miasto, prywatny biznes, czyli sponsorów i akcjonariuszy, no i kibiców. Idealnie byłoby, gdybyśmy zaczęli od siebie. Starajmy się o jak największą liczbę sprzedanych biletów, karnetów, gadżetów. To daje realny i duży zastrzyk gotówki. Gdyby została mi powierzona rola prezesa, chciałbym, aby był to pewien impuls. Można by go przekuć w sukces kampanii karnetowej. To dałoby nam pewien kapitał na sam start. Inną kwestią są rozmowy z prezesem Bikiem i prezydentem Kotalą. Na początku roku miasto obiecało pewne środki, ale one jeszcze do Ruchu nie trafiły. Trzeba załatwić tę kwestię; no i przekonać prezesa Bika, że nasze niezadowolenie nie jest wymierzone bezpośrednio w niego. Raczej w to, co stało się z Ruchem. Mimo niepowodzeń sportowych chciałbym nakłonić prezesa Bika, by jeszcze zainwestował w klub – że warto powiedzieć „b”, skoro już powiedziało się „a”.

Jest pan też członkiem komisji przetargowej pilotującej kwestię powstania nowego stadionu.
Szymon MICHAŁEK: – Wierzę, że nowy stadion to perspektywa najbliższych lat, a wtedy zrobi się taki boom na Ruch, jak w Łodzi na Widzew. To da spółce większy zastrzyk finansowy. Bez finansów trudno mówić o organizacji klubu. Jeśli są one zagwarantowane, można snuć plany na przyszłość. To Ruch Chorzów. Każdy musi wiedzieć, gdzie i dla kogo pracuje. Osobom, z którymi współorganizujemy działalność sektora rodzinnego, nie trzeba tego oczywiście tłumaczyć. One robią to z serca. I chciałbym, by to nam przyświecało. W klubie mają pracować osoby czyniące to z sercem bijącym dla Ruchu, a jednocześnie kompetentne. Najpierw patrzmy, co my możemy dać Ruchowi, a dopiero potem – co Ruch może dać nam. Wszyscy widzimy, gdzie jesteśmy. Wylądowaliśmy w trzeciej lidze, nie jest kolorowo, akcjonariusze są niedogadani. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Musimy w końcu odłożyć waśnie, zjednoczyć się i krok po kroku odbudowywać nasze wspólne dobro.

 

Na zdjęciu: Szymon Michałek jest kojarzony przy Cichej głównie z prowadzeniem prężnie funkcjonującego sektora rodzinnego.

ZACHĘCAMY DO NABYWANIA ELEKTRONICZNYCH WYDAŃ CYFROWYCH

e-wydania „SPORTU” znajdziesz TUTAJ

Murapol, najlepsze miejsca na świecie I Kampania z Ambasadorem Andrzejem Bargielem