Midas rodem z Włoch
Alberto Giuliani to kolejny szkoleniowiec z najwyższej półki, który będzie pracował w Polsce. Zadanie ma niezwykle trudne – powrócić z Asseco Resovią na szczyt PlusLigi.
Takich trenerów, jak Alberto Giuliani, jest niewielu. To samouk, który nieustannie się dokształca, wzbogaca trenerski warsztat, a na dodatek odnosi liczne sukcesy niemal z każdym zespołem, z którym pracuje. Rok temu, będąc szkoleniowcem reprezentacji Słowenii, poprowadził ją do wicemistrzostwa Europy. Choć nie udało się zdobyć złotego medalu, to słoweńskie media okrzyknęły Giulianiego „włoskim Midasem”. Coś w tym jest, o czym świadczy bogate CV urodzonego w San Severino Marche Włocha.
Teraz w Polsce przed nim wyjątkowe wyzwanie – poskładanie rzeszowskiej siatkówki, która przez ostatnie lata, mimo wpompowania gigantycznych pieniędzy, staczała się po równi pochyłej, aż na dno tabeli PlusLigi. Przypomnijmy, że poprzedni sezon zakończyła na przedostatnim miejscu.
Twórca sukcesów Cuneo
O karierze sportowej Giulianiego wiadomo niewiele. Nie osiągnął bowiem żadnych spektakularnych wyników. Jako trener zaczął pracować w swojej rodzinnej miejscowości. Szybko jednak został dostrzeżony przez drużyny Serie B i po dziesięciu latach pracy w niej trafił do uznanego włoskiego klubu BluVolley Werona. Tam spędził tylko rok, bowiem został wypatrzony i zatrudniony przez właścicieli rodzącego się giganta klubu z Piemontu – Bre Banca Lanutti Cuneo.
Od razu sięgnął z nim po swoje pierwsze wielkie trofea – mistrzostwo i Superpuchar Włoch, a także Puchar CEV. Rok później zespół z Cuneo nadal prezentował się świetnie, ale musiał zadowolić się wicemistrzostwem Italii, po przegranej z Trentino Volley. Na osłodę Giuliani poprowadził jednak swój zespół do zdobycia Pucharu Włoch.
Cztery lata w legendarnym klubie
Po dwóch sezonach spędzonych w Piemoncie rozpoczęła się czteroletnia przygoda Alberto Giulianiego z najsłynniejszym chyba klubem świata – Lube Banca Macerata. To miejsce, w którym chce pracować każdy trener. Giuliani z oferty skorzystał i od razu odwdzięczył się wielkimi sukcesami.
W 2012 i 2014 r. zdobył mistrzostwo Włoch, a do tego dwukrotnie sięgał po Superpuchar. Jedyne, czego nie udało mu się osiągnąć podczas pobytu w Maceracie, to zdobycie Pucharu Włoch oraz sukcesu na europejskich boiskach. Wtedy jednak na Starym Kontynencie dominowała ekipa z Trentino.
Czytaj jeszcze: Droga do sukcesu…
W trakcie pobytu w Maceracie Giuliani po raz pierwszy miał okazję pracować z polskim siatkarzem. Był nim Bartosz Kurek. – Z okresu współpracy z Bartkiem najbardziej zapamiętałem popularne przekleństwo zaczynające się na literę „k”. A tak na poważnie, Bartek to znakomity zawodnik, który w zeszłym sezonie powrócił do ligi włoskiej i spisywał się w niej bardzo dobrze. To zawodnik, którego każdy zespół chce mieć – powiedział Alberto Giuliani w jednym z wywiadów. To samo powiedziałoby zapewne wiele zespołów o samym Giulianim.
Niezaspokojone aspiracje
W 2015 r. zakończyła się współpraca Giulianiego z Maceratą. Włoch otrzymał dwie oferty, z których postanowił skorzystać równocześnie. Objął na dwa lata reprezentację Słowacji i na trzy lata drużynę LPR Piacenza. Żadna z tych drużyn nie zaspokajała jednak medalowych aspiracji włoskiego szkoleniowca.
Słowacka kadra była przeciętna – plasowała się pod koniec czołowej dziesiątki Starego Kontynentu. Z kolei klub z Piacenzy zmagał się z wielkimi problemami, a obecność Giulianiego miała niektóre sprawy wyprostować. Tak też było, bo mimo braku spektakularnych sukcesów, praca trenera przyniosła efekty. Zespół z Piacenzy nadal występuje w Serie A i ma się dobrze.
