Z wiarą i cierpliwością

– Musimy strzelić gola, niekoniecznie rzucając się od początku na rywala – mówi selekcjoner polskiej młodzieżówki. Gdyby baraż o udział w młodzieżowych mistrzostwach Europy odbywał się na papierze, w grze planszowej czy komputerowej to… awans mielibyśmy w kieszeni. Czesław Michniewicz i jego sztab przygotowanie teoretyczno-taktyczne mają w małym palcu.

Wideo i przeszpiegi

– Gdy tylko wylosowaliśmy Portugalię jeszcze z lotniska wysłałem chłopakom z drużyny przykładowe mecze rywali, bo miałem coś przygotowane o każdym z potencjalnych przeciwników – opowiada trener Michniewicz. Z tego powodu powstała specjalna grupa na komunikatorze do przesyłania filmików z zagraniami poszczególnych piłkarzy. Polscy reprezentanci sukcesywnie poznawali zachowania, wady i zalety każdego z rywali. Trener Michniewicz żeby nie być gołosłownym pokazuje nam w hotelu przed wylotem tablet wypełniony filmami wideo, a także broszurę, w której każda strona poświęcona jest pojedynczemu reprezentantowi portugalskiej młodzieżówki.

– Powtarzam, że Portugalczyków prześwietliliśmy aż do siódmego pokolenia. Ba, na początku zgrupowania zrobiłem chłopakom quiz dotyczący wiedzy o najbliższym rywalu – uśmiecha się trener. Polskiemu sztabowi pomagał nawet „szpieg”, który starał się śledzić i obserwować przygotowania czy treningi drużyny prowadzonej przez Rui Jorge’a.

Nierówne starcia

Tyle teoria, a życie swoje, o czym sztab szkoleniowy biało-czerwonych przekonał się wiele razy. Choćby wtedy, gdy w ostatniej chwili przed pierwszym meczem barażowym z powodu choroby wypadł podstawowy obrońca, Paweł Bochniewicz. Poza tym kilku piłkarzy ma swoje problemy w klubach, co odbija się oczywiście na ich dyspozycji.

– Mecze międzynarodowe są trochę inne niż ligowe. Tu się wszystko szybciej dzieje, bramka Portugalczyków była tego dowodem. Widzieli panowie, zaczęło się od straty pod ich bramką, 5-10 sekund później rywal cieszył się ze strzelonego gola. W lidze takie rzeczy się nie dzieją. Zderzyliśmy się z piłką na wysokim poziomie – mówi Michniewicz i wskazuje przykłady.

– Dla takiego Kamila Pestki, który nie gra w pierwszym składzie Cracovii i potem wychodzi na takiego Joao Felixa, który ma klauzulę odstępnego w wysokości podobno 180 mln euro, to jest ogromny przeskok. Jestem pełen podziwu dla niego, że i tak dawał sobie radę, pomimo braku gry i braku doświadczenia. Pestka co miesiąc gra jedynie u nas w kadrze i to jest dla nas problemem. Przygotowywaliśmy mu specjalne materiały, żeby – zanim przyjechał na zgrupowanie – wiedział, na kogo będzie grał i jak się kto zachowuje. Jest jednak jedynym lewonożnym zawodnikiem. Wybór w tym wypadku jest ograniczony, a rywale zazwyczaj mają fantastycznych skrzydłowych – tłumaczy selekcjoner młodzieżówki.

Pomysł jest, taktyka też

W ekipie biało-czerwonych wszyscy już doskonale wiedzą, że nie taka portugalska młodzieżówka straszna, jak ją malują. Dlatego w polskiej szatni można wyczuć podmuchy optymizmu i wiary w to, że awans na mistrzostwa wciąż jest możliwy.

– Ktoś może mówić, że nie gramy ładnie, ale czy grając dwumecz z Portugalią, powinniśmy się odkryć i dostać dwie bramki, a na wyjazd jechać, jak na wycieczkę? Nie o to chodziło. Chcieliśmy, żeby awans na mistrzostwa rozstrzygał się u nich i tak też będzie. Doszły mnie słuchy, że Portugalczycy mieli taki plan, żeby sprawę awansu rozstrzygnąć w Zabrzu, bo w Chaves boisko nie będzie najlepsze, a to z powodu obfitych i nieustających opadów deszczu. Dlatego też w pierwszym meczu na prawej stronie obrony wystawili… napastnika – mówi Michniewicz.

– Portugalia nie zaskoczyła niczym, ale boisko zawsze weryfikuje. Jak zagrać, żeby awansować do turnieju? Musimy poprawić grę w kontrze. W Zabrzu tylko Konrad Michalak miał jedną taka sytuację, o jaką nam chodziło. Dostał prostopadłe podanie i wyszedł niemalże sam na sam. To miało być naszą bronią, bo wiedzieliśmy, że ich bramkarz to tzw. „latawiec”, który często wybiega z bramki. Po drugie straciliśmy gola w taki sposób, w jaki nie powinniśmy byli go stracić. Mieliśmy wrzut z autu na wysokości ich bramki i oni nas jeszcze skontrowali. Musimy mieć także w składzie więcej zawodników, na których gra się zawiesza, czyli którzy potrafią utrzymać się przy piłce. Tak, jak robił to Filip Jagiełło w pierwszym meczu, czy tak jak potrafi to Bartek Kapustka – kreśli swój plan selekcjoner kadry do lat 21.

Trener zostanie?

Czesław Michniewicz wie, że granica między sukcesem a porażką jest niezwykle cienka. – Z jednej strony jesteśmy blisko, ale z drugiej – daleko. Też zastanawiałbym się, gdybym był trenerem Portugalii, jakbym zagrał. Oni nie mają w naturze oddanie inicjatywy i bronienie się. Tłumaczę moim zawodnikom, że mają 90 minut, żeby strzelić gola, który da nam dogrywkę. Wcale więc nie musimy się na nich rzucać i wystawiać się tym samym na kontry. Musimy być konsekwentni, bo okazje strzeleckie i tak będą. Nawet jeśli strzelimy lub stracimy gola np. w 30 minucie, to dla nas aż tak wiele się nie zmieni. 1:0 nie da nam awansu. Musimy być cierpliwi i grać mądrze – kończy trener młodzieżówki, dla którego wtorkowy mecz w Chaves także będzie niezwykle ważny. – Mój kontrakt praktycznie kończy się po meczu rewanżowym. Nie myślę jednak o tym, co będzie dalej. Jeżeli ktoś uzna, że nasza praca była dobra i będzie chciał, żebyśmy dalej robili swoje, to usiądziemy i porozmawiamy. Na dziś liczy się tylko meczu z Portugalią – przyznaje Michniewicz.

Krzysztof Brommer, Dariusz Leśnikowski