Idąc tropem Gianiego
Alberto Giuliani nieustannie poszukiwał jednak nowych inspiracji i tak trafił do Halkbanku Ankara, gdzie jego kontrakt miał być wieloletni. Ale co tu dużo mówić – niecierpliwi działacze tureckiego giganta nie dali zbyt wiele możliwości szkoleniowcowi na udowodnienie swojej wartości. W sezonie 2018/19 Halkbank sięgnął tylko po Superpuchar Turcji, a przegrał rywalizację o mistrzostwo i krajowy puchar. Władze klubu szybko podziękowały więc Giulianiemu za pracę.
Ten nie został jednak długo bezrobotny. O renomowanego już szkoleniowca walczyło wiele klubów i federacji, ale wyścig wygrali działacze słoweńskiego związku siatkarskiego, którzy po raz kolejny postawili na Włocha, mając w pamięci Andreę Gianiego, który w 2015 r. dał Słowenii srebrny medal mistrzostw Europy w Bułgarii.
Słoweńscy działacze nie pomylili się ani o włos. W 2019 r. Giuliani powtórzy wynik swojego wielkiego rodaka i na własnym boisku sięgnął po wicemistrzostwo kontynentu, w finale uznając wyższość Serbów.
Polska przygoda
Alberto Giuliani nadal pozostaje selekcjonerem reprezentacji Słowenii, ale gdy pojawiła się oferta z renomowanego polskiego klubu, postanowił z niej skorzystać.
– Bardzo szybko znaleźliśmy z prezesem Piotrem Maciągiem wspólny język i w błyskawicznym tempie, dosłownie w 3-4 dni, dogadaliśmy szczegóły współpracy. Byłem bardzo zmotywowany do tego, żeby podjąć pracę w Rzeszowie. Z kolei prezesowi Maciągowi zależało na tym, żeby mnie tutaj ściągnąć, więc szybko się dogadaliśmy.
To z mojej strony wyszła propozycja podpisania rocznego kontraktu, ponieważ chciałem, żeby prezes klubu poznał mój styl pracy i żebyśmy wspólnie zadecydowali, czy nasza współpraca potrwa dłużej – zdradził Giuliani w rozmowie tuż po ogłoszeniu kontraktu.
– Wielu trenerów chwali sobie pracę w Polsce i chciałoby tutaj pracować. Mam nadzieję, że moja odpowiedź na to pytanie będzie podobna za jakieś 2-3 miesiące – dodał sympatyczny Włoch.
Przywrócić blask
Jego zadanie będzie jednak niezwykle trudne. Ma przywrócić blask rzeszowskiej siatkówce. A ta od trzech sezonów, mimo ogromnego budżetu, jest poza strefą medalową i notuje coraz gorsze wyniki. Czy przyjście wybitnego szkoleniowca z zewnątrz uzdrowi całą sytuację?
– Na pewno zainteresowanie klubem i postawą drużyny jest istotne, ale z mojej perspektywy wiele to nie zmienia. Zawsze dążę do tego, żeby mój zespół grał jak najlepiej i wygrywał jak najwięcej spotkań. Wierzę, że niezależnie od siły i potencjału innych drużyn PlusLigi, będziemy w stanie grać na wysokim poziomie i bić się z każdym o zwycięstwo.
Moje podejście jest takie: trzeba wydobyć z zespołu całą esencję, czyli maksimum możliwości.
Chcę wygrać jak najwięcej meczów i zawsze grać o zwycięstwo. Nie wiem – i chyba nie do końca chcę wiedzieć – jakie cele stawiają przed nami włodarze klubu. Ja skupiam się na tym, żeby nasza drużyna była waleczna i jak najwięcej wygrywała. O to w końcu chodzi w sporcie – przedstawił swój plan Alberto Giuliani.
Czy po sezonie 2020/21 nadal będzie mógł tytułować się włoskim Midasem? Na Podkarpaciu zapewne nikt nie będzie miał nic przeciwko temu.
Michał Kalinowski
Alberto GIULIANI
Ur. 25.12.1964 r. w San Severio Marche. Kariera trenerska: San Severino Volley (1996-98), Libertas Osimo (1998-2000), Loreto (2000-2006), Volley Corigliano (2006-08), BluVolley Werona (2008-09), Bre Banca Lanutti Cuneo (2009-11), Lube Banca Macerata (2011-15), reprezentacja Słowacji (2015-16), LPR Piacenza (2015-18), Halkbank Ankara (2018-19), reprezentacja Słowenii (2019-), Asseco Resovia (2020-???). Sukcesy trenerskie: mistrzostwo Włoch (2010, 2012, 2014), Puchar Włoch (2011), Superpuchar Włoch (2010, 2012, 2014), Superpuchar Turcji (2018), Puchar CEV (2010), wicemistrzostwo Europy (2019).
Na zdjęciu: Alberto Giuliani w zbliżającym się sezonie ma przywrócić blask Asseco Resovii.
Fot. Adam Starszyński/PressFocus